Te prognozy wywołują salwy śmiechu

Rynki żywiołowo reagują na prognozy, ale równie szybko o nich zapominają, zaś analitycy i ekonomiści bez krępacji radykalnie zmieniają zdanie. Prognozy specjalistów sprzed roku wywołują dziś salwy śmiechu - odnotowuje "Puls Biznesu".

Rynki żywiołowo reagują na prognozy, ale równie szybko o nich zapominają, zaś analitycy i ekonomiści bez krępacji radykalnie zmieniają zdanie. Prognozy specjalistów sprzed roku wywołują dziś salwy śmiechu - odnotowuje "Puls Biznesu".

Nie ma tygodnia, by na rynek nie dotarła jakaś szokująca prognoza, która nie pozostaje bez wpływu na notowania złotego, obligacji czy akcji. Najnowszy przykład: analitycy BNP Paribas obniżyli szacunki kursu euro na koniec tego roku z 4,70 do zaledwie 3,98 zł. A jeszcze pięć miesięcy temu prognoza tego samego banku mówiła, że za euro na koniec 2009 r. trzeba będzie zapłacić 5,20 zł - odnotowuje gazeta, dodając, że Francuzi to nie wyjątek.

Sprawdź bieżące notowania walut na naszych stronach

Reklama

Gdy w maju Komisja Europejska prezentowała swoje prognozy, Jacek Rostowski, minister finansów, grzmiał, że nie są wiarygodne. Okazało się, że miał rację, ale... Sam kilka miesięcy wcześniej grubo pomylił się nie tylko z oceną tempa wzrostu PKB w Polsce. W świecie finansów, po upadku Lehman Brothers, prognozowanie przypomina poruszanie się we mgle - akcentuje "Puls Biznesu" w środowej publikacji.

Czytaj również:

ERM2 może zagrażać Polsce

Złoty czeka na aukcję obligacji

KE: Polska jedynym krajem ze wzrostem PKB

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | puls | analitycy | Puls Biznesu | PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »