Elektrim znowu będzie wielki?
Maciej Niebrzydowski z Elżbietą Sjoblom rozpoczęli grę o wielką kasę
Maciej Niebrzydowski wraz z mamą skupują akcje Elektrimu. Wierzą, że jeszcze w tym roku cena akcji będzie trzycyfrowa.
To jest bomba. Maciej Niebrzydowski, syn i pełnomocnik Elżbiety Sjoblom, kontrowersyjny inwestor, znany m.in. z zaangażowania w Ganta i Jago ujawnił "Pulsowi Biznesu", że jego mama i powiązane z nią spółki są znaczącym inwestorem jednej z najbardziej spekulacyjnych spółek na warszawskiej giełdzie. Ma poniżej 5 proc. Elektrimu i apetyt na znacznie więcej.
- Rozmawiałem z Vivendi. Złożyliśmy im dwie propozycje. Jedna dotyczy odkupienia 15 proc. udziałów w Elektrimie. Drugiej nie mogę ujawnić. Czekam na odpowiedź Francuzów. Mam nadzieję, że otrzymam ją do końca miesiąca, najpóźniej na początku następnego - mówi Maciej Niebrzydowski.
Zaangażowanie w Elektrim znacząco zwiększał od początku tego roku. Spośród dwunastu spółek giełdowych, w których ma akcje, Elektrim jest drugą - po Gancie - pod względem zainwestowanych pieniędzy. W walorach spółki deweloperskiej ma 160 mln zł. Możliwe jednak, że w tej klasyfikacji Elektrim zdobędzie wkrótce palmę pierwszeństwa.
- Jeśli nie uda nam się odkupić akcji od Vivendi, będziemy kupować na giełdzie - zapowiada Maciej Niebrzydowski.
Spółka z przyszłością
W Elektrimie od kilku lat trwa spór między głównymi udziałowcami, czyli właśnie francuskim Vivendi i Zygmuntem Solorzem. Stroną w konflikcie jest również Deutsche Telekom, który chce wejść w posiadanie (lub już wszedł - co do tego prawnicy nie są zgodni) akcji Polskiej Telefonii Cyfrowej. Jednak mimo tak skomplikowanej sytuacji, Maciej Niebrzydowski jest przekonany, że sprawy idą w dobrym kierunku.
- Wierzę, że do końca roku dojdzie do ugody. Akcjonariusze są już zmęczeni przeciągającym się sporem - mówi Maciej Niebrzydowski.
Jednak nawet jeśli się tak nie stanie, nie zamierza szybko wycofywać pieniędzy z Elektrimu. Jego zdaniem, nawet gdyby zrealizował się najczarniejszy scenariusz, czyli Elektrim traci Erę, a zwrot inwestycji w PAK (czytaj więcej na str. 10) polega wyłącznie na zwrocie poniesionych nakładów, akcje spółki będą pod koniec roku warte co najmniej 45 zł. Teraz cena papierów oscyluje wokół 9 zł.
- Jeśli dojdzie do ugody - wartość papierów Elektrimu może być nawet trzycyfrowa - przewiduje Maciej Niebrzydowski.
Zakłada, że po ewentualnej ugodzie Elektrim będzie właścicielem PAK czy Portu Praskiego.
- Port Praski to cukierek. Elektrim w ciągu kilku lat mógłby osiągnąć z tytułu inwestycji mieszkaniowych zysk netto wysokości 3,5 do 5 mld zł. Pod warunkiem że wykorzysta nieruchomość, podobnie jak zrobił to Ryszard Krauze w Wilanowie - twierdzi Maciej Niebrzydowski.
Specjalizacja: problemy
Zagmatwana sytuacja prawna Elektrimu nie zniechęca Macieja Niebrzydowskiego.
- Od początku kupujemy firmy, które przeżywają lub przeżywały problemy. Właśnie na takich inwestycjach jest szansa uzyskania bardzo dużej stopy zwrotu. Dlatego takiej strategii będziemy się trzymali, biorąc pod uwagę, że przez ostatnie dwa lata przynosi całkiem niezłe efekty - wyjaśnia inwestor.
W przypadku Elektrimu liczy, że zwrot wyniesie nawet tysiąc procent.
Inwestor zdaje sobie sprawę z tego, że jego pojawienie się w akcjonariatach kolejnych spółek zwykle wywoływało entuzjazm drobnych graczy, czasem - jego zdaniem - zbyt duży.
- Elektrim to inwestycja dla osób o stalowych nerwach. Jestem optymistą, ale tu jeszcze wszystko może się wydarzyć - ostrzega ewentualnych naśladowców.
Inwestor twierdzi, że nie ma na temat Elektrimu żadnych informacji, oprócz tych, do których dostęp ma cały rynek. Rzadko wprowadza swoich przedstawicieli do rad nadzorczych spółek, w które inwestuje. Jednak jeśli uda mu się odkupić akcje od Vivendi, dla Elektrimu zrobi wyjątek. Możliwy jest również inny scenariusz - zwołania w porozumieniu z Francuzami walnego zgromadzenia akcjonariuszy z punktem o wyborze rady nadzorczej w głosowaniu grupami i wprowadzenia do rady przedstawiciela wspólnie z Vivendi.
Dostęp do informacji
Obecnie jedynym udziałowcem Elektrimu, który ma w radzie swoich przedstawicieli, jest Zygmunt Solorz. Jakiekolwiek zmiany byłyby mu bardzo nie na rękę.
- Polityka informacyjna to jedyna rzecz, która nie podoba mi się w Elektrimie. Jestem jednak w stanie zrozumieć, że z uwagi na liczbę prowadzonych postępowań spółka nie chce odsłaniać swoich kart - mówi Maciej Niebrzydowski.
Długi konflikt
Spór w Elektrimie trwa już od kilku lat i rozgrywa się na różnych płaszczyznach. Jedna z nich to walka o pakiet akcji PTC. Kilka lat temu Elektrim wniósł 48 proc. udziałów operatora sieci Era do Elektrimu Telekomunikacji (ET), spółki zależnej. Potem odsprzedał Francuzom kontrolę nad ET. Transakcję zaskarżył Deutsche Telekom DT), który również miał duży pakiet akcji Ery. W 2004 r. Trybunał arbitrażowy rozstrzygnął spór między Elektrimem i DT. Dlatego DT uważa, że jest właścicielem 97 proc. udziałów Ery. Jednak ET nie uznaje praw DT do pakietu akcji Ery.
Kolejnym "wrogiem" Elektrimu są obligatariusze, którym firma była winna 488 mln EUR. Po latach bojów prawnych na rachunek powiernika wpłynęły pieniądze dla obligatariuszy. Kwota pochodzi jednak z kwestionowanego wykonania przez DT opcji call na akcje PTC. Ponadto domagają się oni tzw. płatności końcowej, która jest zależna od wysokości majątku Elektrimu.
Katarzyna Latek