Gdańsk i Gdynia dogonią bałtycką czołówkę?
Gdańsk lub Gdynia ma szansę dogonić wielu bałtyckich rywali. Ale nie bez kosztownych inwestycji i uproszczenia procedur - informuje "Puls Biznesu".
Polskim portom, w tym największemu w Gdańsku, sporo brakuje do bałtyckiej czołówki. Według ostatnich dostępnych danych Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej za 2010 r., nasz największy port znalazł się dopiero na siódmej pozycji wśród podobnych obiektów na Bałtyku.
By dogonić bezpośrednią konkurencję: porty w Rydze, Kłajpedzie czy Tallinie, trzeba jednak sporo zainwestować.
Kluczowa sprawa to inwestycje w infrastrukturę nabrzeżową, kolejową czy drogową. Na szczęście wiele z tych prac jest obecnie realizowanych w ramach programu inwestycyjnego zaplanowanego na lata 2007-13.
Według danych resortu, nakłady inwestycyjne na rozbudowę infrastruktury portowej są siedmiokrotnie większe niż w poprzednim programie finansowania z funduszy unijnych. Razem z budowanym w Świnoujściu terminalem LNG sięgają 8 mld złotych.
- Są to inwestycje realizowane dzięki funduszom unijnym i pieniądzom z budżetu państwa. Przykładem inwestycji finansowanej całkowicie z państwowej kasy jest budowa falochronu w Świnoujściu warta około 1 mld złotych - mówi Anna Wypych-Namiotko, podsekretarz stanu w resorcie transportu.
Podstawową barierą rozwoju jest nadal sposób odprawiania ładunków. W portach niemieckich czy holenderskich procedury odprawiania są zdecydowanie krótsze.
- Ich skrócenie wymaga współpracy ministrów transportu i finansów - w kwestiach związanych ze sposobem poboru ceł i różnych podatków - oraz zdrowia i rolnictwa - w sprawach dotyczących odpraw weterynaryjnych i fitosanitarnych - twierdzi Anna Wypych-Namiotko.