Koniec stacjonarnej tradycji jest już bliski

Za trzy lata tradycyjna telefonia przestanie w Norwegii istnieć. Nic dziwnego, mieszkańcy tego pięciomilionowego kraju kupują 2,2 mln nowych komórek rocznie.

Na początku lat 80. XX w. posiadanie telefonu stacjonarnego w Norwegii świadczyło o statusie społecznym - na zainstalowanie trzeba było czekać długo, a płaciło się słono. Pięć lat później dostępny był od ręki, a od 1996 r. już mało kto go chciał i liczba abonentów zaczęła spadać. Dzisiaj tradycyjnych telefonów jest zaledwie 1,3 mln.

Norwegia była pionierem telefonii komórkowej, lecz także stacjonarnej. Pierwszym norweskim posiadaczem telefonu był konsul Joakim Anderssen, który kupił go bezpośrednio od Alexandra Grahama Bella na wystawie światowej w Filadelfii w 1876 r. Pierwsze dwa aparaty połączyły siedzibę firmy konsula z mieszkaniem prywatnym w Aalesund, gdzie był burmistrzem, a pierwszą rozmowę telefoniczną przeprowadził z synem.

Reklama

W cztery lata później firma International Belle Telephone Company otworzyła filię w Norwegii, lecz wchodząc w XX wiek w kraju było zaledwie 200 abonentów. Przez lata telefonią zajmowały się firmy prywatne, a państwowy operator Telgrafverket uzyskał monopol dopiero w 1974 r. i do 1988 r. jako jedyny miał prawo sprzedaży aparatów telefonicznych.

W 1981 r. zaczęła działać telefonia komórkowa w systemie NMT 450 i mimo wysokich cen aparatów, abonamentu i rozmów cieszyła się coraz większą popularnością, głównie ze względu na geografię kraju zdominowaną przez wybrzeże morskie, fiordy, wyspy i góry.

Powszechna dzisiaj technologia GSM pojawiła się w Norwegii już w 1993 r., a konkurujący ze sobą dwaj operatorzy, państwowy Telenor i prywatny NetCom, rozpoczęli zupełnie nową rywalizację, proponując telefony subsydiowane po niespotykanej cenie, bo za jedną koronę. W 1996 r. liczba abonentów stacjonarnych doszła do 2,4 mln i przestała rosnąć.

Jak pisał dziennik "Aftenposten", w latach 80. telefon zajmował najważniejsze miejsce w każdym domu, lecz już 20 lat później każdy z domowników zamykał się w swoim pokoju z własnym aparatem komórkowym.

W 2013 r. Telenor wspólnie z ministerstwem komunikacji zdecydował się zlikwidować telefonię stacjonarną jako nieopłacalną, zwłaszcza że opłaty instalacyjne, zawsze jednakowe, i dla mieszkańca Oslo, i Spitsbergenu, są zbyt wysokie w dobie konkurencji z technologią radiową i internetową VOIP.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Telenor pomyślał jednak o ludziach starszych i konserwatywnych i już proponuje aparaty telefoniczne do złudzenia przypominające stacjonarne, z tą różnicą, że nie posiadają kabli.

- W ten sposób dla wielu osób telefon stacjonarny właściwie nie zniknie - mówi dyrektor Telenor Norge Berit Svendsen.

Trudno jest jednak zerwać z tradycją i na Facebooku powstał profil miłośników telefonii stacjonarnej. Jego założyciel Audun Olerud podkreśla, że nie można dać się całkowicie uzależnić od telefonii komórkowej, ponieważ awarie systemu są częste, a komunikacja w sytuacjach kryzysowych potrzebna. Poza tym telefonia stacjonarna to wyższa jakość połączeń.

Telefony stacjonarne znikną w Norwegii w styczniu 2017 r. Już we wrześniu, jako pierwsza, zlikwidowała je gmina Modalen. - To projekt pilotażowy, lecz końca telefonów tradycyjnych nie da się już powstrzymać i zmiana nastąpi w taki sposób, że przeciętny obywatel jej nawet nie zauważy, tak jak nie zauważył, że nie ma już telegrafu - mówi Svendsen.

Zbigniew Kuczyński

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: telefony | Norwegii | Norwegia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »