TTIP wzbudza tyle samo obaw co nadziei

Stany Zjednoczone i Unia Europejska rozmawiają o tym, jak dalej mają wyglądać ich stosunki handlowe. Ma być taniej, więcej i na większą skalę. Dyskutują o zniesieniu ceł, obniżeniu opłat i otwarciu granic. Na porozumieniu może stracić Polska.

Transatlantyckie Porozumienie w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) ma być umową między Stanami Zjednoczonymi a Europą, w ramach której liczne bariery gospodarcze i polityczne, a także te związane z obowiązującymi regulacjami i rozwiniętą biurokracją mają zostać zniesione albo istotnie ograniczone. Celem jest ustanowienie strefy wolnego handlu między USA i UE oraz stworzenie dogodnych warunków dla ekspansji gospodarczej i wymiany handlowej. TTIP jednak nie jest tylko projektem handlowym. Porozumienie ma także znaczenie geopolityczne, a jego wpływy mogą wykroczyć poza wszelkie oczekiwania i objąć także kulturę, sztukę, obyczaje i zmienić obowiązujące normy.

Reklama

Negocjacje na temat podpisania TTIP prowadzone są przez przedstawicieli UE oraz USA od czerwca 2013 r. (do tej pory odbyło się dziewięć rund negocjacyjnych, dziesiąta trwa obecnie).

Rozmach wcześniej niespotykany

- Porozumienia bilateralne (pomiędzy dwoma podmiotami prawa międzynarodowego - przyp. red.) daje możliwość, by otwierając własne rynki wzmocnić współpracę i dotychczasowe podstawy gospodarcze i biznesowe. Umowa między Stanami Zjednoczonymi i Europą na razie nie działa, brakuje mechanizmów, które by wspierały handel i inwestycje - komentuje dla portalu Interia Jakub Wojnarowski, zastępca dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan.

Główne cele TTIP to zasadniczo liberalizacja dostępu do rynków wewnętrznych dla podmiotów zewnętrznych (co jest także obowiązującym zapisem i fundamentem dla funkcjonowania UE, czyli paradygmat o wolnym handlu), lepsze regulacje, co ma niwelować bariery inwestycyjne (dla przykładu poziom inwestycji amerykańskich w Polsce za 2012 rok wyniosły 91 mld zł, z czego 33 mld zł to inwestycje bezpośrednie), zniesienie ceł, promowanie przejrzystości, zgodności i współpracy a także globalnej konkurencyjności dla małych i średnich przedsiębiorstw. Tym samym, TTIP ma wspierać konkurencyjność biznesu międzynarodowego, dopuszczać lokalne produkty na zagraniczne rynki (np. na amerykański dla europejskich producentów), harmonizować i unifikować prawo handlowe i inwestycyjne (upraszczać i zrównywać jego zapisy).

Swoim zakresem umowa transatlantycka miałaby objąć liczne sektory i branże, w tym także te o znaczeniu strategicznym dla prawidłowego funkcjonowania państwa i jego struktur rynkowych, jak np. energetyka, przemysł metalowy i elektrotechniczny (w jakim zakresie i na jakich zasadach - negocjacje ciągle trwają). - Charakter i skala TTIP jest ogromna. TTIP ma objąć swoimi zapisami większą część sektorów i branż. Część z nich zostanie wyłączona ze względu na różne poziomy wsparcia, dofinansowania i odmiennej polityki w ramach poszczególnych krajów. Tym niemniej, takiej skali rozmów jeszcze nie było - komentuje Wojnarowski.

Porozumienie ma traktować również o dostępie do informacji publicznej i prawach cyfrowych, polityki dotyczącej podstawowych sektorów publicznych - edukacji, integralności systemu finansowego i wielu innych, nie mniej ważnych. Profesor Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego zwraca jednak uwagę na różny poziom rozwoju gospodarek europejskiej i amerykańskiej, co należy uwzględnić już na etapie negocjacji, by nowe porozumienie nie przyniosło więcej szkody niż pożytku. - Amerykańska gospodarka jest silniejsza od europejskiej. Wynika to m.in. z tańszej ropy naftowej, większej produktywność, niższych kosztów pracy, itd. Zatem konkurencyjność produktów europejskich na amerykańskim rynku będzie mniejsza. Nie zapominajmy, że na wolnym rynku strona słabsza jest skazana na większe wyzwania. Jeśli im nie podoła to po prostu - wypada poza krąg handlowy i przestaje się liczyć - dodaje Mączyńska.

TTIP nie jest jedyną międzynarodową umową dwustronną, która została podpisana bądź jest w fazie negocjacji. Przykładem może być np. umowa o wolnym handlu między UE i Koreą Południową lub umowa transpacyficzna. TTIP może być jednak porozumieniem o największym wpływie na znany nam świat.

Po co nam TTIP?

TIPP może mieć pozytywny i istotny wpływ na Unię Europejską, jej stabilność i dotychczasowe struktury, w szczególności w sytuacji narastających i przybierających na sile tendencji odśrodkowych. Daje szansę przeciwdziałania wyjściu z szeregów UE np. Wielkiej Brytanii. Będą oni przecież także włączeni w porozumienie transatlantyckie. TTIP może jednak pełnić także rolę geopolitycznego sojuszu opartego na wartościach gospodarczo-handlowych. To kolejne, po zawarciu Paktu Północnoatlantyckiego, zbliżenie Stanów Zjednoczonych i Europy, wyraźny sygnał, że Zachód nie jest podzielony i ciągle połączony przez wspólne cele polityczne i gospodarcze.

TTIP to sposób na połączenie dwóch zupełnie różnych światów i to zarówno ze względu na charakter zasad prowadzenia biznesu, jak i obowiązujące prawo, warunki gospodarcze, mentalność i panujące zasady społeczne i obyczajowe. - Moim zdaniem - konkluduje Wojnarowski - dla tego typu umowy są także uzasadnienia kulturowe. TTIP to ogromny projekt cywilizacyjny, który jest ważny o tyle, że Stany Zjednoczone ponownie kierują swoją uwagę w stronę Starego Kontynentu. Nie zapominajmy, że trwają także rozmowy i negocjacje w sprawie tzw. porozumienia transpacyficznego - dodaje.

- Diabeł tkwi w szczegółach! - ostrzega Mączyńska i podkreśla, że TTIP to projekt integracyjny, w ramach którego pojawiają się pewne korzyści ale także mnóstwo zagrożeń. - Nie można nie zauważać znacznie większej siły amerykańskich przedsiębiorstw, w tym także korporacji (np. Google, którego wpływy i pozycja na rynku zaniepokoiły KE, ale ich ograniczenie bez odpowiednich przepisów jest bardzo utrudnione - przyp. red.). Dlatego tak ważne jest, by już na wstępie zadbać o równe traktowanie. Wszystko zależy od tego jak szczegółowe będą zapisy TTIP - dodaje.

Rozmowy o TTIP trwają już od kilku lat i przez ten okres wzbudzają liczne emocje, często skrajne. Kiedy można się spodziewać gotowej umowy? - Trudno powiedzieć, w szczególności zważając na ogrom negocjacji i zakres branż, którymi umowa ma objąć swoimi zapisami. Pojawiają się dwa spojrzenia na kwestie podpisania TTIP: albo kontynuacja twardych negocjacji, czyli dążenie do osiągnięcia satysfakcjonującego porozumienia dla obu stron, zamiast pędu do jak najszybszego zakończenia rozmów. Europejska rada ds. stosunków międzynarodowych postuluje jednak, by przejść do tzw. porozumienia krótkiego, by szybkie podpisanie umowy stało się prezentacją woli gospodarczej i politycznej, a sama umowa była traktowana jako żywy dokument, w oparciu o który byłyby wprowadzane dalsze zmiany po wcześniejszych rozmowach i negocjacjach - zwraca uwagę Wojnarowski.

Powinny zyskać obie strony, ale obaw jest wiele

Z jednej strony ciągle trwają negocjacje i rozmowy, by ostateczny kształt umowy był korzystny dla wielu stron, by nie wspierał i nie preferował wyłącznie wybranych. Z drugiej, wiedza społeczeństwa na temat TIPP jest ciągle enigmatyczna, informacje zaś, które docierają do opinii publicznej niepełne i cząstkowe - to jeden z najważniejszych zarzutów wysuwanych przez przeciwników porozumienia. Czy słuszny?

- Utajnienie dokumentów jest następstwem przede wszystkim specyfiki rozmów, które są ciągle prowadzone. Często jednak dochodzi do ujawnienie stanowisk negocjacyjnych przez KE, co ma miejsce po przejściu do kolejnego etapu rozmów. Nikt nie chce dzisiaj powtórki z ACTA, stąd też pojawiają się próby uniknięcia podobnego nieporozumienia. Najważniejszą kwestia jest jednak sama umowa. Trwają negocjacje handlowe, mamy do czynienia z ustaleniami, których ujawnienie obniżałoby istotnie pozycję przetargową danej strony. - konstatuje Wojnarowski.

Na niski poziom przejrzystości rozmów wywołuje społeczne niepokoje i obawy, że coś co miało pomóc, w rzeczywistości jedynie pogorszyło sprawę. Jest to efekt braku społecznej dyskusji i ograniczonego dostępu do informacji, a to nie prowadzi do niczego dobrego.

- Wiele szczegółów ciągle owianych jest tajemnicą. Wielokrotnie poruszano już problematyczne kwestie rozstrzygania sporów. Zwracano uwagę na ogromne zagrożenia przy wykorzystaniu proponowanego sposobu, w którym inwestor nie tylko może zaskarżyć państwo za nowe ustawodawstwo, ale także - że spór będzie rozstrzygany na platformie ponadpaństwowej. Może to wywoływać konflikty interesów korporacji z polityką krajów. Oprócz tego TTIP już na wstępie wydaje się porozumieniem asymetrycznym. Silniejsza gospodarka amerykańska, bardziej agresywni prawnicy amerykańscy, inny rynek pracy, odmienne zapisy odnoszące się do wartości intelektualnej - to może prowadzić już na etapie negocjacji do istotnych dysproporcji w warunkach umowy - dodaje Mączyńska. Mało tego, sama symetria obiecywanych korzyści nie wystarczy. Zwycięża zawsze silniejszy. Dlatego tak ważna jest obrona interesów krajowych z zachowaniem gospodarki wolnorynkowej, by Europejczycy nie dostali rykoszetem nieprzemyślanych zapisów.

Wiele obaw wzbudzają plany harmonizacji amerykańskich norm z europejskimi, w tym dotyczące przemysłu chemicznego, ochrony środowiska czy polityki klimatycznej. Wystarczy przypomnieć sobie głosy krytyki dla wejścia Polski do Unii Europejskiej, które pojawiły się przed 2004 rokiem, albo emocje, które wzbudzają dzisiejsze propozycje zwiększenia integracji w ramach Wspólnoty bądź stworzenia unii energetycznej. Krytyka pojawia się w sposób naturalny w podobnych sytuacjach. - Im dłużej trwają negocjacje, tym więcej informacji jest ujawnianych. Nie można zapominać, że w Polsce także działali negocjatorzy, którzy wychodzili do firm, do biznesu, by zrozumieć i nakreślić obecne problemy i potrzeby. Nie można zatem twierdzić, że jest to jakiś spisek za zamkniętymi drzwiami. Nic takiego nie ma miejsca - konstatuje Wojnarowski.

Z jednej strony ważne, by decyzje strategiczne i istotne dla społeczeństwa (w tym także ponadnarodowego, jak w przypadku Unii Europejskiej) były podejmowane w sposób transparenty, przy wykorzystaniu dla tego celu społecznego dialogu. Z drugiej jednak należy patrzeć na wszelkie pomysły i propozycje z szerszej perspektywy, o czym często zapomina się, a widzi wyłącznie własne podwórko. - Za mała się tłumaczy czym TTIP jest i ma być w przyszłości. Jaki będzie dostęp do danych, badań, nauki, jak będą ochraniane interesy krajów? Za wiele mówi się, że to rozmowy handlowe i selekcja informacji jest niezbędna. Za mało myśli się o skutkach braku jawności i transparentności rozmów. Niewiedza wzbudza strach. Nie można zapominać, że syndrom ACTA ciągle jest żywy. Jeżeli przygotowuje się coś w sposób skryty i tajny, to w końcu dochodzi do sprzeciwu i zablokowania przedsięwzięcia. Skutki braku dialogu społecznego mogą być bardzo kosztowne - komentuje Mączyńska. Przeciwnicy TTIP przewidują, że zapisy umowy transatlantyckiej będą antydemokratyczne, mające na celu "zharmonizowanie regulacji". Pojawiają się także zarzuty, że po wejściu postanowień TTIP w życie skorzystają wyłącznie najwięksi. - Jest to bardzo nierozsądne stwierdzenie i, mało tego, pozbawione rzeczywistych konotacji w gospodarce czy idei porozumienia. Oczywiście, że najwięksi skorzystają najszybciej i w największy sposób, z tego powodu, że sprzedają gotowy produkt. Co nie znaczy, że nagle nie będą potrzebować swoich dostawców, kupować półprodukty czy surowce. Nie nastąpi nagłe oderwanie od dotychczasowego łańcucha dostaw, a przecież zwiększy się rynek, zwiększą się możliwości eksportu-importu, dostępu do zagranicznych odbiorców, itd. - podkreśla Wojnarowski.

TTIP znaczy globalnie...

...i taniej. Co prawda stawki celne obowiązujące teraz między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską są niskie (3,5 proc. w przypadku eksportu z UE; 5,2 proc. dla importu z USA), ale jak podaje Amerykańska Izba Handlowa w raporcie "TTIP: Szanse i wyzwania dla biznesu", znacznie większe koszty generują bariery pozataryfowe. Jest to aż 73 proc. dla eksportu do USA i 57 proc. dla eksportu do UE. Korzyści dla przedsiębiorców mogą być wielopoziomowe. Jednakże zapisy transatlantyckiej umowy rozpatrywać należy branżowo. Dla przykładu motoryzacja jest zainteresowana podpisaniem TTIP, gdyż dostrzega ogromne możliwości produkcji i sprzedaży samochodów na rynku amerykańskim. Przedstawiciele branży optują zatem, by umowa handlowa weszła w życie. W odmienny sposób kształtują się relacje w sektorze chemicznym. Podejście do zapisów i możliwości TTIP uzależnione jest od kraju. Ogromne koncerny w krajach wysokorozwiniętych są zainteresowane otwarciem rynku i zniesieniem barier. Polska Grupa Kapitałowa Azoty zwraca jednak uwagę na zagrożenia, że umowa transatlantycka doprowadzi do zalania polskiego rynku przez amerykańskie produkty. Branże farmaceutyczne i kosmetyczne mają natomiast problem z prawem, a w szczególności z definicją co jest lekiem, a co kosmetykiem. Tym niemniej nie odrzuciły na wstępie TTIP.

Kwestii spornych jest rzeczywiście wiele. W interesie KE leży jednak ich jak najlepsze rozwiązanie, by zapisy były w miarę możliwości korzystne dla wszystkich, nie tylko dla wybranych. Potencjalnie znacząco zostaną ograniczone koszty wejścia na rynek partnerski (w USA bądź UE) i koszty transakcyjne, obniżeniu ulegnie ryzyko inwestycyjne. Dyskusja wokół TTIP dotyczy przeważnie kwestii biznesowych: będzie prościej, więcej i taniej. Istotnie dzięki wprowadzeniu TTIP ma skorzystać konsument i gospodarka. W ramach nowych warunków handlowych powinny wzrosnąć obroty handlowe (towarowe i usługowe), PKB, zatrudnienie, dochody gospodarstw rolnych. To jest jednak wyłącznie teoria. Rzeczywistość może okazać się znacznie mniej kolorowa. Prognozy nie wskazują na skokowy wzrost PKB dla UE. Tym niemniej, kraje, dla których wymiana handlowa ze Stanami Zjednoczonymi jest istotnym punktem w bilansie jak Hiszpania, Szwecja, Finlandia czy Wielka Brytania, mogą istotnie zyskać. Nikt nie jest jednak w stanie wprost powiedzieć jaki będzie końcowy efekt porozumienia. Pewne jest, że negocjacje jeszcze trwają i nic nie wskazuje, że miałyby się szybko zakończyć.

Na TTIP Polska może stracić

Szacuje się, że Polska niewiele zyska na zawarciu porozumienia, osiągając jedynie 0,5 proc. PKB w skali kilkunastu lat. Umowa może być niekorzystna dla naszego kraju ze względu na fakt, że słabsza gospodarka zawsze przegrywa w zakresie konkurencyjności z państwami wysokorozwiniętymi i silnymi ekonomicznie. Przykładem takiej sytuacji jest zawarcie umowy o strefie wolnego handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Kanadą a Meksykiem w 1992 roku. - Konsekwencją dla kraju słabszego gospodarczo, czyli Meksyku, było to, że około 300 tysięcy prywatnych, często rodzinnych, firm zniknęło z rynku. Obecnie 40 procent wszystkich produktów spożywczych jest importowanych bezpośrednio od amerykańskich wytwórców i międzynarodowych korporacji, mówi serwisowi agencyjnemu MondayNews Łukasz Białek, analityk gospodarczy. W Polsce na umowie najbardziej straci m.in. sektor rolnictwa, spożywczy, chemiczny, przemysłowy i energetyczny. Jednak obecnie trudno jest ocenić, jakie branże amerykańskie będą zainteresowane rozwijaniem biznesu w Polsce. Ponadto regulacje i mechanizm sądu arbitrażowego, które będą rozszerzone wraz z podpisaniem umowy TTIP, są bardzo opłacalne dla międzynarodowych korporacji, a niebezpieczne dla naszego kraju. - Gdy korporacja uzna, że wprowadzany przez dane państwo zapis naraża jej planowane zyski, wtedy może je pozwać przed Trybunał Sądu Arbitrażowego, który jest organem całkowicie skomercjalizowanym. Wiąże się z to z potencjalnymi, bardzo wysokimi, wielomiliardowymi karami dla kraju, dodaje Łukasz Białek. Polska obecnie zajmuje ósme miejsce na świecie, a drugie w Europie (po Czechach) pod względem pozwów wytaczanych przeciwko państwu. Mechanizm arbitrażowy ISDS, który dla wielu rządów europejskich jest nie do przyjęcia, stanowi jeden z elementów negocjacji umowy TTIP. Sprzeciw przeciwko jego rozszerzeniu wyrażają Niemcy, Austria, Francja, ale nie Polska. Mimo negatywnych skutków umowa partnerstwa o strefie wolnego handlu może również przynieść pewne korzyści także Polsce. Taka szansa może pojawić się zwłaszcza przed sektorem innowacyjności. - Polska gospodarka, o ile położyłaby szczególny nacisk na rozwinięcie sektora nowych technologii, mogłaby skorzystać na podpisaniu tej umowy, podkreśla Łukasz Białek. Dla społeczeństwa jednym z pozytywnych efektów otwarcia rynku europejskiego będzie możliwość zakupu towarów pochodzących ze Stanów Zjednoczonych, często w cenach niższych niż dotychczas. Wynika to ze zniesienia taryf i ceł. Przewiduje się, że negocjacje pomiędzy Komisją Europejską a rządem USA zostaną zakończone przed końcem kadencji obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, a więc pod koniec 2016 roku. Zgodnie z deklaracją chce on podpisać porozumienie z Unią Europejską, aby zapewnić USA dominującą pozycję na rynku globalnym. Źródło: MondayNews.pl

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: umowa handlowa | TTIP | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »