Młodzi Polacy na rynku pracy
Z jednej strony - praca na pełen etat podczas studiów, szybka ścieżka kariery, atrakcyjne zarobki, szeroki pakiet socjalny i finansowane przez pracodawcę wyjazdy integracyjne. Z drugiej strony - wielomiesięczne poszukiwania zatrudnienia, kolejki w Urzędach Pracy, zarobki nieco powyżej płacy minimalnej, widmo emigracji i dyktat pracodawców. Polski rynek pracy podlega wyraźnej polaryzacji, a różnice między poszczególnymi "krańcami" dostrzegalne są przede wszystkim wśród najmłodszych jego uczestników, czyli młodzieży w wieku 15-24 lat.
Urodzeni po 1983 r.
Fenomen młodych Polaków wkraczających obecnie na polski rynek pracy jest godny uwagi. To niewątpliwie pierwsze pokolenie, które w celach edukacyjnych lub zawodowych, może swobodnie eksplorować zarówno sąsiednie państwa europejskie, jak i inne kraje poza Starym Kontynentem. Mimo, że osoby te, to częściowo również roczniki sprzed zmian systemowych w Polsce, to wydaje się, iż oprócz daty urodzenia ich sytuacja jest odmienna od tej w jakiej przyszło wkraczać w dorosłe życie "młodzieży dawnego ustroju". Zdecydowana większość pokolenia "25-" w pełni wychowała się w nowych realiach gospodarczo-politycznych, czerpiąc z przywilejów nieznanych ich starszym kolegom. Wśród młodych Polaków zjawiskiem coraz bardziej powszechnym stają się więc wyjazdy na zagraniczne stypendia połączone z nauką języków obcych bądź wakacyjne pobyty zarobkowe w Irlandii, czy Wielkiej Brytanii. Wyjazdy te są często traktowane jako klucz do przyszłej kariery, ciekawy wpis w CV, który gwarantuje większe szanse na rynku pracy i zainteresowanie potencjalnych pracodawców. Mimo zmian w podejściu do własnej ścieżki rozwoju, groźba bezrobocia, konkurencja na rynku pracy oraz ciągła nieufność pracodawców do kwalifikacji zawodowych absolwentów nadal pozostają bolączkami młodego pokolenia.
Niepokojące wydawać się mogą statystyki dotyczące sytuacji najmłodszej części polskiej siły roboczej. Potwierdzają one, iż pod względem zatrudnienia młodych nasz rynek pracy ciągle odbiega od europejskich standardów. Dane z pozostałych krajów Unii Europejskiej wskazują na zdecydowanie mniejszą aktywność zawodową polskiej młodzieży w porównaniu z ich europejskimi rówieśnikami. Co więcej, polski wskaźnik aktywności zawodowej osób w wieku 15-24 lata znajduje się nie tylko daleko od liderów zestawienia, ale znacznie odbiega od średniej dla całej Unii i wynosi nieco ponad 30 proc.
Na tle innych krajów europejskich równie alarmująco prezentują się dane dotyczące bezrobocia wśród młodych Polaków. W czwartym kwartale 2007 r. jako "bezrobotny" określiło się 18,7 proc. Polaków w wieku 15-24 lata, a bezrobocie wśród absolwentów uczelni wyższych wyniosło 15,6 proc. Polska podąża za tendencją ogólnoświatową, według której wskaźnik bezrobocia wśród młodzieży jest zdecydowanie wyższy niż w pozostałych grupach wiekowych. W porównaniu jednak z innymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej jego wartość ponownie plasuje nasz kraj w "czołówce" i wyraźnie przewyższa średni wskaźnik dla wszystkich krajów Wspólnoty (14,8 proc.).
Optymizmem napawać może jedynie fakt, iż w ciągu ostatnich pięciu lat przedział wiekowy 15-24 lata charakteryzuje najszybsze tempo spadku natężenia zjawiska bezrobocia spośród wszystkich grup wiekowych. W roku 2007 udział bezrobotnych Polaków w wieku do 25 lat wyniósł 21,7 proc., podczas gdy rok wcześniej wskaźnik ten oscylował w granicach 29 proc. Dla lat 2005 i 2002 jego wartość wyniosła odpowiednio: niewiele poniżej 37 proc. oraz 42,6 proc. W ciągu pięciu lat nastąpił więc spadek o około 20 punktów procentowych.
Opisanych zmian nie można przypisywać jedynie działaniu migracji, jak to często skłonni czynić zabierający głos w dyskusjach na temat poprawy ogólnej sytuacji na polskim rynku pracy. Malejącemu zjawisku bezrobocia towarzyszy bowiem wzrastająca stopa zatrudnienia ludności w wieku 15-24 lata: z 22,5 proc. w 2005 r. i 24 proc. w 2006 r. do 25,8 proc. w roku 2007. Oznacza to, iż coraz większa grupa młodych Polaków stara się łączyć naukę z pracą lub też całkowicie poświęca się pracy zawodowej.
Zmiany dotykają młodych
Dzisiejsza młodzież musi stawić czoła i odpowiednio dostosować się do istotnych przekształceń, którym w ciągu relatywnie krótkiego czasu uległ krajowy rynek pracy. W minionym dziesięcioleciu ponad czterokrotnie wzrosła liczba absolwentów szkół wyższych. Było to splotem dwóch czynników - ponad dwukrotnego wzrostu współczynnika skolaryzacji dla szkolnictwa wyższego, a także wyżu demograficznego z przełomu lat 70. i 80. Zmieniła się jednocześnie struktura absolwentów szkół wyższych, wśród których dominują absolwenci nauk społecznych, biznesu i pedagogiki. Stanowią oni ponad połowę osób opuszczających mury uczelni wyższych. Zmiany ilościowe nie idą jednak w parze ze zmianami jakościowymi, a pracodawcy stale zgłaszają liczne zastrzeżenia, co do merytorycznej strony polskiej oferty edukacyjnej.
Pojawia się problem niedopasowania struktury podaży i popytu na pracę pod względem kierunków studiów oferowanych młodym ludziom. Brak pełnej koordynacji zmian zachodzących w polskim szkolnictwie wyższym doprowadził do nadprodukcji w niektórych zawodach i specjalnościach, przy jednoczesnym niedoborze absolwentów szkół średnich, kierunków technicznych i szkół zawodowych. W wyniku tego, polski rynek pracy nasycony jest magistrami specjalizującymi się w wielu "miękkich" dziedzinach. Brak natomiast fachowców o wykształceniu technicznym i zawodowym.
Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w obowiązującym w naszym kraju systemie kształcenia średniego oraz podejściu władz do szkolnictwa wyższego. Przez długi czas wydłużenie okresu nauki traktowane było jako swoisty "amortyzator" rynku pracy, który krótkoterminowo rozładowywał problem nadwyżki rąk do pracy i dwucyfrowe bezrobocie.
Struktura kształcenia średniego została natomiast w Polsce zbudowana według formuły 80-20 (tj. 80 proc. stanowią uczniowie liceów ogólnokształcących, 20 proc. szkół zawodowych). Tymczasem, w większości krajów wysoko rozwiniętych dominuje model 30-70 (czyli 30 proc. młodzieży uczy się w szkołach ogólnokształcących, a 70 proc. w szkołach zawodowych i technicznych). Według tej formuły, w krajach Unii Europejskiej średnio 60 proc. młodzieży zdobywa konkretny fach w szkołach zawodowych, a 40 proc. kontynuuje edukację w tzw. ogólniakach.
Przyczyn problemów młodzieży z wejściem na rynek pracy nie należy jednak upatrywać jedynie po stronie nierozważnej polityki edukacyjnej państwa. Od kilku lat nie zmienia się bowiem w istotny sposób lista najpopularniejszych zawodów i kierunków kształcenia. Nieustannie trwa moda na psychologię, stosunki międzynarodowe, dziennikarstwo, architekturę, politologię, czy turystykę i rekreację. Do listy tej doliczyć można również prawo i socjologię. Efekt: polskie uczelnie opuszcza co roku około 400 tys. absolwentów, spośród których niecałe 10 proc. specjalizuje się w kierunkach ścisłych lub technicznych, a w przypadku kierunków inżynieryjnych odsetek ten wynosi jedynie 6 proc.
Niestety, wielu spośród absolwentów-humanistów zasila rzesze polskich bezrobotnych bądź też wybiera emigrację, co wciąż nierzadko wiąże się z podjęciem zatrudnienia znacznie poniżej posiadanych kwalifikacji. O wiele większe szanse na znalezienie pracy daje ukończenie studiów technicznych. Popyt na specjalistów w dziedzinie informatyki czy budownictwa jest tak duży, iż studenci tych kierunków otrzymują propozycje pracy już w trakcie początkowych semestrów. W ogłoszeniach o pracę przebierać mogą również absolwenci elektroniki i telekomunikacji, automatyki i robotyki czy mało na razie popularnego materiałoznawstwa.
W Polsce również bez problemu znajdą pracę i relatywnie wysokie płace młodzi, wykwalifikowani pracownicy fizyczni oraz absolwenci szkół zawodowych. W czołówce poszukiwanych pracowników znajdują się przede wszystkim osoby przygotowane do wykonywania zawodów w branży budowlanej (murarze, pracownicy robót wykończeniowych, operatorzy ciężkiego sprzętu budowlanego), gastronomicznej (kucharze, pomoc kuchenna), transportowej - kierowcy zawodowi oraz magazynierzy i operatorzy wózków jezdniowych, a także sprzedawcy, spawacze i pracownicy ochrony mienia i osób.
Mimo tego, zarówno studia techniczne, jak i szkoły zawodowe cieszą się wśród polskiej młodzieży coraz mniejszą popularnością. Kierunki techniczne uchodzą bowiem powszechnie za studia trudne i wymagające. Z kolei niechęć w stosunku do wykształcenia zawodowego wytłumaczyć można charakterystycznym dla Polski napiętnowaniem i wizją niewielkich perspektyw rozwojowych. Stereotypom i niekorzystnemu wizerunkowi starają się przeciwdziałać informacyjne działania rządu. Według szefa Zespołu Doradców Strategicznych premiera, Michała Boni, w latach 2001-2025 największy przyrost zatrudnienia charakteryzować będzie m.in.: branżę usług komputerowych (700 tys. osób), a także służbę zdrowia (620 tys. osób), gastronomię i bary (345 tys. osób), przemysły wysokiej techniki (200 tys. osób), badania i rozwój (170 tys.) oraz usługi hotelarskie (160 tys.).
Rząd przygotował program wspierania studentów, którzy w roku akademickim 2008/2009 podejmą studia w określonych dziedzinach. Połowa z nich miałaby otrzymywać stypendium, które miesięczne wynieść może nawet 1000 zł. Dodatkowe pieniądze mają szansę otrzymać również uczelnie, które uruchomią określone kierunki. Jak poinformowała minister nauki i szkolnictwa wyższego, Barbara Kudrycka, resort planuje wesprzeć kształcenie 3 tys. studentów. Rząd zamierza promować takie kierunki kształcenia jak: budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka, elektrotechnika, mechanika i budowa maszyn, automatyka i robotyka, matematyka, biotechnologia, inżynieria biomedyczna oraz mechatronika. Jest to odpowiedź zarówno na dane Głównego Urzędu Statystycznego, które mówią, że w połowie 2007 r. brakowało w Polsce ponad 30 tys. inżynierów oraz pracowników technicznych średniego szczebla, jak i niskie zainteresowanie powyższymi kierunkami wśród maturzystów.
Szczyty marzeń
Ciężka sytuacja na rynku pracy oraz rozdźwięk między wymaganiami pracodawców a własnymi kompetencjami nie zrażają młodych Polaków przed stawianiem śmiałych oczekiwań dotyczących ich przyszłych zarobków czy charakteru pracy. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez "Rzeczpospolitą", dla polskiej młodzieży istnieją obecnie dwa podstawowe wyznaczniki zatrudnienia: szybkie podpisanie umowy o pracę oraz płaca przekraczająca tysiąc złotych miesięcznie. Zaskakująco prezentują się natomiast wyniki raportu "Kariera z pracodawcą 2007/2008" opracowanego w oparciu o badania społeczności studenckiej. Ponad wynagrodzenie studenci przedkładają bowiem dobrą atmosferę i satysfakcję z pracy. Nowością jest również fakt, iż młodzi ludzie coraz bardziej cenią sobie możliwość godzenia życia zawodowego z życiem osobistym. Dwudziestoparolatki nie chcą już, jak yuppies z lat 90., tylko ciężko pracować, ale również korzystać z uroków życia. Zanika dotychczasowa skłonność młodego pokolenia do realizacji kariery za wszelką cenę.
Badania przeprowadzone przez SMG-KRC we współpracy z CASE w ramach projektu "Młodzi na Rynku Pracy" wskazują z kolei, iż zupełnie inne wzorce oraz aspiracje wobec pracy charakteryzują polską młodzież w zależności od ich obecnej sytuacji życiowo-zawodowej. Wyróżnione cztery grupy: uczący się i niepracujący, uczący się i pracujący, pracujący i nieuczący się oraz bezrobotni - w odmienny sposób stosunkują się do kariery zawodowej, inaczej postrzegają miejsce pracy, deklarują odmienne preferencje, co do charakteru i rodzaju zatrudnienia. Najwyższe aspiracje posiadają osoby uczące się i niepracujące - szczególnie studenci, wywodzący się z rodzin o wyższym statusie społecznym, mieszkający w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców. Stawiają oni przede wszystkim na karierę i samorealizację, oczekują pracy zgodnej z wyuczonym zawodem i nie są skłonni akceptować pracy, która nie będzie spełniać ich wymagań. Grupę tą, wyróżniają również wysokie oczekiwania finansowe.
Osoby uczące się i pracujące wywodzą się z rodzin o podobnym statusie społecznym, jak osoby uczące się i niepracujące. W przeciwieństwie jednak do pierwszej grupy, osoby te kontynuują naukę w trybie zaocznym, często kończąc edukację na dyplomie licencjata. Weekendowe zajęcia na uczelni nierzadko łączą z pełnoetatową pracą w tygodniu, większość z nich to pracownicy umysłowi lub zatrudnieni w handlu i usługach. Wydaje się, iż podobnie jak w przypadku niepracujących studentów studiów dziennych, wysokie aspiracje tych osób są swoistą rekompensatą za trudy nauki. Śmiałe oczekiwania co do pensji idą bowiem w parze z dążeniem do samorealizacji oraz niechęcią do podjęcia pracy rozbieżnej z oczekiwaniami. Jednocześnie ta część młodego pokolenia podkreśla istotne znaczenie bezpieczeństwa i stabilności pracy oraz gwarancji zatrudnienia.
Bezpieczne i stabilne zatrudnienie jest również jednym z głównych oczekiwań młodzieży pracującej i nieuczącej się. Typowy reprezentant tej grupy młodych Polaków to mieszkający na wsi lub w małym mieście pracownik fizyczny, posiadający na utrzymaniu własne gospodarstwo domowe. Obowiązki rodzinne są zapewne przyczyną mniejszej elastyczności osób z niniejszej grupy. Preferują pracę blisko miejsca zamieszkania i - co ciekawe - są w najmniejszym stopniu skłonne akceptować oferty, które nie spełniają ich oczekiwań.
Co naturalne, najwyższy poziom determinacji, co do akceptacji oferty pracy dotyczy młodych Polaków w sytuacji bezrobocia. Osoby te - najczęściej mieszkający na wsi absolwenci szkół podstawowych i zawodowych - poszukują przede wszystkim wygody i bezpieczeństwa. Oczekują ponadto pracy lekkiej i niewymagającej ponoszenia odpowiedzialności za innych. W mniejszym stopniu interesują się ofertami pracy spoza własnej miejscowości lub najbliższych okolic. Wydaje się także, iż są świadome własnej sytuacji i siły przetargowej na rynku pracy, co odzwierciedlają najniższe oczekiwania płacowe, które cechują tą grupę.
Wysokość płac
Mijają czasy, gdy młode osoby - w obawie przed marginalizacją na rynku pracy - podejmowały jakiekolwiek zatrudnienie za najniższą zaoferowaną płacę. Migracja wielu tysięcy młodych Polaków, deficyt wykwalifikowanych pracowników oraz presja na rynku wynagrodzeń spowodowały, iż najmłodsi pracownicy za absolutne minimum traktują obecnie wynagrodzenie rzędu 1 900 PLN netto miesięcznie. Kwoty te dotyczą studentów, a preferowana wysokość wynagrodzenia zmienia się w zależności od branży, w której młodzi poszukują zatrudnienia.
Najmniejsze oczekiwania płacowe mają przyszli pracownicy hotelarstwa i turystyki. Na początek chcą oni otrzymywać 1 787 PLN, a po rocznym stażu pracy 2 704 PLN netto. Zdecydowanie najwyższe oczekiwania co do płacy deklarują natomiast specjaliści z branży IT i telekomunikacji oraz osoby zainteresowane branżą "inżynieria i technologia". Oczekują oni, iż w momencie podjęcia pracy otrzymają odpowiednio 2 099 PLN oraz 2 089 PLN netto. Równocześnie, spodziewają się wzrostu zarobków rzędu tysiąca złotych netto już po pierwszym roku pracy.
W porównaniu z rówieśnikami z innych krajów Unii Europejskiej oczekiwania płacowe polskich studentów kierunków technicznych wypadają skromnie. Według badania berlińskiego Trendence Institute godzą się oni na zarobki prawie trzy razy mniejsze od wynagrodzenia młodych Duńczyków czy Niemców o podobnym profilu wykształcenia.
Z wykresu wynika, iż pierwsza, wymarzona płaca młodego Niemca czy Norwega to około 40 tys. EUR rocznie. Polaków usatysfakcjonuje już 14 100 EUR na rok. Jeszcze niższymi zarobkami zadowolą się młodzi Czesi (12 200 EUR) czy Węgrzy (9 100 EUR). Można domniemać, iż przedstawione statystyki reprezentują ogólną dysproporcję między żądaniami płacowymi wykształconej młodzieży z państw EU-15 oraz nowych krajów członkowskich.
Znacznie skromniejsze oczekiwania finansowe w porównaniu z polską bracią studencką deklarują osoby najsłabiej wykształcone, które często godzą się na podjęcie zatrudnienia za symboliczne 5 PLN/godzinę. Wiele spośród tych osób pracuje w szarej strefie gospodarki - jest to około 5 proc. młodych ludzi. Ta część debiutantów na rynku pracy chciałaby uzyskiwać dochody przekraczające 800 PLN netto na miesiąc.
Za granicę po wyższe płace
Rosnąca konkurencja na rynku pracy oraz wciąż stosunkowo niski poziom płac powodują, iż dla dużej części pokolenia "25-" jedynym racjonalnym rozwiązaniem wydaje się wyjazd za granicę. Alarmująco przedstawiały się zwłaszcza pierwsze lata poakcesyjne. Potwierdzają to badania przeprowadzone w 2004 roku przez G. Sygnowskiego z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Wynika z nich, że 66 proc. polskich studentów zamierzało wyjechać i pracować w jednym z krajów UE - 41 proc. z ankietowanych rozważało wyjazd do Wielkiej Brytanii, co piąty wymieniał Niemcy, a 12 proc. Irlandię. Dla niemal połowy (48 proc.) badanych głównym czynnikiem proemigracyjnym były ówcześnie za niskie zarobki oraz zła ocena ogólnej sytuacji na rynku pracy w Polsce.
Na szczęście, wraz z upływem czasu i poprawą wskaźników rynku pracy, trend ten uległ zmianie. Jedno z najnowszych (2007 r.) badań opinii studentów wskazuje, że dominująca większość (83 proc.) ankietowanych planuje po ukończeniu studiów realizować karierę zawodową w Polsce. Jedynie dla 17 proc. respondentów bardziej korzystnym rozwiązaniem jest kariera za granicą. W grupie osób zdeterminowanych do wyjazdu z kraju po uzyskaniu dyplomu, ponad 40 proc. planuje przebywać za granicą przez czas krótszy niż 24 miesiące, 14 proc. respondentów w ogóle nie przewiduje powrotu do Polski, a niecałe 20 proc. nie podjęło jeszcze w tym względzie ostatecznej decyzji.
Nie zmienia to faktu, iż dla studentów niektórych kierunków realizacja kariery zawodowej za granicą jest coraz bardziej kusząca. Dotyczy to zwłaszcza medyków i dyplomowanych pielęgniarek, co potwierdza badanie zrealizowane przez Stowarzyszenie Hipokrates. Na pytanie "Czy chcesz wyjechać za granicę do pracy w zawodzie?" twierdząco odpowiedziało 65 proc. studentów i absolwentów medycyny. Dla innych emigracja jest z kolei smutną koniecznością. Przykładowo, co roku nasz kraj opuszcza ok. 20 proc. absolwentów architektury. Spośród tych, którzy zostają, tylko 15 proc. ma szansę pracować w swoim zawodzie, resztę czeka przekwalifikowanie. Alternatywą wydaje się więc zdobycie doświadczenia zawodowego poza granicami kraju.
Więcej elastyczności i przedsiębiorczości
Bez wątpliwości, istotną charakterystyką zarówno polskiego rynku pracy, jak i samych młodych pracowników stać się powinna większa elastyczność. Cecha ta mogłaby przejawiać się między innymi w większej niż dotychczas skłonności polskiej młodzieży do wykonywania pracy w innych formach zatrudnienia niż tylko umowa o pracę. Elastyczne formy zatrudnienia to rozwiązanie idealne przede wszystkim dla studentów, umożliwiają bowiem zdobycie szlifów na rynku pracy już podczas studiów. Ze względu jednak na brak odpowiednich regulacji polskim kodeksie pracy, rozwiązanie to nadal nie cieszy się w Polsce wielkim powodzeniem. Według wspomnianego już raportu M. Boni, spośród 1 miliona osób uczących się i pracujących, jedynie 180 tys. pracuje w niepełnym wymiarze czasu, a 140 tys. współpracuje z agencjami zatrudnienia czasowego. Zmiany w tym obszarze mają być jednak wprowadzane poprzez stopniowe wdrażanie koncepcji flexicurity, czyli elastyczności zatrudnienia przy jego jednoczesnym bezpieczeństwie. Korzyści telepracy, job sharing, zadaniowego czasu pracy czy niepełnego etatu są doskonale znane młodym mieszkańcom Europy Zachodniej i powodują, iż szybciej niż Polakom udaje się im finansowo usamodzielnić. Dzięki elastycznym formom zatrudnienia, dużo łatwiejsze staje się łączenie czynności zarobkowych z obowiązkami wynikającymi z trybu nauki.
Inną bolączką młodych jest brak chęci do uruchomienia własnej działalności. Blisko 34 proc. ankietowanych w sondażu przeprowadzonym przez "Rzeczpospolitą" w 2005 r. usprawiedliwia się niemożnością uzyskania funduszy. Według co dziesiątej osoby dodatkową przeszkodą jest z kolei brak predyspozycji do prowadzenia biznesu. Dla 8 proc. badanych problemem okazuje się znalezienie rokującego pomysłu na biznes, 6 proc. odstrasza biurokracja. Rozbudzeniu postaw proprzedsiębiorczych wśród młodych służyć mają aktualnie realizowane programy rządowe, przedstawione w dalszej części artykułu, oraz działalność tzw. akademickich inkubatorów przedsiębiorczości.
Dodatkowym czynnikiem utrudniającym sytuację młodych na rynku pracy jest ich niepewność i swoista bierność w stosunku do przyszłej pracy zawodowej. Analiza postaw studentów zaocznych wskazuje, iż rzadko cechuje ich postawa aktywna i chęć podejmowania ryzyka czy nowych wyzwań. Prawie 15 proc. studentów dziennych nie posiada natomiast planów rozwojowych i nie opracowało nawet zarysu planu własnej kariery zawodowej. Ta sama sytuacja dotyczy również części studentów zaocznych. Przypuszczać można, iż w kwestii posiadania i realizacji indywidualnych planów kariery jeszcze gorzej wypadają młode osoby bez statusu studenta czy mieszkańcy mniejszych miejscowości i wsi.
Rząd na pomoc
Chęć pomocy młodzieży borykającej się z wejściem i zaistnieniem na rynku pracy zgłaszają i starają się realizować kolejne rządy. Przedstawiane dotychczas programy miały charakter aktywny i dążyły przede wszystkim do ochrony młodych osób przed bezrobociem. Za przykład posłużyć może program "Pierwsza praca" realizowany od czerwca 2002 r. i przeznaczony przede wszystkim dla absolwentów szkół wszystkich szczebli ponadgimnazjalnych. Projekt stawia sobie za główny cel umożliwienie młodym ludziom zdobycia pierwszych doświadczeń zawodowych i stworzenia tym samym większych szans na stałe zatrudnienie. Dzięki "Pierwszej Pracy" młodzi absolwenci uzyskują wiedzę o tym, jak funkcjonuje współczesny rynek pracy i jak planować karierę zawodową. Program jest kierowany także do pracodawców, którzy korzystając z jego rozwiązań mogą liczyć m.in. na refundację kosztów utworzenia i utrzymania miejsca pracy dla młodego bezrobotnego.
Trzy lata funkcjonowania Programu "Pierwsza Praca" przyniosło widoczne efekty w postaci stałego zatrudnienia dla 183 tys. osób do 25 roku życia. Natomiast jedynie 1 299 osób spośród bezrobotnej młodzieży zarejestrowanej w urzędach pracy w okresie czerwiec 2002 r. - marzec 2005 r., zdecydowało się na otwarcie własnego biznesu. Jako uzupełnienie programu wprowadzono więc projekt "Pierwszy Biznes" skierowany do bezrobotnych zainteresowanych założeniem własnej firmy. Program ten skupia się na ułatwieniu aktywnym, młodym bezrobotnym rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej, dąży jednocześnie do likwidacji barier w zakładaniu i prowadzeniu biznesu. Pomoc otrzymywana w ramach programu ma charakter trzyetapowy. Pierwszy z nich to warsztaty teoretyczne, na drugi składają się natomiast kilkumiesięczne szkolenia praktyczne w konkretnych przedsiębiorstwach. Celem tej części projektu jest zapoznanie jego uczestników ze specyfiką branż, w których planują oni rozpocząć działalność gospodarczą. Na koniec młodemu bezrobotnemu oferowana jest bezzwrotna dotacja na założenie własnej działalności gospodarczej (maksymalna kwota to 12 077,25 PLN) bądź kredyt (maksymalnie 40 tys. PLN) udzielany przez Bank Gospodarstwa Krajowego w ramach Programu "Praca dla młodych" oraz z Funduszy Wspierania Przedsiębiorczości.
Kolejnym ogólnopolskim programem przeznaczonym dla nowo rejestrujących się bezrobotnych absolwentów szkół ponadpodstawowych jest program "Absolwent". Jego osią jest tzw. "Indywidualny Plan Działania" konstruowany przy pomocy pośredników pracy i doradców zawodowych. W trakcie uczestnictwa w powyższym programie absolwenci biorą udział w tzw. "Warsztatach Poszukiwania Pracy", które ułatwić mają planowe i skuteczne poszukiwanie pracy. Priorytetem projektu - podobnie jak w przypadku "Pierwszej Pracy" - jest zwiększenie zatrudnienia i zatrudnialności bezrobotnych absolwentów.
Łatwiejszy start w życie zawodowe młodym umożliwić ma również szeroki wachlarz innych rozwiązań obejmujący m.in. umowy i staże absolwenckie, stypendia oraz prace społecznie użyteczne.
Opisane powyżej działania stawiają jako priorytet rozwiązanie problemów już istniejących, których obecnie odczuwalne nawarstwienie tłumaczyć można nieracjonalną i nieprzemyślaną polityką edukacyjną w Polsce.
Poprawy sytuacji w tej dziedzinie oczekuje się w działaniach dostosowujących ofertę edukacyjną do potrzeb rynku pracy. Zarys wytycznych znajduje się w "Strategii Rozwoju Kraju na lata 2007-2015". Obejmują one m.in.: podniesienie jakości edukacji w szkołach wszystkich szczebli, przywrócenie rangi i jakości edukacji zawodowej oraz - skierowany przede wszystkim ku starszym pokoleniom - rozwój kształcenia ustawicznego. Realizacja powyższych założeń wymaga w pierwszej kolejności nowej strategii edukacyjnej opartej na wspominanym już modelu 30-70 oraz dalszym dynamicznym, aczkolwiek kontrolowanym, rozwoju szkolnictwa wyższego z naciskiem na nauki techniczne i ścisłe.
Istotna jest również reorientacja postaw młodego pokolenia z bierności wobec własnej przyszłości zawodowej na jej świadome kształtowanie i zdolność płynnego dostosowywania się do zmian zachodzących w otoczeniu gospodarczym. Wśród obecnej młodzieży istnieją bowiem nadal duże rozbieżności zarówno w aspiracjach dotyczących rynku pracy, jak i ocenie ich kwalifikacji przez pracodawców.
Socjologowie postulują, aby część odpowiedzialności za niepowodzenia dzisiejszej młodzieży na rynku pracy zrzucić na ich rodziców. Większość życia zawodowego przepracowali oni w uprzednim, roszczeniowym systemie, wykształcając podobne postawy we własnym potomstwie. W twierdzeniach tych istnieć może ziarno prawdy, faktem pozostaje natomiast, iż obecne pokolenie "25-" jest ostatnim, które może jeszcze korzystać z tego wytłumaczenia.
Aleksandra Strojek,
specjalista ds. rynku pracy