Niestety za wino zapłacimy więcej!
Na rynku win trwają prawdziwe zmagania o cenę. Rozchwianie kursów walutowych spowodowało z jednej strony podwyżki, z drugiej zaś po raz pierwszy otworzyło tak potężny wachlarz wszelkiego rodzaju promocji producentów.
Rozchwianie rynków finansowych po koniec 2008 r. i na początku 2009 r., wpłynęło na osłabienie kursów wielu walut na rynkach pieniężnych i przyczyniło się do wzrostu cen wina. Porównując rozwijający się rynek wina w Europie z ostatnich kilku lat z sytuacją ze stycznia i lutego 2009 r. sprzedaż praktycznie załamała się, a i teraz w Europie sprzedaż win (liczona rok do roku) spadła o kilka procent. Wyjście z sytuacji nie jest jednak proste.
Mimo niekorzystnych kursów walut (osłabienia kursu w krajach konsumentów) zarówno producenci jak importerzy chcą po prostu zarobić. Nie zapominajmy jednak o konsumencie - na rynku tych szlachetnych trunków on też ma dużo do powiedzenia. Spowolnienie gospodarcze spowodowało nowe zachowania wśród konsumentów zorientowanych na oszczędniejsze zakupy. - To cena stała się wyznacznikiem upodobań konsumentów wina nie zaś dotychczasowe upodobania. Takie upodobania zaczęły jeszcze bardziej zmieniać strategie wytwórców win oraz importerów - tłumaczy Tomasz Wlazło, bezpośredni importer win, właściciel firmy Visfera.
- Po kilku miesiącach bardzo obniżonej aktywności importerów z krajów posiadających inną walutę niż euro, zmniejszonej lokalnej konsumpcji oraz po bardzo agresywnej polityce zastosowanej przez producentów win z Australii i RPA, europejscy producenci, szczególnie z Francji i Hiszpanii, zauważyli, że pełne magazyny to efekt globalnej sytuacji ekonomicznej, jaka do tej pory nie miała miejsca - wyjaśnia sytuację Wlazło.
Choć na początku na przykład francuscy producenci nie chcieli słyszeć nawet o zmianie polityki cenowej (uważając, że ich wino musi po prostu kosztować tyle samo euro ile wcześniej), wykorzystanie sytuacji przez pozaeuropejskich producentów win dało im wiele do myślenia. W podjęciu decyzji pomogli im również importerzy, którzy próbowali wymusić obniżkę cen, by w ten sposób zrekompensować sobie wiosenne podwyżki cen.
Po gwałtownym załamaniu się poziomu importu część producentów udzieliło rabatów (lato 2009) pierwszy raz na tak masową skalę. W związku z tym zaczęto organizować "promocje" na sprzedaż win. Okres wakacyjny to czas, kiedy to winiarze wspomagali konsumentów krajów europejskich obniżając znacząco ceny win przy większych zakupach. Oczywiście taka polityka nie opierała się tylko na chwilowym impulsie i z drugiej strony presji importerów. Nie zapominajmy o pojęciu cyklu w winiarstwie.
Proces produkcji jest związany z porami roku, w październiku i listopadzie magazyny powinny być puste, aby zrobić miejsce dla kolejnego rocznika (2009). Do czasu opróżnienia magazynów u importerów - w tym także w Polsce - i oczekując na dalsze umacnianie złotego będziemy więcej płacić za wino niż w 2008 roku.
Grzegorz Stech, INTERIA.PL
Czytaj również:
Kac i zwolnienie - konsekwencje zaglądania do butelki