Rośnie czy leży?
Rosyjski rząd zlecił rodzimym biznesmenom, aby zaprojektowali plan ratowania narodowej gospodarki W połowie października prezes Alfa Group, Michaił Fridman, spotkał się z prezydentem Rosji w sprawie długotrwałego konfliktu z British Petroleum.
Jednak tematem rozmowy nie był problem zagranicznej współpracy, o którego rozwiązanie przyszedł prosić rosyjski przedsiębiorca. Dmitrij Miedwiediew przedstawił nową ideę - zlecił Friedmanowi pomoc przy wyprowadzeniu Rosji z kryzysowej zapaści. Oficjalnie rząd potwierdza, że gospodarka rośnie od czterech miesięcy. W trzecim i czwartym kwartale można spodziewać się dalszego wzrostu, prognozował niedawno minister finansów Aleksiej Kudrin. Jednak tendencja wzrostowa nie wydaje się szczególnie stabilna, o czym przypomniał były szef Rosstata Władimir Sokolin.
12 października w wywiadzie dla tygodnika "Itogi" powiedział on, że gospodarka rosyjska leży na dnie, a trendu wzrostowego na razie nie widać. Departament analiz Alfa banku prognozuje, że po krótkim ożywieniu rosyjska gospodarka doświadczy kolejnego załamania już w 2010 r. Aby zapobiec czarnemu scenariuszowi, rząd postanowił poprosić przedsiębiorców o pomoc. W konsultacjach uczestniczą nie tylko duże firmy, lecz także mały i średni biznes. Zasadniczo nic nowego nie wymyślono- zmniejszenia podatków, ograniczenia władzy urzędników, rozwoju infrastruktury, dywersyfikacji gospodarki i przyciągnięcia inwestycji. Jednakże tym razem rząd deklaruje gotowość wysłuchania ich propozycji.
Dużym dają, małym zabierają
Kilka tygodni temu rosyjski rząd zadeklarował zmniejszenie wydatków na działania antykryzysowe, co wbrew pozorom oznacza dobrą wiadomość dla małych i średnich przedsiębiorstw. Do tej pory państwowa pomoc obejmowała tylko duże korporacje, zaś małe firmy doświadczały jeszcze dokładniejszej kontroli podatkowej. Wielu przedsiębiorców żali się na samowolę urzędników, którzy odgórnie wyznaczają zaległy podatek, bez wcześniejszego zbadania sytuacji finansowej kontrolowanej firmy? Przewodniczący komitetu podatkowego związku małych i średnich przedsiębiorstw, Michaił Orłow, wyraża nadzieję, że kiedy zakończy się kryzys, podatki będzie można znów płacić zgodnie z prawem. Dodaje on, że podstawowe problemy małych i średnich przedsiębiorstw w żaden sposób nie są związane z kryzysem. Rosyjski system podatkowy jest zbyt skomplikowany dla przeciętnego przedsiębiorcy, komentuje partner prawniczej firmy Taxadvisor Dmitrij Kostalgin. Uproszczenie podatków może zatem okazać się silnym bodźcem do poprawienia warunków gospodarowania w Rosji. Pewne jest, iż należy również wprowadzić odpowiedzialność karną urzędników i kontrolerów podatkowych. Eksperci są przekonani, że warto także rozszerzać praktykę przyznawania tzw. patentów. Jest to forma podatku, w której przedsiębiorca raz na rok płaci konkretną kwotę na rzecz państwa. Procedura ta zdecydowanie ułatwia funkcjonowanie w biznesie, jednak rząd obawia się, że firmy zaczną wykorzystywać zmianę w celu unikania podatków. Zaufać przedsiębiorcom Analitycy Alfa banku proponują nie tylko zmieniać politykę podatkową, lecz także udzielać więcej rządowych gwarancji kredytowych.
Z tą propozycją zgadzają się również wszystkie związki przedsiębiorców. Jednak rząd musi zrozumieć, że efekt tych działań będzie można w pełnym zakresie odczuć dopiero za 5-15 lat, mówi ekonomista banku Uralsib Władimir Tikhomow. Rosyjscy przedsiębiorcy proponują również gwarancje rządowe na kredyty udzielane w celu poprawy infrastruktury oraz importu zachodnich technologii. W tym celu trzeba nie tylko wprowadzić międzynarodowe standardy produkcyjne, ale także uprościć procedury wizowe dla zagranicznych menedżerów. Warto zauważyć, że od czasu rewolucji październikowej w 1917 r. przez ponad 70 lat na terenie Związku Radzieckiego nikt nie słyszał o własności prywatnej. Trudno zatem oczekiwać, że po zaledwie 20 latach wolnego rynku w Rosji wykształciło się pokolenie zdolne funkcjonować w gospodarce kapitalistycznej. Do dalszego rozwoju konieczny jest zatem import wiedzy, doświadczenia i nowoczesnych metod zarządzania. Kolejna propozycja firm dotyczy powrotu do ulgi inwestycyjnej.
Pozwala ona przedsiębiorcy na zmniejszenie podatku o 50 proc., jeżeli udowodni, że pieniądze zostaną zainwestowane w rozwój jego firmy. Ulga ta obowiązywała już wcześniej, ale została zniesiona w 2002 r., kiedy stwierdzono, że przedsiębiorcy wykorzystują ją w celu unikania podatków. Wtedy jednak zmniejszono również stawkę podatkową z 35 do 24 proc. (obecnie 20 proc.). Natomiast biznesmeni narzekają, że bez ulg nie mają za co inwestować. W Alfa banku policzyli, że w pierwszym kwartale br. udział inwestycji w PKB Rosji spadł do 12 proc., zaś optymalny dla rozwoju kraju poziom inwestycji wynosi ok. 25-30 proc. PKB. Przedsiębiorcy przypominają rządowym ekspertom również o wysokim oprocentowaniu pożyczek. Przeciętna oferta banku to 21 proc., co oznacza, że zaciągnięcie siedmioletniego kredytu na dwa miliony rubli oznacza konieczność spłaty prawie dwukrotności pożyczonej kwoty! Jednak banki nie zamierzają zmniejszać stóp procentowych, ponieważ kredytobiorcy długów zwyczajnie nie oddają. Jeszcze niedawno rosyjscy bankierzy obawiali się drugiej fali kryzysu wywołanej toksycznymi kredytami, widocznie przyszłość nadal stanowi dla nich wielką niewiadomą. Holenderska choroba Od kilku tygodni można zaobserwować aprecjację rosyjskiej waluty wobec koszyka euro-dolarowego. Przyczyną wzrostu wartości rubla może być powolna poprawa sytuacji gospodarczej w kraju oraz coraz wyższa cena ropy. Wobec nasilenia tych zjawisk rosyjscy przedsiębiorcy ostrzegają przed tzw. chorobą holenderską. Termin ten został wprowadzony przez tygodnik "The Economist" w 1977 r., aby opisać gospodarcze konsekwencje odkrycia złóż gazu ziemnego w Holandii. Choroba holenderska pojawia się wtedy, kiedy wzrasta popyt zagraniczny na nowo odkryty surowiec. Wówczas rośnie również wartość waluty kraju eksportującego. Jej aprecjacja powoduje zaś, że inne krajowe produkty eksportowe stają się na globalnym rynku mniej konkurencyjne. W rezultacie zmniejsza się ogólny poziom eksportu, a z powodu relatywnie tańszych produktów zagranicznych wzrasta import, co w konsekwencji pogarsza bilans handlu zagranicznego. Istnieją trzy podstawowe sposoby zwalczania choroby holenderskiej.
Po pierwsze należy ograniczyć wzmacnianie krajowej waluty. Wprawdzie bank centralny Rosji regularnie wkracza na rynek i kupuje dolary oraz euro, jednak pozwala jednocześnie na aprecjację rubla poprzez stopniowe przesuwanie poziomu interwencji, co niepokoi przedsiębiorców. Po drugie, trzeba rozważnie gospodarować zarobionymi na eksporcie pieniędzmi. W tym celu rosyjskie ministerstwo finansów stworzyło Fundusz Narodowego Bogactwa, który stanowi swoistą poduszkę bezpieczeństwa dla rosyjskich przedsiębiorstw. Ponadto częściowo załatano dziurę budżetową środkami z Funduszu Stabilności. Po trzecie, należy intensywnie inwestować w zwiększenie konkurencyjności rodzimych producentów.
O to zatroszczył się sam premier Władimir Putin, który podczas swojej ostatniej wizyty w Pekinie podpisał z Chinami umowę handlową na kwotę 3,5 mld dolarów. Wydaje się zatem, że rosyjska gospodarka doświadcza zaledwie łagodnej formy choroby holenderskiej, aczkolwiek przedsiębiorcy wolą zawczasu przypominać rządowi o swoich interesach. Zegar tyka Pomimo gwałtownego rozwoju Rosji przed kryzysem, teraz znów trzeba poprawiać klimat biznesowy, gwarantować ochronę własności prywatnej, a także reformować system podatkowy. Obecnie moc wytwórcza fabryk w najlepszym przypadku wykorzystywana jest w 20 proc. Gospodarka rosyjska ma ogromny potencjał rozwoju i kiedy tylko moce produkcyjne będą bardziej wykorzystywane - kraj znów zacznie się rozwijać. Jednak czasu jest niewiele, grupa inwestycyjna Renaissance Capital prognozuje, że kolejne załamanie rosyjskiej gospodarki nastąpi już w 2013 r. l
KAMIL PIKUŁA - Autor jest byłym pracownikiem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie