Unia chce wydrzeć pieniądze z funduszy

To, gdzie polskie fundusze emerytalne inwestują pieniądze ubezpieczonych - w kraju czy za granicą i w jakim procencie - jest wewnętrzną sprawą Polski, a nie Unii Europejskiej. Nasz rząd prezentował takie stanowisko od czasu akcesji Polski do UE i dotąd go nie zmienił - powiedział w piątek PAP wiceminister pracy Marek Bucior.

W piątek "Gazeta Wyborcza" napisała, że Brukseli nie podoba się, iż polskie fundusze emerytalne mogą inwestować za granicą tylko do 5 proc. oszczędności przyszłych emerytów. Komisja Europejska jest zdania, że ograniczenia te powinny zostać zniesione. Według "GW" nie godzi się na to minister finansów Jacek Rostowski, który woli, aby OFE kupowały polskie obligacje skarbowe i w ten sposób pomogły łatać dziurę budżetową.

- Według KE limity są sprzeczne z traktatem akcesyjnym i unijną zasadą wolnego przepływu kapitału - napisała GW. Dodała, że w kwietniu Komisja zagroziła Polsce, iż wystąpi przeciwko naszemu rządowi do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Biuro prasowe Ministerstwa Finansów poinformowało w piątek PAP, że resort "nie wie nic o tym, aby minister finansów nie godził się na zwiększenie limitów zagranicznych inwestycji OFE, ze względu na potrzeby budżetowe". MF dodało, że "sprawa ta nie podlega ministrowi finansów, lecz pracuje nad nią resort pracy".

Wiceminister Bucior powiedział w piątek PAP, że "z prezentowanego od wielu miesięcy przez rząd stanowiska wynika, iż sprawa inwestycji zagranicznych OFE jest wewnętrzną sprawą państwa polskiego. Dotyczy bowiem inwestowania środków zgromadzonych przez OFE, które wykonują zadania publiczne".

- Trzeba pamiętać, że systemy zabezpieczenia społecznego w Unii Europejskiej podlegają koordynacji, a nie zasadzie wolnego przepływu kapitału - powiedział Bucior. Dodał, że polskie stanowisko w sprawie inwestycji OFE za granicą było konsekwentnie prezentowane również w trakcie negocjacji akcesyjnych. - A skoro UE nie miała wówczas zastrzeżeń, że nie przestrzegamy zasady swobody przepływu kapitału UE, to obecne zarzuty KE nie mogą spotkać się z pozytywną odpowiedzią ze strony Polski - wyjaśnił.

Ekspert Business Centre Club Wojciech Nagel poinformował PAP, że jeszcze w styczniu powstała przy ministrze finansów specjalna grupa robocza, której był członkiem, zajmująca się reformą OFE. "Rekomendowała ona poszerzenie zakresu inwestycji OFE za granicą stopniowo tak, aby w 2014 r. ich maksymalny limit wyniósł 30 proc. Udział w pracach zespołu brali również przedstawiciele Ministerstwa Finansów, Komisji Nadzoru Finansowego, Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej."

- Być może minister finansów nie chce teraz zgodzić się na zwiększenie limitu inwestycji zagranicznych OFE, bo woli, żeby kupowały one obligacje skarbowe będące wygodnym narzędziem uzyskiwania dochodów budżetowych. Nie sposób jednak tego zaakceptować - powiedział Nagel.

Zaznaczył, że na razie KE tylko grozi Polsce skargą do ETS. - Jeżeli zatem nasz rząd zdecyduje się zrealizować rekomendację zespołu eksperckiego, to Polsce nie powinno nic grozić ze strony Unii. Zmiana przepisów powinna jednak nastąpić szybko i wejść w życie od początku 2010 r. - podkreślił ekspert BCC.

Także ekspert rynku emerytalnego Krzysztof Lutostański powiedział PAP, że na razie nie sposób przewidzieć, czy KE wystąpi przeciwko Polsce do ETS w związku obowiązującym w naszych przepisach limitem zagranicznych inwestycji OFE. - Wymaga to jeszcze wielu rozmów, negocjacji - dodał. Według niego "z czasem OFE powinny mieć możliwość inwestowania za granicą więcej niż 5 proc. oszczędności ubezpieczonych, ale całkowity brak ograniczeń w tym zakresie też nie byłby dla Polski korzystny".

- Co roku limit ten powinien być zwiększany o kilka procent tak, aby po kilkunastu latach osiągnąć poziom 25-30 proc. kwot zgromadzonych w danym funduszu emerytalnym. Jest to ważne ze względu na dywersyfikacje ryzyka OFE, które nie powinny być uzależnione tylko od polskiej giełdy - powiedział Lutostański.

Nie widzi on zagrożenia w tym, że więcej pieniędzy przyszłych polskich emerytów byłoby inwestowane za granicą, na giełdach, które w czasie kryzysu finansowego poniosły większe straty niż giełda polska. - Oszczędzanie na emeryturę to perspektywa 30-40 lat, a w takim czasie sytuacja na giełdach zmienia się wielokrotnie. Generalnie łatwiej jest odrobić straty, jeśli pieniądze są lokowane na dużych giełdach, takich jak np. londyńska, niż na małych, jak np. polska - uważa Lutostański.

Ekspert przypomniał, że już 10 lat temu, gdy wchodziła w życie reforma emerytalna, była mowa o tym, że OFE będą mogły coraz więcej inwestować za granicą. - Teraz rząd powinien wywiązać się z tych obietnic - dodał.

Czytaj także:

Fundusze emerytalne bez gwarancji zysku!

Nie będzie godziwych emerytur

154 tys. osób zmienilo OFE

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »