Katastrofa dochodów z VAT w lutym, czyli utracone cztery miesiące

Gdy słuchaliśmy optymistycznych ocen na temat wzrostu dochodów budżetu państwa z VAT za styczeń 2016 r. wszyscy pukali się w czoło: przecież w ciągu jednego miesiąca nie stało się nic, co tłumaczyłoby ten "sukces": można przecież w bardzo prosty sposób zwiększyć dochody z tego podatku blokując lub tylko przesuwając w czasie jego zwroty. Średniomiesięcznie wypłaca się z budżetu ponad 7 mld zł - manewr jest duży - ale na krótką metę.

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015

Podmiotom zajmującym się wyłudzeniami tychże zwrotów ("międzynarodowa optymalizacja w VAT"), zwłaszcza przy pomocy tzw. transakcji stalowych, grzecznie i bez przeszkód wypłacane "należne zwroty", natomiast często blokuje się ich wypłaty małym i nieważnym: oni na pewno poczekają. W ten sposób można "poprawić ściągalność" tego podatku, ale to tylko pozory: czar prysł już za luty, gdy dochody z tego podatku spadły do zwykłego, czyli "liberalnego" poziomu, który był niższy nawet od katastrofalnej dla tego podatku wysokości za luty 2015 r.

Reklama

I może być tak dalej, bo nie zrobiono nic aby przynajmniej załatać najbardziej rażące luki w tym podatku. Odwołany niedawno wiceminister finansów, który ponoć zajmował się tym problemem, mówił coś o jakichś "instrumentach informatycznych", które mają dać efekty fiskalne.

Być może nie znał się na "szczegółach" podatkowych, zawierzył podwładnym, których "odziedziczył" po liberałach, którzy chyba kwestionują podatkowy program wyborczy rządzącej partii. Dlaczego? Nie wiem, ale być może ten etap mamy już za sobą. W sumie licząc, że dziennie tracimy około 100 mln zł w tym podatku, bilans pierwszych czterech miesięcy przedstawia się raczej ponuro.

Co trzeba więc robić? Odpowiedź jest wciąż taka sama jak na jesieni zeszłego roku. Trzeba uchwalić możliwie najszybciej nową ustawę o podatku od towarów i usług, bo obecnego gniota nikt już nie naprawi.

Nazwijmy rzecz po imieniu: to zmiany dokonane w tej ustawie w ciągu ostatnich 8 lat są główną przyczyną corocznej utraty ponad 30 mld zł. Ktoś te przepisy napisał, a teraz pilnuje, aby ich nikt nie usunął. Mamy tego dość jednoznaczne dowody. Projekt nowej ustawy o podatku od towarów i usług, opracowany w 2015 roku przez ówczesną opozycję, m.in. likwidował najważniejszą lobbystyczną zdobycz, czyli stawkę 0% na złom, metale kolorowe i ostatnio elektronikę: branże nie płacą dzięki temu ani grosza podatku, za to uzyskując gigantyczne zwroty. Ile? A tego nikt nie chce ujawnić. Ostrożny szacunek za zaszły rok wynosi co najmniej 6 mld zł.

W kampanii wyborczej beneficjenci tych przywilejów po cichu lub głośno popierali swoich dotychczasowych dobroczyńców raczej żyjąc w przekonaniu, że nikt nie upomni się tu o interes publiczny. Wynik wyborów był jednak inny, więc pojawiły się publiczne apele tychże beneficjentów wyrażające "zaniepokojenie" możliwością utraty swoich przywilejów. Z ulicy Świętokrzyskiej szybko popłynęły uspokajające sygnały, że program wyborczy zwycięskiej partii nie ma dla nich żadnego znaczenia. Nawet zamówiono jakąś ekspertyzę, że likwidacja opodatkowania stali doprowadziła do ... wzrostu dochodów budżetowych. Ciekawe, ile kosztowały te odkrycia: ponawiam więc publiczne zapytanie, na które nie dostałem dotychczas odpowiedzi, czy był przetarg publiczny za opracowanie tej "ekspertyzy", dlaczego wybrano ten podmiot, mimo że raczej nie zajmował się dotychczas tym podatkiem, i oczywiście ile to kosztowało. Jest to formalne pytanie do rzecznika prasowego ministerstwa finansów.

Jak dotąd nie zrobiono niestety nic dla naprawy tego podatku. Z dniem 1 kwietnia br. miały wejść w życie jakieś "małe zmiany" (zmiana miała być nie "mała" tylko "dobra"), ale i to było za trudne. Lecą w dół również dochody z akcyzy. W podatku od towarów i usług nic się nie poprawi, gdy będzie nim rządzić obecna ustawa. Szkoda tylko tych zmarnowanych miesięcy. Ostatnie pomysły reformatorskie są wręcz zabawne: dla małych firm, które dziś są zwolnione od podatku (sprzedaż do 150 tys. zł) ma być wprowadzony jakiś ryczałt, co ma im ułatwić życie. Podatników zwolnionych od podatku jest grubo ponad pół miliona i nikt nawet nie wie, jaka ich część legalnie korzysta z tego przywileju, bo nie ma tu nawet najprostszych informacji składanych do organów podatkowych o wysokości uzyskanej sprzedaży. Projekt ustawy z 2015 r. likwidował tę lukę, ale on dla funkcjonariuszy ze Świętokrzyskiej nie ma żadnego znaczenia. Być może nie jest tam również znany fakt, że ryczałty w tym podatku już są (m.in. dla taksówkarzy) i jakoś nie dają one sukcesów fiskalnych. Jak widać najlepiej zajmować się problemami, które nie mają żadnego znaczenia.

Witold Modzelewski, Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytut Studiów Podatkowych

Dowiedz się więcej na temat: kontrola podatkowa | fiskus | VAT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »