Uwaga, nowy podatek

Komisja Europejska przedstawiła nowe stawki podatku dla produktów energetycznych, takich jak energia elektryczna, gaz czy benzyna. To znaczący fakt, który całkowicie przesłonił spory wokół podziału nowego budżetu unijnego oraz wydarzenia w Grecji, Portugalii i Włoszech.

Dziś od większości nośników energii płacona jest akcyza, która jest tzw. podatkiem zharmonizowanym, co w praktyce oznacza tyle, że obowiązują minimalne stawki podatku wynegocjowane i przyjęte w ramach Unii.

Filozofia, według której zostały skalkulowane nowe stawki, wpisuje się w priorytetową teraz dla unijnych urzędników walkę z nadmierną emisją CO2. Reforma opodatkowania nośników energii takich jak węgiel, benzyna, olej opalowy, LPG czy energia elektryczna sprowadza się do konstruowania stawek w oparciu o dwa elementy. Pierwszy to akcyza, którą płaci się już dziś. Jej stawka zależy od efektywności energetycznej danego nośnika. Drugim elementem ma być podatek węglowy. Jego konstrukcja jest stosunkowo prosta. Za każdą wyemitowaną przez dany nośnik energii tonę CO2 mamy zapłacić 20 euro (czyli według obecnego kursu około 80 zł). Z tych dwóch komponentów powstałaby ostateczna minimalna stawka nowego podatku.

Reklama

LPG po 4 złote?

Skala podwyżek jest różna. W przypadku benzyny wykorzystywanej do celów napędowych jest to np. wzrost z 359 euro za 1 tys. litrów do 360 euro. Dla ropy z 330 do 390 euro. Ale nie w każdym przypadku jest tak dobrze. W przypadku LPG stawka ma wzrosnąć z obecnych 125 euro z 1 tys. kg do 500 euro, czyli czterokrotnie. Gdyby przeliczyć to po obecnym kursie na złote opodatkowanie LPG wzrosłoby zatem z około 500 zł za 1 tys. kg do 2000 zł. Po takiej podwyżce cena litra LPG skoczyłaby na polskich stacjach z obecnych 2,30-2,70 zł, do prawdopodobnie 3,60-4 zł.

Również w przypadku nośników energii wykorzystywanych do celów grzewczych i energetycznych czekałaby nas podwyżka stawek. Najmniejsza w przypadku energii elektrycznej. Tu stawka miałaby wzrosnąć nieznacznie, bo z 0,5 euro za MWh do 0,54 euro, czyli zaledwie o 4 euro-centy. Z pozostałymi nośnikami energii nie byłoby już jednak tak dobrze. Stawka na węgiel i koks miałaby np. wzrosnąć z 0,15 euro za GJ (gigadżul) do 2,04, czyli ponad trzynastokrotnie. W polskich warunkach przełożyłoby się to na wzrost ceny tony węgla z obecnych około 700 zł, do nawet 1200 zł za tonę.

Im większa akcyza tym większy VAT

A trzeba pamiętać, że wzrost obciążeń podatkowych na tym się nie skończy. Od ceny nośników energii pobierany jest jeszcze VAT. I to - co w tym przypadku szczególnie ważne - również od kwoty wliczonej w cenę akcyzy. Im większa zatem akcyza, tym większy i płacony VAT.

Konstrukcja jest w tym przypadku prosta. Jeśli cena netto towaru to 80 zł, a akcyza np. 20 zł, to VAT naliczany jest dziś od 100 zł (80 zł plus 20 zł). Przy stawce 23 proc. wyniesie zatem 23 zł, a cała cena 123 zł (z tego państwo zabierze 43 zł). Gdy akcyza rośnie, rośnie także VAT. Załóżmy, że wzrost akcyzy wynosi 100 proc. Mamy zatem cenę netto towaru 80 zł, akcyzę 40 zł i VAT, który teraz wyniesie już nie 23 zł, a aż 27,60 zł. Mimo, że akcyza jest wyższa o 20 zł, cena ostateczna wzrośnie zatem nie do 143 zł (poprzednie 123 zł plus 20 zł podwyżki na akcyzie), ale do 147,60 zł. Po podniesieniu akcyzy o 20 zł, cena jest zatem wyższa o 24,60 zł.

Impuls inflacyjny będzie zauważalny

To kolejny powód, dla którego do propozycji Komisji Europejskiej należy podchodzić ostrożnie. Impuls inflacyjny, który może przynieść zmiana zasad opodatkowania nośników energii, będzie zauważalny. Mimo, że cały proces ma być mocno rozciągnięty w czasie.

Dochodzenie do "nowych stawek podatku energetycznego" miałoby się odbyć w okresie od 2013 do 2018 roku w przypadku paliw silnikowych. W okresie sześciu lat minimalne stawki podatków energetycznych podnoszono by stopniowo do docelowego poziomy zaproponowanego przez Komisję Europejską. Inny plan ma Komisja w przypadku paliw służących do ogrzewania oraz energii elektrycznej. Tutaj wzrost stawek miałby nastąpić już w 2013 roku.

Dla niektórych państw możliwe miałoby także być wynegocjowanie dłuższych okresów na dostosowanie minimalnego poziomu opodatkowania do nowych unijnych minimów. Nie dłuższe jednak niż trwające do 2028 roku. Jednym z krajów, który będzie z pewnością tym rozwiązaniem zainteresowany będzie Polska, której energetyka w zdecydowanej większości oparta jest nadal na węglu. Polski resort finansów już zresztą zasygnalizował, że jest przeciwny reformie systemu opodatkowania energii. Podobne stanowisko mogą zająć także inne kraje naszego regionu. Wydaje się jednak, że reforma systemu opodatkowania nośników energii jest w perspektywie najbliższych kilku lat nieunikniona.

Polska nie jest gotowa

Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku walki o jak najdalsze odsunięcie tej reformy w czasie. Polska gospodarka nie jest i długo jeszcze nie będzie gotowa na podatek węglowy. Żadne polityczne i ekonomiczne profity, którymi mogłaby nas chcieć przekonać do niego unijna biurokracja, nie będą w stanie zrekompensować nam strat, które przyniesie wprowadzenie proponowanych przez Komisję Europejską nowych zasad opodatkowania nośników energii.

Marek Kutarba

Autor jest zastępcą redaktora naczelnego Dziennika Gazety Prawnej.

Śródtytuły od redakcji INTERIA.PL

Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »