Czy dzięki łupkom Polska stanie się mocarstwem?

Geologia rzadko budzi emocje laików. Łupki gazonośne to spektakularny wyjątek. Czy rzeczywiście możemy się stać energetycznym mocarstwem? Pod jakimi warunkami?

Najnowsze prognozy Międzynarodowej Agencji Energii mówią, że znaczenie gazu będzie rosło. To surowiec strategiczny. MAE wręcz pisze, że nadchodzi dla gazu "złota era". Do roku 2035 zużycie błękitnego paliwa wzrośnie aż o 50 proc. Wszystko, co dotyczy gazu, jest szeroko komentowane. Szczególnie interesująca dyskusja toczy się wokół tzw. niekonwencjonalnych złóż surowca, do których należą także złoża gazu łupkowego.

Czy te łupki dadzą gaz?

Według analityków amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej, Polska może mieć największe w Europie zasoby gazu łupkowego.

Możliwe do eksploatacji złoża gazu łupkowego w Polsce wynoszą blisko 5,3 bln m sześc. - mówią wstępne szacunki. Gdyby te dane zostały potwierdzone, oznaczałoby to, że Polska ma zasoby surowca (biorąc pod uwagę obecne zużycie) na ponad 300 lat. Jednak to wciąż szacunki - za mało, by tworzyć profesjonalne plany rozwoju wydobycia. Na razie z otwieraniem szampanów trzeba więc zaczekać.

Reklama

- We wrześniu tego roku dysponować będziemy pełnymi danymi na temat tego, ile wynoszą zasoby gazu łupkowego w Polsce. Trwają bowiem analizy przeprowadzane przez Państwowy Instytut Geologiczny i amerykańską służbę geologiczną - mówi Henryk Jezierski, podsekretarz stanu Ministerstwa Środowiska i Główny Geolog Kraju, wstrzymując się od komentarzy dotyczących zasobów gazu.

Ostrożny jest także potentat na naszym rynku gazowym, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Spółka przeprowadziła wprawdzie pierwszy próbny odwiert w poszukiwaniu gazu niekonwencjonalnego tzw. Markowola- 1 w lipcu 2010 r. na Lubelszczyźnie.

Przeprowadzone zostały także dwa pierwsze w Polsce zabiegi szczelinowania. Z dostępnych informacji wynika jednak, że przepływ gazu nie jest aż tak duży, aby wieścić triumf. Lepiej pod tym względem wypadł drugi odwiert wykonany na Pomorzu w okolicach Wejherowa, tzw. Lubocino- 1. Wiercenie do głębokości 3,5 km zakończono w marcu 2011 r. "W odwiercie tym, w łupkach sylurskich, stwierdzono obiecujące przepływy gazu, ale analizy potrwają jeszcze kilka miesięcy" - poinformowała spółka.

Nic więc dziwnego, że prezes potentata Michał Szubski, zagadywany o gaz łupkowy, nie chce dawać jednoznacznych odpowiedzi i tłumaczy, że potrzebne są jeszcze szczegółowe badania. Tę wstrzemięźliwość należy ocenić pozytywnie - po co rozbudzać nadzieje, gdy wciąż o łupkach gazonośnych wiemy bardzo mało?

Technologia i pieniądze

A jeśli polskie łupki okażą się zasobne w gaz? Trzeba jasno powiedzieć, że żadna polska czy europejska firma nie dysponuje kompleksową technologią potrzebną do eksploatacji łupków gazonośnych.

Przykład pierwszych odwiertów wykonanych na rzecz PGNiG dobitnie to ilustruje. O ile wiercenia przeprowadzały spółki wiertnicze z Grupy Kapitałowej PGNiG (sam tylko potentat wykonał około 1725 odwiertów), to już kluczowego zabiegu szczelinowania nie byliśmy w stanie samodzielnie przeprowadzić. Na odwiercie Markowola-1 skorzystano, jak przyznaje PGNiG, z technologii firmy Halliburton.

W praktyce oznacza to, że polskie firmy (i nie tylko) będą zmuszone kupić licencje. Prawa patentowe w branży naftowej są wyjątkowo dobrze chronione i kosztowne. Aby więc zagospodarować polskie złoża gazu łupkowego, PGNiG będzie musiał wydać nie miliony, lecz miliardy. Czy stać na to PGNiG?

Jeden otwór to minimum kilkanaście milionów złotych. Tymczasem, aby opłacalnie eksploatować złoże, takich otworów trzeba wykonać bardzo dużo (w USA - już ponad 35 tys.).

O tym, że kwestie finansowe mogą być poważnym problemem, mówi także wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski.

- Niewątpliwie to właśnie bariera finansowa przesądzać będzie o tempie prac w zakresie wydobycia gazu łupkowego. Możliwości polskich firm są bowiem ograniczone, zważywszy na koszt wykonania tylko jednego odwiertu - sięgający około 40-50 mln złotych. Podstawowym kosztem tego procesu jest zabieg szczelinowania. Ponadto "żywotność" jednego odwiertu to około 24 miesięcy, po czym trzeba ponowić proces, co wiąże się oczywiście z kolejnymi kosztami. Niestety, polskie firmy nie są na tyle zasobne, by cały czas mogły inwestować.

Zagrożenia i bariery

Czy więc łupki mogą się rozbić o finansową rafę? Niekoniecznie. Egipt także nie jest potentatem finansowym, a produkuje miliony ton ropy i miliardy metrów sześciennych gazu ziemnego.

Jak to możliwe? Technologię i pieniądze na inwestycje dają ci, którzy nad Nilem chcą wydobywać węglowodory. Najpewniej podobny mechanizm trzeba będzie zastosować i u nas.

Zainteresowane polskimi łupkami są liczne zagraniczne firmy. A skoro tak, to one mogłyby sfinansować poszukiwania i wydobycie. W przyszłości ich nakłady finansowe byłyby zwracane ze sprzedaży odkrytego gazu, a po spłacie firmy te także partycypowałyby w części zysków.

Kluczowym czynnikiem mogącym zahamować lub wręcz uniemożliwić eksploatację łupków gazonośnych są kwestie dotyczące jej wpływu na środowisko naturalne. W UE świadomość ekologiczna jest coraz większa, a rządy coraz bardziej w tych kwestiach liczą się z opinią publiczną.

- Przypatrujemy się problemowi, a nasze największe zainteresowanie budzi kwestia zastosowanej technologii. Z informacji płynących z USA wiemy, że stosowana przy wydobyciu gazu z łupków gazonośnych technologia może być destrukcyjna dla środowiska naturalnego - mówi Jacek Winiarski, rzecznik Greenpeace w Polsce.

- Do odwiertów wpompowywana jest bowiem duża ilość wody z dodatkiem specjalnych chemikaliów. Prowadzi to do zanieczyszczenia wód.

Jak zaznacza: - Na razie o łupkach gazonośnych możemy się wypowiadać na dużym stopniu ogólności. Wciąż bowiem nie wiemy, ile gazu w tego typu złożach się znajduje i czy eksploatacja będzie opłacalna. O tym, że eksploatacja nie szkodzi środowisku, przekonują urzędnicy.

- Chciałbym podkreślić, że firmy w Polsce prowadzą prace wiertnicze w sposób nie zagrażający środowisku naturalnemu - mówi minister Jezierski.

- Prace są monitorowane przez odpowiednie instytucje i jak dotąd nie mamy żadnych sygnałów, by prowadzony proces był niebezpieczny dla środowiska.

Według Piotra Litwy, prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, przepisy dobrze chronią środowisko.

- W zakresie bezpieczeństwa i ochrony środowiska są one na tyle restrykcyjne, że ograniczają niepożądane skutki prowadzonych działań - zapewnia szef WUG-u.

Zdaniem ministra Budzanowskiego, trzeba "unikać histerii". - Dotychczasowe badania wykazały, że przy dokonywaniu odwiertów nie doszło do żadnego skażenia środowiska. Odwierty wykonywane są na głębokości 3 kilometrów, a więc poniżej poziomu wód, które mogłyby ewentualnie zostać skażone np. na skutek wycieku substancji chemicznych - podkreśla Budzanowski.

- Dbamy o środowisko i nie prowadzimy rabunkowej gospodarki - przekonuje wiceprezes PGNiG-u Marek Karabuła. - Żeby firma dostała pozwolenie na wykonanie odwiertu, musi sprostać wymogom ponad 130 rozporządzeń i przepisów.

Co się komu opłaci

Nawet najlepsze chęci nie wystarczą, jeśli okaże się, że gaz z łupków gazonośnych będzie zbyt drogi.

- Ile będzie kosztowało wydobycie gazu ze złóż łupkowych w Polsce? Trudno o jednoznaczne wyliczenia - przyznaje Marek Kamiński, dyrektor działu doradztwa inwestycyjnego Ernst & Young.

- Według ekspertów, może to być koszt rzędu 300 dolarów za 1000 m sześc. gazu.

Przy obecnej cenie za rosyjski gaz, jaką płaci PGNiG (około 320 dolarów za 1000 m sześc.), wydobycie gazu łupkowego jest stosunkowo mało zyskowne.

Z drugiej strony, ewentualne wdrożenie eksploatacji na szerszą skalę prawdopodobnie obniżyłoby koszta. Jednak należy przypomnieć, że zapotrzebowanie na gaz będzie rosło, co oznacza także wzrost cen. Niedawno szefowie rosyjskiego Gazpromu informowali, że na koniec roku cena 1000 m sześc. gazu wzrośnie nawet do 500 dol. W takim kontekście eksploatacja "za drogiego" gazu z łupków byłaby zdecydowanie opłacalna.

Do rachunku ekonomicznego warto też wprowadzić trudniej wymierną wartość - bezpieczeństwo paliwowe kraju. Oparcie się w większym stopniu o nowe, własne źródła paliwa, a nawet sama potencjalna możliwość wydobycia stawia nas też w lepszej pozycji negocjacyjnej w rozmowach z tradycyjnymi dostawcami.

Gaz łupkowy w Europie to - nie zapominajmy - potencjalny czynnik mogący zmienić cały rynek gazu, silnie wpływający na ceny i strukturę importu. Wokół łupkowej kwestii widać więc wyraźne działania tych, którzy w przypadku uruchomienia wydobycia na szeroką skalę mieliby wiele do stracenia. Oficjalnie nikt się nie sprzeciwia, słychać jednak głośne wątpliwości...

- Rosja obawia się, że gaz łupkowy mógłby zrewidować dotychczasową politykę cenową w Europie - przyznaje wprost europoseł Bogdan Marcinkiewicz.

Także tzw. lobby atomowemu gaz łupkowy może nie przypaść do gustu. Byłby bowiem interesującą alternatywą w przypadku planów dalszych redukcji emisji CO2.

Spekuluje się nawet, że obie strony mogą zawrzeć sojusz, aby przyhamować lub wręcz zastopować możliwość rozwoju biznesu łupkowego. We Francji już praktycznie nie ma on szans na działalność. Pewnie to tylko przypadek, że Francja jest europejskim potentatem w energetyce atomowej...

Dariusz Malinowski

Dowiedz się więcej na temat: łupki | energetyka | gaz łupkowy | Polskie | gaz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »