Polska tonie w smogu
Na debacie na temat smogu transportowego z udziałem wiceministra środowiska Michała Kurtyki, Konrada Marczyńskiego z Warszawskiego Alarmu Smogowego, przedstawicieli samorządu oraz ekspertów ds. zdrowia i transportu, poruszono kwestie związane z rozwojem technologicznym samochodów i ograniczeniem emisji zanieczyszczeń produkowanych przez pojazdy. Czy możemy w łatwy sposób pozbyć się smogu?
- Mamy jeden z najwyższych poziomów informowania i alarmowania o smogu na skalę europejską. (...) W związku z tym alarmowanie nie jest tak częste, jak powinno być. Na przykład w Paryżu informowanie jest przy 50, a alarm jest przy 80 µg/m sześc. pyłów PM10. U nas alarm jest dopiero od 300. Te przepisy są absurdalne- przyznał Konrad Marczyński, prezes Warszawskiego Alarmu Smogowego.
Prezes WAS zauważył, że walka ze smogiem to wielotorowy proces:
- Powinniśmy przechodzić na niskoemisyjne opalanie domów, wymieniać na gaz, albo podłączać się do ciepła sieciowego. Drugi sposób to korzystanie z transportu publicznego zamiast transportu indywidualnego. W przypadku jeżeli ktoś nie może, warto by był to samochód benzynowy lub elektryczny, który nie emituje zanieczyszczeń. Wiele rozwiązań jest w strategii miejskiej, na przykład tempo 30 km/h w całym śródmieściu funkcjonalnym i buspasy.
Na zmniejszenie smogu wypływa również ograniczenie samochodów emitujących spaliny lub zamienienie ich na pojazdy zeroemisyjne:
- Autobusy napędzane gazem emitują mniej zanieczyszczeń niż autobusy napędzane dieslem. Gdybyśmy skupili się na tym małym procencie samochodów, które emitują najwięcej zanieczyszczeń, moglibyśmy osiągnąć znaczącą poprawę. W Czechach przeprowadzono takie badanie i tam stwierdzono, że gdyby zatrzymać 5 proc. pojazdów tych najbardziej zanieczyszczających, tak zwanych kopciuchów, i zamienić je na zeroemisyjne, zatrzymalibyśmy 50 proc. zanieczyszczeń - dodał prezes WAS.
Okazuje się, że rozpowszechnienie niskoemisyjnych pojazdów w Polsce jest całkiem realne:
- Jeżeli technologia okaże się bardziej atrakcyjna niż stara, a naszym zdaniem to się wydarzy w okolicach 2022 roku - wtedy pojazd elektryczny, jeżeli chodzi o całkowity koszt utrzymania, stanie się tańszy niż odpowiednik spalinowy. Wtedy ta zmiana po prostu zadzieje się w sposób naturalny - zaznaczył obecny podczas debaty wiceminister środowiska, Michał Kurtyka.
- Uważamy, że należy znaleźć się w tej zmianie w miarę możliwości na jak najlepszym miejscu i tę falę wesprzeć - stąd ustawa o elektromobilności oraz instrument finansowy - fundusz niskoemisyjnego transportu. W tym roku mamy 300 milionów, w przyszłym roku nieco więcej, docelowo do 600-700 milionów złotych rocznie - dodał Kurtyka.