Motorynek na wstecznym
W 2005 r. sprzedano w Polsce około 235 tys. aut. Ten rok ma być podobny, choć pesymiści nie wykluczają jeszce większego dramatu.
Już niedługo poznamy ostateczne wyniki sprzedaży nowych samochodów osobowych w Polsce w 2005 r. Wstępne szacunki wyglądają jednak dramatycznie. Rynek wchłonął bowiem tylko około 234-235 tys. aut. A wydawało się, że to 2004 r. rok był kiepski. Wówczas na rynek trafiło około 318 tys. sztuk. To jeszcze nie wszystko! Ubiegłoroczny wynik był najgorszy od 1993 r. kiedy producenci i importerzy sprzedali w kraju 241,6 tys. samochodów.
Czarno widzę
Co czeka nas w przyszłym roku? Na razie wśród przedstawicieli branży motoryzacyjnej i analityków panuje umiarkowany optymizm (o ile w ogóle można o nim mówić). Większość jest zdania, że sprzedaż będzie zbliżona do tegorocznej. Nie brakuje jednak pesymistów, którzy prognozują dalszy spadek sprzedaży i wskazują, że może ona wynieść jedynie 180-200 tys. sztuk. Tego zdania są przedstawiciele firmy JATO Dynamics, monitorującej rynek motoryzacyjny na świecie.
- Sprzedaż jest mała i niestabilna. Już niedługo może się zdarzyć, że miesięcznie w Polsce będzie się sprzedać tyle aut, ile w ciągu miesiąca sprzedaje jeden duży diler w Niemczech - twierdzi Robert Wasilewski, dyrektor krajowy JATO Dynamics.
Moto-mantra
Od dłuższego czasu winny zapaści jest ten sam. Kto? Oczywiście samochody używane. Po akcesji do Unii Europejskiej w maju 2004 szeroką strugą wlewają się do Polski i, zdaniem branży, niszczą rynek nowych pojazdów.
- Nie chodzi tylko o bezpośrednią konkurencję aut używanych w stosunku do nowych. Masowe pojawienie się tych pierwszych na rynku powoduje, że spadają ceny aut na krajowym rynku wtórnym. To zniechęca Polaków do wymiany starego auta na nowe - przekonuje Enrico Pavoni, szef Fiata w Polsce. Nie jest to odosobniona opina.
- Wielu ludzi woli wziąć kredyt na mieszkanie niż na samochód. W takiej sytuacji stać ich już tylko na zakup znacznie tańszego auta używanego - dodaje Roman Kantorski, prezes Polskiej Izby Motoryzacji.
Fiskusie, zmiłuj się
Stąd większość producentów, importerów i ekspertów z branży motoryzacyjnej upatruje szansy - podkreślmy: na niewielką poprawę sytuacji - w zmianach przepisów fiskalnych.
- W tej chwili trwa chaos prawny związany z przepisami dotyczącymi VAT. Niepokój budzi wysoki fiskalizm, zawiłość przepisów podatkowo-rachunkowych, brak spójnej i jednolitej interpretacji przepisów przez Urzędu Skarbowe. Ponadto nie wiadomo, co dalej z zapowiadanym podatkiem, który miałby ograniczyć opłacalność importu samochodów używanych (tzw. ekologiczny). Według nas, jeśli te kwestie nie zostaną naprawione, nie ma co liczyć na większą sprzedaż nowych samochodów w Polsce - twierdzi Hubert Żyżkowski ze Skoda Auto Polska.
Niektórzy snują wyjątkowo mroczne wizje.
- Czas najwyższy, żeby rząd, któremu zależy na dobru rodziny, zadbał też, by nasi obywatele nie musieli chodzić w maseczkach na twarzy jak mieszkańcy Tokio. Scenariusz ten wcale nie jest surrealistyczny, jeśli wziąć pod uwagę, że w ciągu ostatnich dwóch lat do Polski trafiło około 1,7 mln używanych samochodów. Z tego znaczna część to auta przestarzałe, silnie zanieczyszczające środowisko - twierdzi Robert Wasilewski.
Napięte terminy
Wszystko zależy jednak od terminu wprowadzenia tych zmian.
- Zmiany fiskalne mogą częściowo zwiększyć sprzedaż aut. Jeśli jednak, jak się ostatnio słyszy, nowe rozwiązania wejdą w życie dopiero w połowie roku, to już wiele rynkowi w tym roku nie pomogą. Niestety największa sprzedaż to z reguły pierwsze sześć miesięcy roku - twierdzi Adam Pietkiewicz, prezes Grupy PGD, jednej z największych w kraju sieci dealerskich.
Paweł Janas