Analitycy: sprzedaż detaliczna wzrosła do 5 proc.
Główny Urząd Statystyczny (GUS) poda dane o lipcowej sprzedaży detalicznej we wtorek, 24 sierpnia, o godzinie 10:00. Analitycy banków zachodnich przewidują wzrost sprzedaży detalicznej w lipcu na 3,5-5,0 proc. rdr wobec wzrostu o 6,4 proc. w czerwcu. Oficjalne dane GUS ogłosi we wtorek. Średnia oczekiwań rynku wynosi 4,1 proc.
Lipcowy wzrost sprzedaży detalicznej o ok. 4,7% jest konsekwencją stabilnej i przewidywalnej sytuacji gospodarczej w poprzednim miesiącu, co oznacza, że pojawiły się tym razem przypadki jednorazowe z jakimi mieliśmy do czynienia w tym roku notorycznie. Wcześniej bowiem ostra zima, katastrofa smoleńska oraz powódź mocno zaburzały odczyty tego wskaźnika. Tym razem dane są "oczyszczone" z tego rodzaju wydarzeń, a wygenerowanie blisko 5-proc. wzrostu sprzedaży potwierdza, że kondycja finansowa oraz optymizm Polaków są - mimo lekko słabnących nastrojów globalnych - nadal na dobrym poziomie.
Dziesięciu ekonomistów, uwzględnionych w ankiecie przewiduje, że sprzedaż detaliczna wzrosła w lipcu o 4,7%. Rozbieżności w ich oczekiwaniach są dość znaczne i wahają się od 3,0% do 6,2% przy średniej na poziomie 4,65%.
Lipiec - po licznych zawirowaniach występujących cyklicznie w pierwszym półroczu - był drugim kolejnym miesiącem niezłej dla sprzedaży detalicznej. Należy więc mieć nadzieję, że huśtawka nastrojów, którą obserwujemy od początku 2010 r. roku nareszcie się zakończyła i w drugiej połowie 2010 r. będzie można już jednoznacznie i odpowiedzialnie oceniać stan polskiej gospodarki oraz portfeli obywateli. Wydaje się to jednak tylko marzeniami ekspertów ? sierpień znów zaskoczył nas powodziami oraz silnymi nawałnicami połączonym z gradem, co prawdopodobnie może skutkować kolejnymi zniszczeniami i znów zaburzyć odczyty danych.
Na szczęście jednak lipiec okazał się dość spokojnym - na tle reszty roku - okresem, choć oczywiście nie obeszło się bez wydarzeń jednorazowych. Tym razem jednak zadziałają one prawdopodobnie pozytywnie na wyniki sprzedaży detalicznej. Mowa tu bowiem o bardzo upalnym i gorącym lecie, które zdecydowanie napędzi sprzedaż w kategorii żywność oraz napoje, zarówno bezalkoholowe, jak i alkohole. Wynika to nie tylko ze znacznie większego spożycia napojów czy lodów, ale także dobra aura sprzyjała wyjazdom "za miasto" czy przydomowemu grillowaniu. To zaś napędza konsumpcję w każdej praktycznie kategorii, z używkami włącznie.
Za lekkim, ale jednak widocznym, lipcowym spowolnieniem tempa wzrostu sprzedaży detalicznej w porównaniu do czerwca (wzrost o 6,4% r/r) może przemawiać natomiast wyhamowanie w kategorii sprzedaży samochodów oraz części. Prawdopodobnie jest to jednak wynik sezonu wakacyjnego, w którym tradycyjnie nie ma chętnych na nowe. Podobnie mogła wyglądać sytuacja w sprzedaży sprzętu RTV AGD czy nawet odzieży, ponieważ wyjazdy oraz duża ilość innego rodzaju atrakcji mogła skłonić Polaków do rezygnacji z penetrowania sklepów czy centrów handlowych.
W oparciu o pozostałe opublikowane już dane za lipiec należy jednak ostrożnie podchodzić do przyszłej dynamiki sprzedaży detalicznej. Wygasa już pozytywny efekt niskiej bazy statystycznej z 2009 r., a nie widać wyraźnych i oczywistych przesłanek, które mogłyby zwiększyć skłonić Polaków do zakupów. Dynamika wynagrodzeń jest bowiem na stabilnym, ale mimo wszystko niezbyt wysokim poziomie, a ostrożna polityka banków, owocująca ograniczonym dostępem Polaków do kredytu konsumpcyjnego, nie pozwoli na znaczące skoki sprzedaży, szczególnie w kategorii dóbr luksusowych i drogich, np. samochodów. Dodatkowo, jesteśmy w okresie wakacyjnym, który z reguły nie kojarzy się z dużymi wydatkami na środki trwałe, a jest to raczej okres wzmożonej konsumpcji. Większego przyśpieszenia można więc spodziewać się dopiero od września, gdy rozpocznie się rok szkolny, później okres wyprzedaży jesiennych oraz pierwsze przygotowania do okresu świąteczno-noworocznego.
Należy jednak pamiętać, że sytuacja i optymizm Polaków zostały ostatnio wystawione na bardzo dużą próbę. Nie dość, że w czerwcu pogorszyły się wskaźniki ufności konsumenckiej i jest prawdopodobne, że także w lipcu taka sytuacja się powtórzy, to swoją cegiełkę dołoży rząd - poprzez zapowiedź podniesienia od 2011 r. stawek podatku VAT, co oznaczać będzie wzrost cen większości towarów. Ta decyzja nie tylko zdecydowanie pogorszy nastroje i skłonność do wydawania pieniędzy już teraz, ale także w przyszłości - tym bardziej, że rząd sugeruje możliwość kolejnych podwyżek za rok i za dwa lata.
Te fakty, połączone ze stabilnymi, ale stosunkowo niskimi wzrostami wynagrodzeń oraz prawdopodobnym końcem okresu spadku inflacji, powinny przekonać Radę Polityki Pieniężnej (RPP), że podwyżki stóp procentowych są nieuchronne i powinny nastąpić już wkrótce. Nie stanie się to prawdopodobni jeszcze w sierpniu ani we wrześniu, ale już po październikowej projekcji inflacji jest to bardzo prawdopodobne - tym bardziej, że wówczas Rada zapozna się z budżetem na 2011 r. i będzie mogła rzetelnie ocenić skutki dla gospodarki polityki zaciskania pasa, ograniczania wydatków oraz podnoszenia obciążeń fiskalnych.