Jak fiskus poluje na paliwowe hieny?

Ok. 200 dystrybutorów lekkiego oleju opałowego protestowało wczoraj przed gmachem Sejmu przeciwko obowiązkowi zbierania informacji o swoich klientach. W opinii rzecznika Służby Celnej Witolda Lisickiego, takie dokumenty umożliwiają kontrolę obrotu na tym rynku.

Kupujący na cenzurowanym

W trakcie kilkugodzinnej pikiety przedstawiciele protestujących przekazali petycję do marszałka Sejmu. Proszą w niej o dostosowanie obowiązujących w Polsce przepisów w tej kwestii do prawa unijnego.

- Tego typu oświadczeń nie ma w żadnym kraju europejskim. Chcemy, by wprowadzono u nas przepisy, jakie obowiązują w Unii - powiedział PAP Mirosław Kulak, jeden z koordynatorów protestu. Zaznaczył, że np. w Niemczech zbieraniem takich informacji zajmują się urzędy skarbowe.

Przedsiębiorcy sprzedający lekki olej opałowy mają obowiązek uzyskać od kupującego oświadczenie potwierdzające, że będzie go używał zgodnie z przeznaczeniem. Muszą również zebrać dane osobowe klienta - m.in. nazwisko danej osoby, PESEL, NIP, adres i rodzaj oraz pojemność pieca, który chce opalać olejem. Takie wymogi wynikają z rozporządzenia ministra finansów z marca 2002 roku.

System krzywdzi dystrybutorów

Protestujący przyznali, że nowe przepisy o podatku akcyzowym, obowiązujące od marca 2009 r., w znacznym stopniu uprościły procedury, ale oświadczenia wciąż obowiązują.

Jak mówią dystrybutorzy, jeżeli w oświadczeniach są błędy albo służba celna wykryje, że kupujący używał oleju niezgodnie z przeznaczeniem, to odpowiedzialność spada na nich. - Większość z nas nie jest w stanie płacić kar, jakie nakłada na nas z tego powodu urząd celny albo urząd kontroli skarbowej. Stawka to 2 tys. zł za tysiąc litrów sprzedanego oleju - powiedział Grzegorz Słaby, jeden z koordynatorów pikiety.

Inny z protestujących oszacował, że rocznie zbiera około 11 tys. oświadczeń. - Kontrole skarbowe albo celne trwają w naszych firmach po wiele miesięcy. Obecnie sprawdzane jest około 300 spośród tysiąca firm w kraju. Podczas kontroli urząd blokuje majątek firmy na poczet ewentualnych kar i przedsiębiorstwo praktycznie nie może wtedy działać - powiedział.

Kierowcy jeżdżą na "opale"

Rzecznik Służby Celnej zapewnił PAP, że urzędy nie działają wbrew dystrybutorom. Powiedział, że gromadzenie oświadczeń ma wzmocnić kontrolę nad kupującymi olej i sprawdzenie, czy wykorzystują go zgodnie z przeznaczeniem. - Przestępcy odbarwiają olej opałowy i sprzedają jako napędowy. Oszukują kierowców. Oszukują też państwo, bo różnica w cenie między olejem opałowym a napędowym wynosi ok. 1,3 zł na litrze - wyjaśnił.

- Nie czyhamy na przedsiębiorców, nie chcemy upadku ich firm. Decyzja o nałożeniu kary na dystrybutora jest nakładana w trybie administracyjnym, przysługuje od niej odwołanie do dyrektora izby celnej, a w dalszej kolejności - do sądu administracyjnego - mówił.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: służby. | olej | fiskus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »