Pierwsze godziny obrotu w nowym tygodniu nie przynoszą większych emocji. Główna para walutowa (EUR/USD) konsoliduje co nie generuje impulsów dla koszyka EM/CEE. Globalnie inwestorzy śledzą napięcią na linii USA-Chiny, które przesłaniają nieco optymizm wynikający z luzowania globalnych lockdown'ów.
Przez rynek przetacza się również dyskusja dot. wprowadzenia negatywnych stóp procentowych, gdzie "najnowszą ofiarą" tej debaty jest brytyjski szterling po weekendowym wywiadzie głównego ekonomisty BoE.
Sam PLN pozostaje bez większej reakcji an spływające makro - piątkowe wskazania PKB (1,9% r/r) czy CPI (3,4% r/r) nie przyniosły znaczącego podbicia aktywności. Inwestorzy mają świadomość, iż jest to historia a obecnie liczą się głównie perspektywy powrotu gospodarki na właściwe tory. Warto również wspomnieć o sygnale ze strony Premiera M. Morawieckiego, który stwierdził, iż trwający kryzys doprowadzi do zjawisk deflacyjnych, spadki inflacji, ale ma nadzieje że uda się uniknąć deflacji. W dużej mierze stwierdzenie to wpisuje się w rynkowy konsensus dot. perspektyw inflacji w Polsce, aczkolwiek warto wspomnieć, iż część obserwatorów zakłada możliwą stagflację.
W trakcie dzisiejszej sesji poznamy dane dot. inflacji bazowej za kwiecień. Rynek spodziewa się dynamiki rzędu 3,5% r/r. Globalny makro pozostaje relatywny pusty. Warto jedynie wspomnieć o porannym wskazaniu PKB z Japonii, które drugi kwartał z rzędu wskazuje ujemną dynamikę (-3,4% annualizowany). Z rynkowego punktu widzenia EUR/PLN pozostaje blisko 4,55 PLN, w pewnej odległości od wsparcia na 4,50 PLN. W dalszym ciągu brak jest czynników wspierających PLN, a rynkowe oczekiwania zakładają dalsze, lekkie osłabienie PLN.
Konrad Ryczko Analityk Makler Papierów Wartościowych Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.
Co z gospodarką?
Bank Anglii (BoE) ostrzegł w ubiegłym tygodniu że z powodu koronawirusa brytyjski PKB może zmniejszyć się w tym roku o 14 proc., co byłoby najgłębszym spadkiem od ponad 300 lat. Ale zarazem zapewnia, że gospodarka niemal równie szybko się odbije.
Prognoza banku centralnego opiera się na założeniu, że restrykcje wprowadzone w celu zatrzymania epidemii, będą stopniowo znoszone od czerwca do września. W takim wypadku BoE spodziewa się spadku PKB w pierwszym kwartale tego roku o 2,9 proc., zaś w drugim - o bezprecedensowe 25 proc. Dwa kolejne kwartały ze spadkiem PKB oznaczałyby, że Wielka Brytania wpadnie w recesję, pierwszą od ponad 10 lat. W kolejnych dwóch kwartałach nastąpić ma pewne obicie gospodarcze, ale i tak bank prognozuje, że spadek PKB za cały rok wyniesie 14 proc.
To oznaczałoby największy spadek PKB od 1949 r., kiedy brytyjski urząd statystyczny ONS zaczął zbierać dane, a także według przeprowadzonych przez BoE wstecznych szacunków, sięgających do początku XVIII wieku - największy od 1706 r. Ale później nastąpi równie duże odbicie - według prognozy PKB w 2021 r. wzrośnie o 15 proc. i w połowie przyszłego roku jego wartość powinna wrócić do poziomu sprzed epidemii.
Nieco dłużej zajmie zejście z bezrobociem do przedkryzysowego poziomu niespełna 4 proc. Według prognozy banku przekroczy ono w tym roku 9 proc. i zacznie spadać. Poniżej 4 proc. powinno wrócić przed rokiem 2023. Zniesienie ograniczeń związanych z koronawirusem może jednak zacząć się szybciej niż założono w prognozie BoE. Jak się oczekuje, w niedzielę premier Boris Johnson ogłosi plan ich luzowania, a pierwsze kroki w tym kierunku miałyby wejść w życie już w poniedziałek.
Bank Anglii podczas ostatniego posiedzenia jednomyślnie podjął decyzję o utrzymaniu głównej stopy procentowej na rekordowo niskim poziomie 0,1 proc., co było zgodne z oczekiwaniami analityków. Zdecydował także o utrzymaniu skupu aktywów na obecnym poziomie, choć w tym przypadku dwóch z dziewięciu członków Komisji Polityki Monetarnej opowiedziało się za zwiększeniem zakupów z 200 do 300 mld funtów.
Co z brexitem?
Główny negocjator UE M.Barnier poinformował, że trzecia runda negocjacji z Wlk.Brytanią w sprawie warunków brexitu rozczarowała. Ocenił, że oczekiwania Londynu (że Brytyjczycy będą mogli korzystać z wszelkich przywilejów wynikających z unii celnej i jednolitego rynku bez podlegania zasadom, które obowiązują państwa UE) są "nierealistyczne".









