Lokata bezpieczna, ale ze stratą
Oferowanie teraz średnie oprocentowanie lokat bankowych przynosi realną stratę. Alternatywą są produkty inwestycyjne, ale tu trzeba być ostrożnym w wyborze i momencie nabycia.
Średnie oprocentowanie nowych lokat wynosi 1,5 proc. Oferowane odsetki nieznacznie różnią się w zależności od okresu od 1,2 do 1,7 proc. Te, które już są zdeponowane średnio nominalnie dają 1,6 proc. w skali roku. To oznacza, że ich posiadacze ponoszą realną stratę. Czyli w praktyce po jej zakończeniu za wypłacone pieniądze będziemy mogli kupić mniej towarów niż w momencie jej zakładania.
- Niektórzy łudzą się, że tak nie jest, gdyż udało im się znaleźć lokatę z oprocentowaniem wyższą niż inflacja, która w styczniu wyniosła 1,8 proc. Jest to jednak błędne założenie. Po pierwsze należy pamiętać, że odsetki są pomniejszane o podatek. Zakładając lokatę z oprocentowaniem 2 proc. faktycznie otrzymujemy odsetki wynoszące 1,62 proc. wpłaconej kwoty - tłumaczy Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors.
Po drugie przy kalkulacji potencjalnego zarobku, często popełnia się błąd odnosząc oprocentowanie nowej lokaty do obecnej inflacji. Obecny jej wskaźnik mówi o tym jak zmieniły się ceny w ostatnich 12 miesiącach. Zakładane obecnie lokata będzie jednak trwała w przyszłości, w której wzrost cen będzie najprawdopodobniej szybszy.
- Dlatego oprocentowanie pomniejszone o podatek należy porównać z prognozowaną inflacją, która w tym roku może nawet przekroczyć 2,5 proc. To oznacza, że tylko nieliczne, promocyjne lokaty są w stanie przynieść realne zyski - argumentuje Jarosław Sadowski.
Nie ma co oczekiwać, że banki za lokaty będą płacić więcej, bo nie potrzebują dodatkowego dopływu depozytów. Dziś w bankach i SKOK-ach Polacy ulokowali już 705 mld zł, w ciągu roku ta kwota wzrosła o ponad 50 mld zł. Za takim wyborem na pewno przemawia wygoda , ale też bezpieczeństwo, bo depozyty są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Ci, którym zależy na bardziej efektywniejszym pomnażaniu kapitału, mogą sięgnąć po produkty inwestycyjne, ale trzeba to robić z głową. Niestety wciąż powtarzane są te same błędy.
- Nasze obserwacje wskazują, że Polacy dość często podejmują decyzje inwestycyjne w złych momentach. Klasycznym tego przykładem jest kupno aktywów po wysokich cenach, a sprzedaż po niskich. Wynika to z nadal dość niskiego poziomu wiedzy ekonomicznej, bazującej głównie na doniesieniach medialnych. Przykładowo ostatnia hossa na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się w połowie listopada, ale dopiero w styczniu fundusze akcyjne zanotowały dodatni bilans sprzedaży- mówi Konrad Grzelec z BGŻOptima. Jak dodaje brakuje jeszcze danych za luty, ale trend zwiększonych napływów do agresywnych funduszy został najprawdopodobniej utrzymany. A trzeba pamiętać, że giełda urosła w tym czasie ponad 20 proc., ryzyko technicznej korekty związanej z realizacją zysków przez część inwestorów jest więc duże - tłumaczy Konrad Grzelec.
Monika Krześniak-Sajewicz