Piotr Naimski: Czeka nas dekada rosnących cen energii

Ceny energii będą rosły do 2030 roku ze względu na drożejące uprawnienia do emisji CO2, jednak dla odbiorców indywidualnych ten wzrost ma być umiarkowany. Resort klimatu szykuje działania wspierające najbiedniejszych - mówi Piotr Naimski, minister i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

"Ceny prądu będą rosły, bo rosną ceny uprawnień, czyli koszt, który ponosimy za emisję do atmosfery CO2. Uprawnienia do emisji CO2 wpływają istotnie na ceny energii. W zeszłym roku podrożały one o 8-9 proc." - powiedział Naimski w radiowej Jedynce. Dodał, że energia będzie drożała przez najbliższych 9-10 lat. W 2030 roku nastąpić powinien przełom związany z budową źródeł zeroemisyjnych.

Minister zapewniał, że dla odbiorców prywatnych, chronionych taryfą, wzrost cen prądu ma być umiarkowany. Naimski podkreślał, że mamy w Polsce do czynienia z problemem ubóstwa energetycznego. "Ponad 1 mln gospodarstw domowych w Polsce płaci za światło i energię elektryczną więcej niż 10 proc. miesięcznego dochodu, a to definiuje się w Europie jako stan ubóstwa energetycznego. W Ministerstwie Klimatu i Środowiska przygotowywane są działania wspierające tych, którzy ubóstwem są najbardziej dotknięci" - powiedział.

Reklama

Nie chciał mówić o szczegółach rozwiązań, nad którymi pracuje resort. Mają one zostać przyjęte do końca czerwca. "Wówczas zobaczymy, jak to będzie wyglądało. To nie jest prosta sprawa" - powiedział.

Transformacja energetyczna w Polsce opierać się będzie na stopniowej eliminacji węgla w miksie energetycznym i budowie bezemisyjnych źródeł odnawialnych. Mają one być stabilizowane blokami gazowymi oraz atomem. "Energia jądrowa to stabilne źródło energii, które pracuje również wtedy, gdy nie wieje i nie świeci. Bloki jądrowe muszą być budowane równolegle ze źródłami odnawialnymi" - oświadczył minister.

Pierwszy blok ma być gotowy w 2033 r. Do 2043 planowane jest powstanie sześciu reaktorów. Naimski poinformował, że docelowo 20-25 proc. produkcji energii elektrycznej będzie pochodziło z elektrowni jądrowych. "To wraz z blokami gazowymi da nam stabilność i bezpieczeństwo dostaw energii, bez potrzeby importu" - powiedział.

Gdzie mają powstać bloki? Analizowana jest budowa na wybrzeżu, w Żarnowcu lub w miejscowości Kopalino. "Zdecydujemy w ostatnim momencie" - powiedział Naimski. Pod uwagę brana jest też budowa bloku w Bełchatowie. Trwają rozmowy z potencjalnymi partnerami, którzy dostarczą technologię, a także będą uczestniczyć w budowie i eksploatacji bloków przez kilkadziesiąt lat. "Chcemy, by taki partner brał udział w przedsięwzięciu również finansowo. Oferujemy do 49 proc. udziałów" - powiedział minister.

Podpisana jest umowa z rządem amerykańskim, zgodnie z którą Amerykanie w ciągu półtora roku mają przedstawić ofertę technologiczną i strukturę finansowania. Prowadzone są też rozmowy m.in. z Francuzami i Koreańczykami. Naimski podkreślał, że partnerów, którzy mogą wziąć udział w projekcie, jest policzalna liczba.

Pełnomocnika pytano też o gazociąg Nord Stream 2. Rosjanie są w trakcie budowy ostatniego odcinka. - Dziś wygląda na to, że gazociąg zostanie ukończony. Są jeszcze pewne problemy prawne związane z jego uruchomieniem, dyskusja w tej sprawie się toczy - powiedział. Podkreślał, że projekt wykracza poza kwestie gazowe. "To element szerszego sojuszu energetycznego i politycznego między Rosją a Niemcami. (...) Nord Stream 2 jest rozpatrywany jako narzędzie do sprzedaży gazu, ale też jako narzędzie polityczne" - dodał.

Przekonywał jednocześnie, że w ciągu półtora roku Polska uniezależni się od dostaw gazu ze Wschodu. W październiku 2022 roku ma zostać uruchomiony gazociąg z Norwegii do Polski, rozbudowany zostanie też terminal w Świnoujściu. "Wówczas monopol dostaw gazu z Rosji do Polski się zakończy i będzie można mówić o dywersyfikacji dostaw surowca" - powiedział.

Przekonywał jednocześnie, że dostawy ropy są zdywersyfikowane. Polska kupuje surowiec rosyjski, ale ma możliwość sprowadzania ropy od innych dostawców drogą morską, poprzez Naftoport. Skuteczność takiego rozwiązania została przetestowana w kwietniu 2019 roku, kiedy to okazało się, że ropociągiem płynie do Polski ze Wschodu zanieczyszczona ropa. Wówczas Orlen i Lotos zwiększyły dostawy z innych kierunków. "To potwierdziło, że monopolu nie ma, a decydują wyłącznie ceny. Orlen i Lotos rynkowo podchodzą do tego zagadnienia" - podsumował Naimski.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ubóstwo energetyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »