System bankowy - konsolidacja zamiast prywatyzacji
Już wiadomo, że - mimo planów - prywatyzacja PKO BP w tym roku jest praktycznie nie realna. Z drugiej strony wiadomo, że od kilku lat nie ma pomysłu na wyprowadzenie na prostą BGŻ, które przynosi rosnące z roku na rok straty.
Wojciech Bogusławski, ojciec polskiego teatru, zwykł mawiać: teatr mój widzę ogromny. Chyba nasi ostatni ministrowie skarbu bardzo lubią klasyków, bo ogromnie wzięli sobie do serca płynące z tych słów przesłanie. W definicji funkcji ministra skarbu zawsze tkwiła sprzeczność, czy ma on być strażnikiem skarbu, czy jego likwidatorem, prywatyzatorem. W założeniu chodziło raczej o prywatyzację, ale - jak często bywa - praktyka rozminęła się z intencjami, i funkcja strażnika zdominowała działania. W efekcie wpływy z prywatyzacji drastycznie spadają, a tak naprawdę można powoli zacząć mówić o renacjonalizacji niektórych dziedzin. Bo jak inaczej nazwać próby "skupowania od akcjonariuszy mniejszościowych" akcji burzliwie prywatyzowanego PZU, czy też tworzenie konsorcjum stoczniowego z udziałem podmiotów zarówno państwowych jak i prywatnych.
Kolejnym pomysłem, który można zaliczyć do tej serii jest podjęcie prac studialnych nad połączeniem państwowego Banku Gospodarki Żywnościowej z PKO BP. Już wiadomo, że - mimo planów - prywatyzacja PKO BP w tym roku jest praktycznie nie realna. Z drugiej strony wiadomo, że od kilku lat nie ma pomysłu na wyprowadzenie na prostą BGŻ, które przynosi rosnące z roku na rok straty. Nie wiadomo natomiast skąd bierze się przekonanie, że połączenie dwóch kłopotliwych spraw i procesów zaowocuje jednym zdrowym organizmem. W naszym przekonaniu, i w myśl kopernikańskiej teorii o złym i dobrym pieniądzu, może to doprowadzić do zainfekowania zdrowszego (bo zdrowy nie jest żaden) organizmu przez bardziej chory.
Chyba, że chodzi jedynie o to, że zamiast dwóch kłopotów będzie jeden, tyle, że większy i ... będzie to kłopot już następnego ministra skarbu. Bowiem czasami wiele trzeba zmienić by wszystko zostało po staremu.