Ze świecą szukać

Wtajemniczeni twierdzą, że do roli kolejnego prezesa PKO BP SA przymierza się wielu kandydatów. Postanowiliśmy przyjrzeć się ich predyspozycjom.

Wtajemniczeni twierdzą, że do roli kolejnego prezesa PKO BP SA przymierza się wielu kandydatów. Postanowiliśmy przyjrzeć się ich predyspozycjom.

Wiesław Kaczmarek jest ministrem skarbu od ponad pół roku, a prezesem kontrolowanego przez państwo największego polskiego banku ciągle pozostaje Henryka Pieronkiewicz. Choć zwyczajowe, powyborcze zmiany personalne dotknęły już wiele innych, mniejszych i większych spółek skarbu państwa, to w sektorze finansowym minister był dotąd powściągliwy. Na stanowiskach pozostają także Michał Machlejd, szef BGŻ, oraz Ryszard Pazura, prezes BGK. Emocje budziła dotąd w zasadzie tylko obsada zarządu Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń, w połączeniu z odmową realizacji drugiej umowy prywatyzacyjnej z inwestorem strategicznym spółki. Bez echa przeszły roszady w mniejszych bankach - Komisja Nadzoru Bankowego zaakceptowała w minionym tygodniu przywrócenie do pracy w zależnym w dużym stopniu od państwowego funduszu Banku Ochrony Środowiska Józefa Kozioła, a wcześniej zmienił się skład rady nadzorczej Banku Pocztowego. Na dodatek minister skarbu odznaczył się subtelnością w wyborze członków nowej rady PKO BP. Jej przewodniczącym został dyrektor generalny Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz, a w składzie znalazł się nawet przedstawiciel opozycji, do tego pozaparlamentarnej - były minister finansów, Jerzy Osiatyński. Poza nimi mianowanie do rady PKO odbyło się według zwyczajowego klucza: przedstawicieli mają w niej m.in. resorty skarbu i finansów oraz bank centralny.

Reklama

Za radą właściciela

Wśród zadań nowej rady, której pierwsze posiedzenie zaplanowano na bieżący tydzień, będzie wybór nowego zarządu banku. Kadencja Henryki Pieronkiewicz wkrótce dobiega końca. Powszechne jest mniemanie, że na drugą kadencję nie ma ona szans, chociaż nikt nie ma do niej większych pretensji: ubiegłoroczny wynik finansowy banku był wyjątkowo korzystny (nawet pamiętając, że w jednej trzeciej pochodził z pomocy zewnętrznej dla PKO BP), Henryka Pieronkiewicz wprowadziła sporą dyscyplinę w wydatkach, zatrudnienie powoli, ale wyraźnie spadało.

Na temat nazwiska następcy obecnej prezes spekuluje się od wielu miesięcy. Podawaną ostatnio w różnych kręgach "wtajemniczenia" listę kandydatów przedstawiamy w tabeli.

Chęć niektórych spośród wymienionych do objęcia nowej funkcji jest wysoce prawdopodobna. Kierowanie PKO BP byłoby niewątpliwie awansem dla Janusza Czarzastego, Sławomira Lachowskiego czy Sergiusza Najara, dla których byłoby to prezesowanie po raz pierwszy. Zapewne chętnie podjąłby się tego również Andrzej Podsiadło, który nie sprawuje obecnie żadnej eksponowanej funkcji. W przypadku Bogusława Kotta mówi się o jego zmęczeniu współpracą z Portugalczykami, podobnie ma być ze Stanisławem Pacukiem, który - o czym ostatnio pisaliśmy - sprzedał wszystkie posiadane przez siebie akcje Kredyt Banku. Najmniej prawdopodobna wydaje się chęć zmiany pracodawcy przez Cezarego Stypyłkowskiego, już choćby dlatego, że zamieniałby lukratywny kontrakt z Citigroup na pensję objętą ustawą kominową. Mimo to "źródła" upierają się, że Cezary Stypułkowski jest wśród osób, które zgodziły się napisać ministrowi skarbu swoją wizję pracy w roli szefa PKO BP.

Ważne jest nie tylko to, kto ostatecznie zostanie prezesem największego polskiego banku, ale również, w jaki sposób się to odbędzie. Najlepszą formą byłby konkurs na to stanowisko (jako najmniej arbitralny sposób wyłonienia prezesa, co należałoby stosować za każdym razem, szczególnie w spółkach, w których główną rolę gra skarb państwa). Minimum, którego należy wymagać, to ujawnienie kryteriów, jakimi kierować się będą osoby wybierające najbardziej odpowiedniego - ich zdaniem - kandydata. Z pewnością można by pójść dalej niż na razie jest w stanie resort skarbu, którego biuro prasowe - zapytane o te kryteria - powoływało się na przepisy ustawy Prawo bankowe, Kodeksu spółek handlowych oraz statutu banku i dodało, że decyzję podejmie nie ministerstwo, ale rada nadzorcza. Formalnie tak właśnie będzie, jednak z analiz wpływu struktury właścicielskiej spółki na sposób podejmowania decyzji wynika, że tam, gdzie właściciel (niezależnie od tego, czy państwowy, czy prywatny) ma wszystkie akcje, wpływ rady nadzorczej na funkcjonowanie przedsiębiorstwa bywa faktycznie nikły.

Proste kryteria

Zestawienie kryteriów, jakimi powinien kierować się właściciel przy wyborze nowego prezesa PKO BP, nie jest specjalnie trudne. Wystarczy wziąć pod uwagę kilka głównych problemów, które trzeba w nim rozwiązać.

W firmie zatrudniającej prawie 40 tys. osób, gdzie wydajność na zatrudnionego jest niska, oczywistym zadaniem numer jeden będzie ograniczenie liczy etatów oraz przenoszenie ludzi z back-office do bezpośredniego kontaktu z klientami. Akurat w tym zakresie specjalistów wśród krajowych bankowców jest całkiem sporo. Restrukturyzacja zatrudnienia miała miejsce w niemal wszystkich większych bankach, w części wypadków specjalnej przeszkody nie stanowiły nawet tzw. okresy ochronne dla pracowników prywatyzowanych banków, jakie resort skarbu ustalał z przyszłymi inwestorami strategicznymi. Domagali się oni większej dyscypliny w zakresie "zasobów ludzkich", czego efektem było powstrzymywanie się banków przed zatrudnianiem nowych ludzi, przenoszenie decyzji o nowych etatach na najwyższe szczeble, przemieszczanie pracowników w spółkach należących do grup kapitałowych banków, czy praktyka "samozatrudniania" osób, które nie zajmowały się bezpośrednio działalnością bankową. Doświadczenie w zmniejszaniu liczby etatów powinien

więc mieć każdy prezes większego banku sieciowego.

Podobnie jest z informatyzacją - wprowadzenie centralnego systemu informatycznego będzie napędzało proces ograniczania zatrudnienia. Poza tym bank - i jego nowy prezes - ciągle będzie miał na głowie "stary portfel" kredytów mieszkaniowych. Sprawa została rozwiązana ustawą o poręczeniu tych kredytów przez ministra finansów, na banku ciągle spoczywa jednak obowiązek obsługiwania klientów "starego portfela" i podejmowania wysiłków na rzecz ściągania należności od tych dłużników. Trudne kredyty to jednak nie tylko stary portfel. Prezes największego banku w kraju, którego właścicielem jest państwo, z pewnością będzie musiał wykazać się odpornością na naciski dotyczące rozwijania akcji kredytowej w kierunkach nie zawsze zgodnych z interesem banku albo przynajmniej zdolnością do dyscyplinowania w tym względzie swoich podwładnych (niedawno aresztowany został były dyrektor jednego z oddziałów regionalnych PKO BP, który miał doprowadzić do udzielenia kredytu spółce należącej do byłego posła, który uciekł za granicę w ostatnim dniu posiadania immunitetu).

No i dwie ostatnie cechy konieczne, by stać się prezesem dużego państwowego banku, przeznaczonego do częściowej tylko prywatyzacji: umiejętność zdobywania know-how bez wpuszczania do banku strategicznego partnera oraz - mimo wszystko - żyłka społecznikowska. W porównaniu z obecnymi uposażeniami, niemal każdy z kandydatów na szefa banku znajdującego się pod wpływem "ustawy kominowej" odczuje dotkliwy dyskomfort.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: PKO BP SA | skarbu | minister | Szukają
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »