Państwo może z błahego powodu odebrać firmom pomoc

Za naruszenie przez przedsiębiorcę ograniczenia czy zakazu wprowadzonego w związku z pandemią grozi odmowa udzielenia lub obowiązek zwrotu udzielonej już pomocy od państwa. Taki warunek wprowadziła ustawa antycovidowa. Nie przewiduje ona jednak żadnej drogi odwoławczej w spornych sytuacjach - alarmują eksperci!

We wchodzącej właśnie w życie ustawie antycovidowej wprowadzono przepis, zgodnie z którym naruszenie przez przedsiębiorcę ograniczeń, nakazów i zakazów w zakresie prowadzonej działalności gospodarczej ustanowionych w związku z wystąpieniem stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii stanowi podstawę odmowy udzielenia pomocy publicznej, w szczególności wsparcia finansowego. Taki warunek został wprowadzony w art. 23 ustawy opublikowanej już ustawy. Przedsiębiorca ubiegający się o udzielenie pomocy publicznej będzie musiał złożyć oświadczenie, że nie naruszył ograniczeń, nakazów i zakazów. W przypadku złożenia fałszywego oświadczenia, jest obowiązany do zwrotu kwoty stanowiącej równowartość udzielonej pomocy łącznie z odsetkami ustawowymi. Decyzję o obowiązku zwrotu pomocy wydaje podmiot udzielający pomocy publicznej - stanowi ustawa.

Reklama

Eksperci zwracają uwagę na brak drogi odwoławczej, co może doprowadzić do odcięcia od pomocy również w nieuzasadnionych przypadkach, kiedy naruszenia były błahe lub decyzje o ich stwierdzeniu uznaniowe i subiektywne.

- Jeżeli chodzi o samo uzależnienie otrzymania pomocy od przestrzegania przepisów "antycovidowych" w zakresie obostrzeń, to nie jest ono pozbawione sensu, choć lepszym rozwiązaniem byłoby egzekwowanie przestrzegania już obowiązującego prawa w zakresie ograniczeń, nakazów i zakazów, które są obwarowane sankcjami, ale często omijane. Natomiast generalny zapis, że naruszenie jakiegokolwiek ograniczenia doprowadzi do odmowy udzielenia pomocy finansowej albo obowiązku zwrotu dofinansowania jest zbyt doniosłym rozwiązaniem, zwłaszcza, że nie przewiduje drogi odwoławczej - mówi Interii Bartosz Ulczycki, prawnik z Kancelarii DGTL Kibil Piecuch i Wspólnicy.

Zastrzega jednocześnie, że jeśli np. jakaś restauracja nie przestrzega nagminnie "antycovidowych" ograniczeń,  to oczywiście takie dofinansowanie byłoby wątpliwe. Jednak uchwalone przepisy mogą doprowadzić do sytuacji gdy z błahego powodu odpowiednie organy pozbawią przedsiębiorcę dofinansowania, a brak ścieżki odwoławczej uniemożliwi zmianę takiej decyzji. Po drugie jest to naruszenie konstytucyjnej zasady dwuinstancyjności postępowania.

- Zastanawiam się czy to jest "dziura" w ustawie czy działanie celowe, tak jak w przypadku art. 15g w tarczy antykryzysowej, która działa od marca i do tej pory nie został on uzupełniony o możliwość odwołania - dodaje Bartosz Ulczycki.

Jak tłumaczy są już problematyczne przypadki związane z brakiem ścieżki odwoławczej w przypadku tego przepisu, a praktyka pokazuje, że racja stoi często po stronie przedsiębiorców, a nie decyzji urzędników.

- Spotkaliśmy się z sytuacją,  gdzie dyrektor jednego z wojewódzkich urzędów pracy uznał bez głębszego uzasadnienia, że spółce z o.o.  prowadzącej działalność przedszkolną nie należy się dofinansowanie, bo na podstawie prawa oświatowego uznał, że spółka o takim profilu nie jest przedsiębiorcą. Natomiast po złożeniu wniosku przez tego samego przedsiębiorcę,  po nowelizacji tarczy z czerwca, na podstawie innego przepisu,  bo z art. 15 gg tarczy antykryzysowej, dyrektor urzędu również odmówił udzielenia dofinansowania, ale tam już była przewidziana droga odwoławcza do samorządowego kolegium odwoławczego, które przyznało rację przedsiębiorcy. Podobnych przypadków jest wiele - dodaje.

Jak podkreśla Ulczycki, właśnie dlatego brak drogi odwoławczej jest groźny, bo może spowodować, że błaha przesłanka, uznaniowość decyzji i subiektywne podejście może skutkować brakiem pomocy dla przedsiębiorcy, w sytuacji gdy od jej udzielenia zależy przetrwanie i utrzymanie miejsc pracy.

Również zdaniem Arkadiusza Pączki z Federacji Przedsiębiorców Polskich przepis jest nieprecyzyjny, a powołując się na niego można odebrać pomoc, którą państwo dało.

- Wierzę jednak, że nie będziemy mieć nagminnych kontroli przedsiębiorców. Dzięki różnym kampaniom wszyscy dostosowujemy się do wymogów i obostrzeń, a zwłaszcza przedsiębiorcy, którzy ponoszą olbrzymie koszty tej sytuacji i mamy sygnały, że zdecydowana większość ich przestrzega, a uchybienia są incydentalne - mówi Arkadiusz Pączka.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »