Biznes na powietrznej taksówce
Polski rynek taksówek powietrznych jest niewielki. Firmy, które świadczą takie usługi, na brak zleceń jednak nie narzekają.
Według opracowania Jerzego Liwińskiego z Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC), w Polsce na początku tego roku było 1101 zarejestrowanych samolotów, o 60 mniej niż rok wcześniej. 190 jednostek jest w rękach prywatnych, 456 należy do firm, w tym regularnych linii lotniczych. W kraju lata też ponad 140 śmigłowców. Jeden samolot przypada więc na 35 tys. obywateli, to znacznie mniej niż w innych krajach europejskich, nie wspominając o USA, gdzie stosunek ten wynosi ok. 1:1400. Tylko niewielka część zarejestrowanej floty to samoloty służące jako taksówki powietrzne. Nie lepiej jest z lotniskami. Co prawda, publikacja "Polski Atlas Lotniczy 2009" wymienia 133 lotnisk i lądowisk, ale dla samolotów transportujących pasażerów na zamówienie dostępnych jest kilkadziesiąt. Rynek wciąż jest niewielki, ale firmy oferujące usługi powietrznych taksówek mają się dobrze.
Legalne i nielegalne
W Internecie oferta usług jest pokaźna, jednak w dużej mierze są one nielegalne. Usługi przewozów pasażerskich mogą świadczyć jedynie firmy mające koncesję i certyfikat AOC, przyznawany po spełnieniu odpowiednich warunków przez ULC. - W zasadzie jedynie samoloty dwusilnikowe mogą wykonywać takie operacje lotnicze. Firmy bez certyfikatu pozostają poza kontrolą, nie obowiązuje lista pasażerów, a ewentualna katastrofa odbije się boleśnie na całym sektorze - uważa Bartłomiej Herodecki, prezes Direct Fly. Na Zachodzie prowadzone są ostre kontrole, a brak certyfikatu grozi poważnymi konsekwencjami. W Polsce długo tolerowano istniejący stan rzeczy, jednak, zdaniem szefa Direct Fly, sytuacja się poprawia, a ULC podchodzi do problemu coraz poważniej. Na razie certyfikaty ma 15 podmiotów, w tym duże linie lotnicze. Certyfikowanych firm "taksówkarskich" jest kilka.
Lot w 15 minut
Korzystanie z taksówek powietrznych jest proste. Wystarczy zgłoszenie, lista pasażerów i dokonanie płatności. Można skorzystać bezpośrednio z firmy przewozowej lub z brokerów, takich jak Airtaxi.pl czy Jet Service, którzy organizują wszelkie przeloty, zarówno małymi samolotami czy śmigłowcami, jak i wielkimi odrzutowcami. - Lot możemy przygotować nawet w półtorej godziny - mówi B. Herodecki. - Jeśli klient jest na lotnisku, pilot na miejscu, a samolot zatankowany, wystarczy nawet 15 minut - dodaje K. Maruszewski. Zwykle jednak loty są zamawiane co najmniej na kilka godzin przed startem. Opłaty nalicza się za godziny lotu, zależnie od wielkości samolotu. W przypadku małych jednostek to 500-600 euro, odrzutowców - kilka tysięcy. Dodatkowo płaci się za nocne postoje.
- Około 60-65 proc. pasażerów to stali klienci, najczęściej latający na stałych trasach. Mogą liczyć na kilkuprocentowe zniżki, nie za wielkie ze względu na wysokie koszty stałe - komentuje przedstawiciel Airtaxi.pl. Mniejszymi samolotami lata się głównie po Polsce i do sąsiadów, np. Berlina czy Pragi. Większe podróżują po Europie. Direct Fly, dysponujący samolotami DA 42, ok. 90 proc. lotów odbywa na trasach zagranicznych lub między Polską i zagranicą.
Chętnych na latanie nie brakuje, bo choć dla osób prywatnych stawki są słone, dla przedsiębiorstw oszczędność czasu oznacza oszczędność pieniędzy. Dodatkową zaletą jest możliwość skorzystania z lotnisk, na których nie wylądują duże rejsowe samoloty. W przypadku śmigłowców problemu lądowisk praktycznie nie ma. Natomiast klienci wymagający szybkiego przelotu i wysokiego komfortu mogą skorzystać z odrzutowców.
Drożej, ale wygodniej
Blue Jet jest pierwszą w Polsce firmą posiadającą własne odrzutowce biznesowe i oferującą dyspozycyjne przewozy lotnicze (posiada certyfikat przewoźnika lotniczego AOC). Godzina lotu najmniejszym samolotem firmy - odrzutową sześcioosobową Cessną Citation Jet 2 - kosztuje około 2,4 tys. euro. Wynajęcie największego odrzutowca firmy - 14-osobowy Bombardier Global 5000 - oznacza wydatek rzędu 6,9 tys. euro za godzinę.
Czy to dużo? Wyobraźmy sobie, że zarząd jakieś polskiej firmy wybiera się np. do Rygi na podpisanie ważnej umowy - podaje przykład Marcin Odzioba, dyrektor sprzedaży i marketingu Blue Jet. - Choć lecą tylko na 3-godzinne spotkanie, będą musieli w tym mieście nocować, ponieważ z Rygi do Warszawy odlatuje tylko jeden samolot rejsowy dziennie i to 40 minut po przylocie z Warszawy. W rezultacie cała wyprawa musi trwać min. 29 godzin i kosztuje (cena przelotu i noclegu w hotelu) około 750 euro na osobę. Gdyby polecieli naszą odrzutową Cessną Citation Jet 2, mogliby być z powrotem po siedmiu godzinach, wliczając w to 3-godzinne spotkanie, a koszt na osobę wyniósłby 983 euro - czyli o 143 euro więcej, jeśli nie brać pod uwagę kwestii zaoszczędzonego czasu - oblicza. - W Blue Jet to pasażer ustala godzinę odlotu.
Latanie odrzutowcami jest droższe od korzystania z samolotów śmigłowych i turbośmigłowych, ale ma kilka zalet. Podróżuje się dwu-, trzykrotnie szybciej, a lot odbywa się na pułapie 13-15,5 km, czyli poza pułapami 10-11 km, na których zdefiniowane są korytarze powietrzne, do których obowiązkowo trzeba się stosować. Oznacza to możliwość podróżowania niemal w prostej linii z punktu startu do punktu lądowania, czyli szybciej niż wytyczonymi korytarzami powietrznymi. Co więcej - można wtedy omijać burze i obszary turbulencji, podczas gdy samoloty rejsowe muszą pokonać trasę z góry zaplanowaną. Mając do wyboru tysiąc lotnisk na terenie Europy, małe odrzutowce mogą w jeszcze inny sposób skrócić czas podróży ludzi biznesu - mogą lądować np. na lotnisku London City, znajdującym się w samym centrum stolicy Wielkiej Brytanii i niedostępnym dla większych jednostek latających. Z ich pomocą można też sobie wyobrazić trzydniowy wypad na długi weekend do Tunezji czy na szwajcarski lodowiec - na lot w obie strony traci się tylko kilka godzin, a firma dostosowuje czas wylotu i powrotu do potrzeb pasażerów.
Czas na rozwój
Potencjał rozwoju rynku taksówek powietrznych i przewozów lotniczych jest w Polsce bardzo duży, głównie ze względu na opóźnienie w stosunku do Europy. General Aviation, zwane lotnictwem ogólnym, jest, w porównaniu np. do Czech czy Niemiec, słabo rozwinięte. - Większość operacji prowadzimy w Europie Zachodniej. W Polsce jest dostęp do usług, gorzej natomiast z dostępem do infrastruktury. Lot na Mazury oznacza w praktyce lądowanie w Szczytnie, dalsza podróż jest z konieczności samochodem. Powoli jednak rozwijają się lotniska regionalne, będzie też rosnąc liczba samolotów - tłumaczy szef Direct Fly.
Atrakcyjne i rozwojowe w Polsce są usługi przewozów na wschód i południowy wschód Europy, gdzie brakuje połączeń regularnych. Nową dziedziną jest zarządzanie statkami powietrznymi: prywatne samoloty mogą być wykorzystywane komercyjnie przez certyfikowanych przewoźników. Zysk jest obustronny: właściciel zarabia, a firma ma większą flotę. - Po boomie internetowym i deweloperskim, następny będzie transport, także lotniczy - podsumowuje Bartłomiej Herodecki.
Wojciech Kwinta
Czytaj również:
Za cztery lata w Polsce może działać aż siedem nowych cywilnych portów lotniczych
Czarne chmury nad tanimi liniami
Będzie rzeź na rynku lotniczym