Elektrim i za słabi spekulanci
Piątkowa wyprzedaż Elektrimu nie zaskoczyła. Analitycy zachodzą jednak w głowę, kto kupował spółkę, hamując spadek kursu. Vivendi?
Jak było do przewidzenia, Elektrim rozpoczął piątkową sesję gwałtownym spadkiem kursu. To reakcja inwestorów na potwierdzenie przez Zygmunta Solorza-Żaka, właściciela Polsatu i głównego akcjonariusza Elektrimu, informacji o wyprowadzeniu z grupy kapitałowej całego (lub prawie całego) kontrolowanego przez nią pakietu akcji Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK).
Elektrim poinformował o tym w środę wieczorem, jednak komunikat spółki był tak enigmatyczny, że część inwestorów prawdopodobnie miała nadzieję, że wraz z Embudem Elektrim oddał spółce Inwestycje Polskie, kontrolowanej przez Zygmunta Solorza-Żaka, tylko niewielki pakiet walorów PAK. Dlatego piątkowa reakcja rynku była gwałtowna. Kurs runął w dół, maksymalnie tracąc ponad 19 proc. w stosunku do poziomu 5,75 zł z czwartkowego zamknięcia. Obroty były bardzo wysokie - przekroczyły 30 mln zł. Właściciela zmieniło ponad 3 mln papierów Elektrimu. Dla porównania, zgodnie ze statystykami GPW, przez cały czerwiec wartość obrotów wyniosła niespełna 70 mln zł, a podczas jednej sesji z rąk do rąk przechodziło średnio 279 tys. papierów - a więc prawie 11-krotnie mniej niż w piątek.
Ostatnia deska ratunku
Ostatecznie jednak, dzięki dużemu popytowi, notowania zakończyły się dla Elektrimu ulgowo. Kurs zamknięcia wyniósł 5,20 zł (minimalnie akcje kosztowały 4,65 zł), co oznacza spadek o niespełna 9,6 proc. To właśnie zastanawia analityków.
- Ciekawe, skąd wziął się w takich okolicznościach tak duży popyt na Elektrim. Wydaje mi się mało prawdopodobne, by spekulanci znaleźli 15 mln zł i zdecydowali się je ulokować w tak ryzykownej spółce. Dlatego nie wykluczałbym, że za piątkowymi zakupami stoi Vivendi - mówi Rafał Salwa, analityk IDM.
Według ostatniego raportu Elektrimu francuski koncern Vivendi, z którym spółka toczy bój o Polską Telefonię Cyfrową, 4 sierpnia 2005 r. był posiadaczem około 15 proc. akcji Elektrimu.
- Być może Vivendi postanowiło nareszcie zrobić użytek z posiadanych papierów, na których dotychczas wyłącznie traciło, i próbuje dokupić akcje, by w ten sposób uzyskać częściową kontrolę nad Elektrimem. To dla Francuzów szansa ograniczenia strat w przypadku bankructwa Elektrimu posiadającego 48 proc. PTC. Na inwestycjach w Elektrim i Elektrim Telekomunikację (ET) Vivendi może stracić łącznie prawie 2 mld EUR. Niewykluczone, że koncern doszedł do wniosku, iż zwiększenie zaangażowania w Elektrim to jedyny sposób, jaki mu pozostał, skoro Zygmunt Solorz-Żak uniemożliwił mu zabezpieczenie się na akcjach PAK - przypuszcza analityk.
Pieniądze mogą wrócić
Rafał Salwa nie ma wątpliwości, że operacja wyprowadzenia PAK z Elektrimu miała na celu uniknięcie zablokowania tych aktywów przez sąd na wniosek kontrolowanego przez Vivendi ET. Czy to oznacza, że mniejszościowi akcjonariusze muszą zapomnieć o PAK?
- Trudno powiedzieć. Nie wiemy, jak była skonstruowana umowa, na mocy której Inwestycje Polskie przejęły Embud wraz z PAK od Elektrimu. Być może Zygmunt Solorz-Żak zamierza sprzedać elektrownię i przeznaczyć pieniądze na spłatę obligatariuszy - mówi Rafał Salwa.
Jego zdaniem, głównym motywem decyzji Zygmunta Solorza-Żaka o zaangażowaniu się w Elektrim była PTC. Gdyby akcje PAK zostały zajęte na rzecz ET, Elektrimowi groziłoby bankructwo (z uwagi na brak możliwości rozliczenia się z obligatariuszami), a to skutkowałoby przejęciem udziałów w PTC przez Deutsche Telekom po wartości księgowej - zgodnie z opcją call. - Być może więc Zygmunt Solorz-Żak nie tylko uratował dla siebie PAK, ale też ocalił Elektrim - uważa analityk.
Nie można jednak również wykluczyć, że przejęcie PAK przez Inwestycje Polskie to realizacja scenariusza, do którego istnienia przyznawał się swego czasu i Zygmunt Solorz-Żak, i Vivendi (każda ze stron przypisywała autorstwo tej drugiej). Zgodnie z nim, właściciel Polsatu miałby zadowolić się PAK, a Elektrim wraz z PTC oddać Francuzom.
Agnieszka Berger