Komu wirus rozdał fula na asach?

Koronawirus po cichu rozdaje na nowo karty - w całej światowej gospodarce i w grze rynkowej. Jedni dostaną asy, a inni blotki - twierdzi Ruchir Sharma, główny globalny strateg w firmie amerykańskiego banku Morgan Stanley Investment Management. Wymienia kilka trendów, które mogą okazać się asami po pandemii.

Czy inwestycje w akcje są jak full na asach w popandemicznym pokerze? Tak, ale są powody, żeby uważać czy wirus nie rozdał komuś karety. Po potężnym załamaniu w marcu 2020 roku, a więc tuż po wybuchu pandemii, ceny akcji idą nieprzerwanie w górę. Na razie inwestorzy spodziewają się kolejnego dobrego roku, bo liczą na ożywienie gospodarcze. Ruchir Sharma zgadza się z tym scenariuszem, ale zwraca uwagę, że do gry włączyły się rządy i banki centralne. Ich potężne zaangażowanie w gospodarkę grozi ożywieniem inflacji i wzrostem rentowności obligacji. A to właśnie może oznaczać, że ktoś inny dostał lepsze karty.

Reklama

Ile pieniędzy zostało wpompowane do światowej gospodarki?

Nieporównywalne ilości z okresem poprzedniego kryzysu. W krajach wysokorozwiniętych rządy lub banki centralne w odpowiedzi na kryzys z 2008 roku zaangażowały ok. 10 proc. PKB. Po wybuchu pandemii w 2020 roku było to już ponad trzy razy tyle - bo ok. 34 proc. PKB. W gospodarkach wschodzących były to dużo mniejsze pieniądze, ale i tak odpowiednio 6 i 8 proc. PKB. 

Ta masa pieniędzy w połączeniu z niskim bezrobociem lub też wysokimi zasiłkami, jak w USA, spowodowała w zeszłym roku gwałtowny wzrost oszczędności. W USA znaczna część z nich trafiła na giełdy i podtrzymuje wzrost cen akcji. Gdy pandemia dobiegnie końca,  konsumenci ponownie zaczną wydawać pieniądze. Leszcze, zwani od niedawna redditorami, mogą już dalej nie podtrzymywać hossy.

Są zatem powody, żeby na rynku akcji zwiększyć czujność. Po pierwsze wzrost rentowności obligacji ma gorsze konsekwencje dla rynku akcji, niż sądzi większość inwestorów. Po drugie - znaczna część pieniędzy zaangażowanych przez redditorów może z rynku akcji uciec. A po trzecie?

"(...) inwestorzy postrzegali pandemię jako przemijającą klęskę żywiołową, a jej koniec został już wyceniony w rekordowo wysokich cenach (akcji)" - napisał Ruchir Sharma.

Tymczasem z powrotem inflacji trzeba raczej oczekiwać dalszego wzrostu rentowności papierów dłużnych. Kiedy uderzył wirus, decydenci byli przekonani, że drukowanie i pożyczanie ogromnej ilości pieniędzy w rekordowo krótkim czasie nie przyspieszy wzrostu cen konsumpcyjnych, uśpionego od prawie czterech dekad. Ale Ruchir Sharma wymienia cztery czynniki, które grożą ożywieniem inflacji.

Oto ryzyka

Pierwszy jest związany z demografią. W światowej populacji spada liczba ludności w wieku produkcyjnym, a skoro podaż pracy maleje, płace muszą rosnąć. Po drugie, trendy deglobalizacyjne (pomimo odejścia Donalda Trumpa z urzędu prezydenta USA) są wciąż silne, wzrost światowego handlu osłabł, a to będzie ograniczać konkurencję. Po trzecie - produktywność nadal będzie spadać, bo rządy ratując gospodarki, ratują też nieproduktywne firmy. "Zombifikacja" będzie podnosić koszty przedsiębiorstw i ceny konsumpcyjne. Po czwarte - rosnący dług publiczny może stać się także wstrząsem, który obudzi inflację.

Inwestorzy - nie tylko na rynku obligacji - czują na karkach gorący oddech inflacji i dlatego nieruchomości cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Ceny mieszkań w 2020 roku wzrosły praktycznie w każdej z rozwiniętych gospodarek, zupełnie odwrotnie niż w czasie poprzedniego wielkiego kryzysu finansowego.

"Są powody, by sądzić, że boom może trwać" - napisał główny strateg Morgan Stanley Investment Management.

Tym bardziej, że nawet jeśli inflacja zacznie sprawiać kłopot bankom centralnym, będą one miały problemy z jej zwalczaniem. Do tej pory 90 proc. światowych banków centralnych obniżyło krótkoterminowe stopy procentowe do rekordowo niskiego poziomu, a to spowodowało, że oprocentowanie kredytów hipotecznych także rekordowo spadło. W USA 30-letni kredyt oprocentowany jest poniżej 3 proc., a jeszcze mniej w Europie.

Jeśli inflacja wróci, banki centralne będą zmuszone do ponownego zaostrzenia polityki pieniężnej. Nie nastąpi to jednak poprzez szybkie podwyżki stóp, ale poprzez ograniczenia w skupie obligacji. W zeszłym roku banki centralne skupiły ok. 8 bilionów dolarów aktywów, czyli 40 razy więcej niż w 2019 roku. Stopy wcale nie muszą szybko ruszyć w górę.

Trzymający w talii dolara mogą mieć kłopoty, podobnie jak największa gospodarka świata, czyli USA. Gracze rynkowi już nie mogą być całkiem pewni, iż "reszta świata" będzie wciąż uważać, że USA będą w stanie regulować swoje długi. Zadłużenie zagraniczne USA wzrosło w 2020 roku do ponad 50 proc. ich PKB, a przekroczenie takiego pułapu często w przeszłości wywoływało kryzysy finansowe.

Dolar był do tej pory asem bo nie miał poważnych rywali. Ale może nim być Bitcoin, jako środek przechowywania wartości i jako środek płatniczy - uważa Ruchir Sharma. Co więcej, o losie dolara (i Bitcoina) zadecydują preferencje ludzi młodych, a nie sędziwych bankierów centralnych, którzy byli dotąd skłonni traktować kryptowaluty z dużą rezerwą.

Czy surowce to asy?

Niewykluczone. Boom na rynku surowców może powrócić, a ich cenom sprzyja osłabienie dolara. Ceny surowców po poprzedniej dekadzie spadków "wyglądają niezwykle atrakcyjnie". Z powodu niskich cen podczas minionej dekady przedsiębiorstwa cięły inwestycje w wydobycie i ropy, i miedzi. Po pandemii powstałe w ten sposób "wąskie gardła" w podaży spotkają się z rosnącym popytem.     

Do gry po pandemii na pewno dołączą rynki wschodzące. To gospodarki niejednokrotnie uzależnione od eksportu surowców i teraz będą korzystać z ich rosnących cen. Ale wiele państw należących do tej grupy (w której znajduje się też Polska) ma duży potencjał do wzrostu eksportu wyrobów przemysłowych. Prócz tego liczne kraje, jak Indonezja, Indie, Arabia Saudyjska, Egipt czy Brazylia podjęły sprzyjające rynkom reformy. Tymczasem największe rynki wschodzące odpowiadają za 36 proc. światowego PKB i zaledwie 12 proc. światowego rynku akcji, gdy USA odpowiadają za 25 proc. PKB i 56 proc. rynków.

"Ta skrajna nierównowaga ma tendencję do zmniejszania się z biegiem czasu" - napisał Ruchir Sharma.

Renta zapóźnienia

Pandemia przyspieszyła zmiany technologiczne na całym świecie, a cyfrowa rewolucja rozwija się najszybciej i zapewnia największy impuls do wzrostu właśnie na rynkach wschodzących. Przychody z gospodarki cyfrowej rosną tam średnio o 11 proc. rocznie, znacznie szybciej niż na rynkach rozwiniętych. Rynki wschodzące stoją wobec niepowtarzalnej szansy do skorzystania z "cyfrowego wzrostu produktywności" - uważa główny strateg Morgan Stanley Investment Management.

Na czym to polega? W pewnym stopniu na wcześniejszych zapóźnieniach w rozwoju, zwłaszcza w rozwoju infrastruktury. Gdy ludzie mają ograniczony dostęp do oddziałów banków, sklepów detalicznych, chętniej korzystają z bankowości elektronicznej i kupują przez Internet. Spośród 30 najbardziej zdigitalizowanych gospodarek świata (według przychodów cyfrowych jako udziału w PKB) 16 znajduje się na rynkach wschodzących. Na czele są Chiny, potem Korea Południowa, Indonezja i Kolumbia. 

Jeszcze do niedawna wydawało się, że technologiczni giganci z USA i Chin połkną całą światową gospodarkę, a kontrolę nad emisją i obiegiem pieniądza będą mieli na deser. To wciąż asy, przynoszą ogromne zyski. Ale kapitalizacja rynkowa ich mniejszych rywali rośnie szybciej. Niedawne "jednorożce" mają szanse nadrobić zaległości.

Rozlicz PIT online już teraz lub pobierz darmowy program

Podobnie jak IBM przetarł kiedyś szlak Microsoftowi, tak dziś od Azji Południowej po Amerykę Południową regionalne start-upy rzucają wyzwanie światowym gigantom handlu elektronicznego i mediów społecznościowych. Być może w tej talii też są asy - sugeruje analityk. Nie ma natomiast wątpliwości, że są one w branży rozrywki online. Zabija ona tradycyjne formy. Zaczęło się to już przed pandemią i utrzyma się także wtedy, gdy wirus już sobie pójdzie.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »