Szczyt już raczej za nami

Globalna koniunktura gospodarcza, notowania dolara oraz nastawienie funduszy spekulacyjnych, które w ubiegłych latach były ważnym źródłem popytu, będą mieć kluczowe znaczenie dla cen towarów w 2005 r. Po ich ustabilizowaniu się w ostatnich miesiącach na wysokim poziomie bardziej prawdopodobny jest spadek cen niż dalszy wzrost.

Tempo rozwoju światowej gospodarki w przyszłym roku będzie w dalszym ciągu zależeć głównie od tego, co stanie się w Chinach oraz Stanach Zjednoczonych. Te dwa kraje pozostaną głównymi motorami napędowymi ożywienia i wyznaczą kierunek procesom ekonomicznym.

Koniunktura gospodarcza

W tym kontekście znamienne jest to, że od podjęcia przez chińskie władze na wiosnę 2004 r. konkretnych działań zmierzających do schłodzenia tamtejszej gospodarki, ceny towarów nie zdołały już znacząco wzrosnąć, pomimo znaczącego osłabienia się amerykańskiej waluty. Jednocześnie dynamika wzrostu chińskiego PKB na razie niewiele się zmieniła, a dopiero na 2005 r. prognozowane jest pojawienie się wyraźniejszych oznak ochładzania się koniunktury. Wzrost gospodarczy ma wynieść ok. 7% wobec przeszło 9% w 2004 r.

Reklama

Wolniej ma się też rozwijać Ameryka. W 2004 r. PKB zwiększył się o ok. 4,5%, w kolejnym roku będzie to 3,8%. O sobie dadzą znać podwyżki stóp procentowych. Polityka monetarna będzie zapewne zaostrzana również w kolejnych miesiącach, choć specjaliści wyraźnie różnią się w ocenie skali zacieśnienia.

Wysokie ceny towarów znajdowały odbicie w poziomie inflacji. Roczny wskaźnik cen konsumpcyjnych osiągnął w USA w listopadzie najwyższy poziom od pierwszej połowy 2001 r. Ceny na poziomie producentów rosły w listopadzie najszybciej od początku lat 90. Jest to zrozumiałe, jeśli zauważymy, że średnie roczne notowania towarów zwiększyły się w tym roku o kolejne 13,5% po wzroście o 14% w 2003 r. Średnia roczna cena miedzi podniosła się w 2004 r. aż o 55% wobec 12,5% w 2003 r., aluminium o 19% wobec 6,6% w 2003 r., a ropy o 36% wobec 12% w 2003 r. W związku z tym tak naprawdę dopiero teraz hossa na rynku towarowym daje o sobie znać gospodarkom. W słabszym stopniu odczuwają ją kraje, wobec których dolar najwięcej się osłabił, gdyż w przeliczeniu na lokalne waluty towary podrożały mniej.

Źródłem niepewności jest amerykański rynek nieruchomości, z którego stanem związane jest zapotrzebowanie m.in. na miedź, aluminium czy stal. Jego wzrost wspierał amerykańską gospodarkę w latach 2001-2003, ale w tym roku, zwłaszcza w ostatnich miesiącach zauważalne są tendencje stagnacyjne. Nie mogą one zaskakiwać. W trakcie dwóch poprzednich cykli podwyżek stóp występowało podobne zjawisko - aktywność w tym segmencie gospodarki wyraźnie słabła. Ustępowało ono dopiero z ponownym rozpoczęciem łagodzenia polityki pieniężnej.

Ostrzeżeniem jest sytuacja na rynku nieruchomości w Wielkiej Brytanii. Cykl podwyżek stóp zaczął się tam wcześniej niż w USA, więc i ich efekty szybciej się pojawiają. Z badania przeprowadzonego wśród ekonomistów przez Bloomberga wynika, że w 2005 r. trzeba liczyć się ze spadkiem cen nieruchomości, co miałoby miejsce po raz pierwszy od początku lat 90. Wpłynęłoby to na zmniejszenie tzw. efektu bogactwa (będącego pochodną wzrostu wartości aktywów - papierów wartościowych, udziałów w funduszach inwestycyjnych, nieruchomości), co groziłoby ograniczeniem wydatków przez gospodarstwa domowe.

Dolar

Obecnie przeważa przekonanie o nieuchronności dalszej deprecjacji dolara. To wspierałoby ceny towarów, które wyrażane są w amerykańskiej walucie. W ostatnich trzech latach dolar stracił już jedną trzecią na wartości w odniesieniu do koszyka walut, składającego się z euro, jena japońskiego, funta brytyjskiego, franka szwajcarskiego, dolara kanadyjskiego oraz korony szwedzkiej. Powody spadku kursu amerykańskiego pieniądza są powszechnie znane: wysokie deficyty obrotów bieżących oraz budżetowy. Do ostatniego kwartału 2004 r. tłumaczyła go też różnica pomiędzy wysokością stóp procentowych w Eurolandzie i USA. Po ostatniej podwyżce w Stanach Zjednoczonych ten ostatni czynnik zaczął sprzyjać dolarowi. Będzie się to nasilać z dalszym wzrostem ceny pieniądza w USA. Korzystnie oddziałuje nań również wysokie tempo wzrostu PKB wyraźnie większe niż w krajach strefy euro. Przeciw dolarowi przemawia rosnąca inflacja. Jeśli jednak uda się ją w 2005 r. zdusić, to pojawi się kolejny argument za kupnem dolarów. Równocześnie wielu specjalistów spodziewa się podniesienia stóp procentowych w strefie euro. Miałoby to nastąpić gdzieś w połowie 2005 r. Początkowo wywołałoby to raczej odpływ kapitału z rynku papierów skarbowych, więc oddziaływałoby negatywnie na wspólną walutę. Taka interpretacja wydaje się tym bardziej prawidłowa, że w USA inwestorzy w tym czasie mogliby zacząć już wypatrywać końca cyklu podwyższania kosztów pieniądza.

Można zatem oczekiwać odwrócenia spadkowej tendencji dolara, zwłaszcza w relacji do euro. Pytanie jednak, na jakim poziomie to nastąpi - 1,36, 1,4 czy 1,45 USD za euro? Wygląda na to, że albo to będzie już teraz, albo dopiero bliżej półtora dolara za euro. Zmiana kierunku notowań dolara musiałaby wywołać nerwowe reakcje na rynku towarowym, tym bardziej że już w ostatnim czasie widzimy, że deprecjacja dolara coraz słabiej przekłada się na ceny surowców.

Inwestorzy spekulacyjni

Trwająca przez ostatnie dwa lata hossa na rynku towarowym ściągała kapitał spekulacyjny, chcący zarobić na wzroście. Było go tym więcej, że konkurencyjne formy inwestowania w USA, np. w akcje czy obligacje, nie dawały nadziei na pokaźne zyski. Zwyczajowo drugi rok ożywienia gospodarczego przynosi na giełdzie stagnację (ożywienie jest "skon-sumowane" przez inwestorów w pierwszym roku), pojawiająca się zaś groźba lub rzeczywiste podwyżki stóp procentowych tworzą presję na spadek cen papierów skarbowych. Taka sytuacja raczej nie utrzyma się w 2005 r. i można spodziewać się bardziej zdecydowanych rozstrzygnięć w którąś ze stron. Jednocześnie ceny towarów są na tyle wysokie, że granie na ich dalszą zwyżkę wydaje się coraz bardziej ryzykowne, zwłaszcza w obliczu oczekiwań na zwolnienie tempa rozwoju światowej gospodarki i możliwego odwrócenia trendu spadkowego dolara. Co więcej, w przypadku wypełnienia się tych założeń fundusze spekulacyjne mogą zacząć grać na zniżkę cen towarów. Do ostrożności skłania analiza techniczna, którą kieruje się wiele spekulacyjnych podmiotów. Naruszenie w IV kwartale 2004 r. przez wykres indeksu CRB Futures szczytu ustanowionego na wiosnę tego roku jest wyrazem słabnięcia kupujących towary. Wskaźnik ma też coraz większe problemy z utrzymaniem się ponadtrzyletnią linią trendu rosnącego, którą w drugiej połowie 2004 r. dwukrotnie naruszał. Tygodniowy MACD, będący jednym z najpopularniejszych wskaźników podążających za trendem, utworzył negatywną dywergencję, ostrzegając przed zmianą dotychczasowej tendencji. Biorąc to wszystko pod uwagę, bardzo prawdopodobne wydaje się odwrócenie trendu wzrostowego na rynku towarowym w 2005 roku.

Miedź i metale

Zapasy metali, szczególnie miedzi, aluminium czy stali, pozostają na niskim poziomie. Jednak w przypadku miedzi od pierwszej połowy grudnia, a aluminium od połowy listopada widać stopniową ich odbudowę. Równocześnie Chiny z importera netto stali powoli zostają eksporterem netto. W listopadzie Państwo Środka wysłało za granicę 1 mln ton metrycznych stali więcej, niż sprowadziło. Może się więc okazać, że obawy o niedobór tego surowca zostaną zastąpione zagrożeniem nadpodażą.

Specjaliści z CSFB prognozują, że indeks cen metali notowanych na londyńskiej giełdzie będzie przez cały przyszły rok stopniowo się obniżać, by na koniec 2005 r. osiągnąć wartość o blisko 12% niższą niż teraz.

Złoto i metale szlachetne

Ceny złota i innych metali szlachetnych są w bardzo dużym stopniu powiązane z notowaniami dolara. Większość prognoz zakłada, że złoto będzie nadal drożeć, wskazując właśnie na dalszą deprecjację amerykańskiej waluty. Zwraca się też uwagę, że wydobycie złota w kopalniach w Kanadzie, Australii i RPA może zostać zmniejszone w kolejnych latach.

Zmusiłyby do tego wyższe koszty energii, które szczególnie uderzają w producentów z krajów, których waluty umacniają się wobec dolara. Silniejszy pieniądz ogranicza zyski z eksportu i wpływa na zyskowność przedsiębiorstw. Warto przypomnieć, że złoto jako bezpieczna inwestycja szczególnie dobrze wypada w okresach wysokiej inflacji oraz perturbacji gospodarczych. Dlatego nie dziwi, że szczególnie dobry był dla niego okres od początku 2001 r. do połowy 2002 r.

Surowce energetyczne i ropa naftowa

Nagły zwrot notowań ropy naftowej w IV kwartale 2004 r. spowodował zmianę zapatrywań specjalistów na przyszłe ceny surowców energetycznych. Nikt już nie mówi o 80 czy 100 dolarach za baryłkę, a raczej przeważa opinia, że kolejne miesiące przyniosą stabilizację notowań.

Na razie zima w Stanach Zjednoczonych przebiega przy temperaturze powyżej przeciętnej, producenci z kartelu OPEC wciąż dostarczają na rynek więcej, niż pozwalają na to ustalone kwoty. To powinno pozwolić na stopniową odbudowę zapasów, tym bardziej że według szacunków OPEC podaż ma w przyszłym roku przewyższać popyt. Niewiadomą są szkody poczynione w azjatyckich gospodarkach przez ostatnie tsunami. Szacuje się, że w jego efekcie tajlandzki wzrost gospodarczy obniży się w 2005 r. o 0,5 pkt proc. Ten region, będący poważnym importerem ropy, będzie się też borykać w 2005 r. z efektami umocnienia swoich walut do dolara. Jednocześnie zagrożeniem pozostają akty terroru w Iraku wymierzone w instalacje roponośne.

W ostatnich tygodniach inwestorzy spekulacyjni zaczęli grać na zniżkę cen. Można wierzyć w trafność ich decyzji, gdyż na początku roku zdecydowanie stawiali na wzrost cen. Aktualnie przeważają prognozy, że 2005 rok upłynie pod znakiem stabilizacji cen na poziomie ok. 40 USD za baryłkę.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »