Załamanie cen ropy. To nie jest dobra informacja
Ceny ropy są na najniższych poziomach od roku. Niestety, powody spadków z ostatnich dni nie są optymistyczne. W obawie o spowolnienie gospodarcze tanieją surowce energetyczne, co prędzej czy później również przełoży się na koniunkturę w Polsce - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Od ponad półtora miesiąca ropa naftowa silnie traci na wartości. Jeszcze na początku października baryłka odmiany Brent tego surowca kosztowała ponad 85 dolarów, a w piątek spadła poniżej granicy 60 dol. i sięgnęła najniższych wartości od początku IV kwartału 2017 r.
Przez minione tygodnie spadki cen ropy można było odebrać pozytywnie, gdyż wynikały one ze wzrostu podaży tego surowca. W Stanach Zjednoczonych nastąpiła wręcz eksplozja wydobycia. USA produkują obecnie 11,7 miliona baryłek ropy dziennie, po wzroście o 2 mln w ciągu minionego roku. Dla porównania Polska importuje ok. 0,5 mln baryłek dziennie.
Inne sygnały także były pozytywne. Państwa nabywające ropę naftową z Iranu dostały możliwość czasowej kontynuacji zakupów mimo nałożonych przez USA sankcji na Teheran. To zmniejszyło konieczność szybkiego zastąpienia surowca z Iranu dostawami z innych państw.
OPEC oraz Rosja kontynuowały wzrost produkcji i eksportu mimo pojawiających się sugestii od czołowych przedstawicieli kartelu o konieczności zmniejszania wydobycia. Swoje "trzy grosze" mógł dołożyć prezydent Donald Trump, który wyraźnie stara się wykorzystać ostatnie problemy reputacyjne Arabii Saudyjskiej i wywołuje presję na Rijad (de facto lidera OPEC), by utrzymywał ceny surowca względnie nisko.
Większa globalna podaż ropy i niższe ceny to oczywiście bardzo dobra informacja dla Polski czy całej Unii Europejskiej. Oznacza więcej pieniędzy w kieszeniach konsumentów i przedsiębiorców, gdy spadki wreszcie zostaną uwzględnione na stacjach paliw. Niższe są też koszty funkcjonowania całego państwa oraz poprawia się bilans handlowy kraju.
Załamanie cen ropy z minionych dni nie musi jednak oznaczać pozytywnych informacji, gdyż wynika prawdopodobnie w większej mierze z obaw o stabilny wzrost popytu, a nie zwiększenie podaży. Mniejszy od oczekiwanego popyt na ropę może być z kolei sygnałem wolniejszego od prognoz rozwoju gospodarczego.
Gorsza koniunktura bardzo dobrze była widoczna w piątkowych danych ekonomicznych ze strefy euro. Indeksy PMI, które wskazują przyszłą kondycję usług oraz przemysłu, spadły do niespełna 4-letnich minimów. Słabo w strefie euro wygląda eksport, a zatrudnienie rośnie najwolniej od 22 miesięcy. Dodatkowo niemiecki urząd statystyczny Destatis potwierdził, że gospodarka naszego zachodniego sąsiada skurczyła się w III kw. o 0,2 proc.
Indeksy PMI sugerują, że IV kwartał w gospodarce strefy euro może być także słaby, a wzrost PKB w całym 2018 r. zakończy się wynikiem ok. 1,3 proc. Tymczasem jeszcze we wrześniu Europejski Bank Centralny oczekiwał, że obszar wspólnej waluty rozwinie się o 2,0 proc. w br.
Mimo że polska gospodarka była ostatnio odporna na sygnały zewnętrzne, sprzedaż detaliczna oraz produkcja przemysłowa pozytywnie zaskoczyły w minionym miesiącu, to jednak tempo wzrostu PKB może bardzo szybko spowolnić, jeżeli koniunktura w strefie euro się nie poprawi. Marnym wtedy pocieszeniem będzie fakt, że ceny ropy naftowej znacznie spadły.