Brak libijskiej ropy uderzy w nielicznych
Zakręcenie kurka z ropą naftową przez libijskich producentów w krótkim terminie odczują głównie Włochy, Niemcy i Francja. W długim terminie, prawie wszystko zależy od Arabii Saudyjskiej.
Kraje Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej tworzą bardzo zróżnicowany gospodarczo region w skrócie określany angielskim akronimem MENA (Middle East and North Africa). Z jednej strony znajdują się tam bogate w ropę państwa z Zatoki Perskiej, z drugiej - pozbawione zasobów naturalnych państwa o dużej populacji, jak Egipt (z ok. 80 mln mieszkańców), Maroko (ok. 32 mln) czy Jemen (ok. 24 mln).
Według Banku Światowego, 23 proc. z ok. 300 mln mieszkańców państw MENA utrzymuje się za mniej niż 2 dolary dziennie. To chyba najlepiej tłumaczy frustrację społeczeństwa i gwałtowne rozprzestrzenianie się na kolejne kraje protestów przeciwko autorytarnym władzom, które przez ostatnie dekady skutecznie "zarządzały ubóstwem".
Instytucje finansowe sukcesywnie przekonywały się w ostatnich latach do inwestycyjnego potencjału Północnej Afryki, czego potwierdzeniem było powstawanie, również na polskim rynku, kolejnych funduszy lokujących środki w tym regionie.
W raporcie z połowy 2010 r. firma konsultingowa Boston Consulting Group do grona ośmiu Afrykańskich Lwów wybrała m.in. Libię, Egipt i Tunezję, czyli kraje, które w pierwszych tygodniach 2011 r. pogrążyły się w polityczno-gospodarczym chaosie. Jak nietrudno zgadnąć, eksperci w doborze liderów kierowali się głównie wskaźnikami ekonomicznymi, a nie nastrojami społecznymi.
Kiedy oddolna rewolucja po stosunkowo szybkim i łagodnym przebiegu w Tunezji przeniosła się do Egiptu, inwestorzy na światowych rynkach z niepokojem przyglądali się rozwojowi wydarzeń, ale ich reakcje nie były nerwowe. Wprawdzie na rynkach akcji wyhamował trwający nieprzerwanie od jesieni 2010 r. trend wzrostowy, a na rynku surowcowym cena ropy zaczęła szybko piąć się w górę, ale na tamtym etapie nie można było jeszcze mówić ani o głębszej korekcie, ani tym bardziej o panice. Z punktu widzenia światowej gospodarki największym zagrożeniem wydawało się zamknięcie Kanału Sueskiego, do czego nie doszło.
Sprawy zaczęły się komplikować, gdy w połowie lutego 2011 r. na ulicę wyszli Libijczycy protestujący przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego rządzącego krajem od ponad 40 lat.
Przed zakręceniem kurka przez Kadafiego Libia produkowała dziennie ok. 1,6 mln baryłek dziennie, co czyniło ją trzecim największym producentem w Afryce i siedemnastym na świecie. Krajowe zużycie ropy wynosi 270 tys. baryłek dziennie, więc każdego dnia na eksport przeznacza się ok. 1,3 mln baryłek ropy z libijskich złóż. Eksport ropy jest najważniejszym źródłem przychodów Libii - generuje on 95 proc. przychodów kraju z eksportu i ok. 80 proc. wpływów do budżetu.
Patrząc na zachowanie cen ropy po wybuchu buntu Libijczyków i zawieszeniu wydobycia przez największe zachodnie koncerny naftowe, można postawić tezę, że świat reaguje obecnie nie tyle bezpośrednio na wydarzenia w Libii, co na potencjalne skutki przeniesienia rewolucji do innych państw Zatoki Perskiej, zwłaszcza Arabii Saudyjskiej.
Chociaż Libia posiada największe udokumentowane złoża ropy w Afryce, to wpływ kraju na globalne ceny ropy jest znikomy. Według Międzynarodowej Agencji Energii, OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową), którego jednym z 12 członków jest Libia, w styczniu 2011 r. produkował dziennie 29,4 mln baryłek.
Sprawdź bieżące notowania surowców na stronach Biznes INTERIA.PL
Podaż ropy dostarczanej przez kraje z Zatoki Perskiej to ok. 10 proc. światowej produkcji, ale problem uzależnionego od cen paliw świata polega na tym, że większość eksporterów pracuje na pełnych obrotach i w razie potrzeby nie byłaby w stanie szybko zwiększyć wydobycia. OPEC posiada możliwość produkowania o ok. 5 mln baryłek dziennie więcej ropy naftowej niż obecnie, lecz większość wolnych mocy przerobowych znajduje się w jednym kraju - Arabii Saudyjskiej.
Analitycy Barclay Capital szacowali pod koniec lutego, że na skutek zamieszek w Libii produkcja ropy w tym kraju spadła o ok. 1 mln baryłek dziennie. Według Goldman Sachs ubytki były o połowę mniejsze, ale wzrostów cen ropy nie powstrzymały ani te analizy, ani wypowiedzi przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którzy oceniają, że globalny wzrost gospodarczy przekroczy w tym roku 4 proc. przy przeciętnej cenie baryłki na poziomie 95 USD, a dopiero wzrost ceny do ok. 110-150 USD za baryłkę może spowodować zauważalne spowolnienie w najbardziej energochłonnych gospodarkach.
W piątek 25 lutego 2011 r. baryłkę ropy wyceniano na ok. 97,8 USD, tj. o ponad 13 proc. więcej niż tydzień wcześniej. W czwartek cena "czarnego złota" przekroczyła 103 USD osiągając najwyższy poziom od września 2008 r.
Blisko pięciodolarowy spadek ceny ropy w ciągu kilku godzin spowodowała deklaracja Arabii Saudyjskiej, iż uruchomi ona wolne moce produkcyjne w celu uzupełnienia utraconej podaży ropy z Libii, jeśli otrzyma od firm sygnały, że taka interwencja jest potrzebna. Oficjalne stanowisko OPEC nie uległo zmianie od wybuchu protestów w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, ale inwestorzy z rynków paliwowych mogą poczuć się nieco spokojniej, bo gotowość do pomocy zadeklarowali również zachodnioafrykańscy członkowie kartelu, którzy produkują ropę o podobnych parametrach do libijskiej (niska gęstość i zawartość siarki) i mogą skierować do Europy tankowce normalnie zaopatrujące w ropę rynki azjatyckie.
Niepewna sytuacja polityczna Libii w największym stopniu uderza w jej europejskich partnerów handlowych - przede wszystkim Włochy, które odpowiadają za jedną trzecią popytu na ropę z Libii i jednocześnie są największym eksporterem towarów i usług do tego kraju (ok. 19 proc. ogółu). Jeśli wzorem ekonomistów mielibyśmy oceniać wagę wydarzeń z Północnej Afryki na podstawie suchych cyfr i statystyk, to powiedzmy wprost - Europa Zachodnia na pewno lepiej poradzi sobie ze wzrostem cen paliw, niż 33 proc. mieszkańców Libii żyjących teraz poniżej linii ubóstwa w kraju z 20 proc. bezrobociem, drożejącą żywnością i brakiem podstawowych praw obywatelskich.
Łukasz Wróbel, Noble Securities
Pobierz: program PIT 2010