Prognoza: Rynki wschodzące wracają do łask

O sytuacji na rynkach akcji i o sytuacji makroekonomicznej rozmawiamy z Ryszardem Rusakiem, Dyrektorem Inwestycyjnym ds. Akcji Union Investment TFI oraz z Dariuszem Laskiem, Dyrektorem Inwestycyjnym ds. Papierów Dłużnych Union Investment TFI

Zakończył się okres publikacji wyników za I kwartał 2014 r. Jak je Pan ocenia?

Pomimo trwającego w gospodarce ożywienia i prognozowanego wzrostu polskiego PKB na koniec roku o ok. 3% wyniki są mieszane, a w wypadku części spółek nawet rozczarowujące.

Gorzej od oczekiwań zaprezentowały się spółki z indeksu WIG20, w tym największe banki - PKO BP i Pekao SA. Stagnację, na skutek m.in. niskiej inflacji i konkurencji między sieciami detalicznymi, widać także w branży handlowej. Wskazują na to wyniki Biedronki czy Eurocashu, który zmaga się z dosyć silną presją cenową. Dobrze poradziły sobie przedsiębiorstwa z sektora budowlanego, część firm przemysłowych oraz niektórzy przedstawiciele sektora finansowego, m.in. PZU.

Reklama

A jak poradziły sobie mniejsze spółki?

Po analizie raportów można wskazać kilka bardzo dobrych firm, takich jak m.in. KRUK czy Forte. Druga z tych spółek zdobywa nowe rynki, notując wzrosty przychodów i rentowności. Jednocześnie spora grupa "misiów" nie zachwyciła wynikami.

Czy pogorszyło to sentyment inwestorów do małych i średnich spółek?

Okres gorszej passy, który był spowodowany m.in. odpływami z funduszy inwestycyjnych oraz sytuacją na Ukrainie, mamy raczej za sobą. Mniej więcej od połowy maja widać pewną poprawę i powrót zainteresowania niektórymi mniejszymi i średnimi spółkami. Wiatru w żagle nabierają przede wszystkim kursy spółek o fundamentalnie dobrych perspektywach, co raz jeszcze potwierdza kluczową rolę selekcji w zarządzaniu funduszem akcji.

A jakie ciekawe tendencje można zaobserwować na światowych rynkach?

Patrząc globalnie, można zauważyć odwrócenie sentymentu dla rynków rozwiniętych i wschodzących. W 2012 i 2013 r. indeksy rynków dojrzałych, jak S&P 500 i DAX, były zdecydowanie mocniejsze niż emerging markets czy peryferia strefy euro (np. Włochy). Ostatnio jednak to te drugie zaczynają przejmować koszulkę lidera wzrostów.

Jakiś przykład?

Turcja, która jeszcze do niedawna borykała się z masowym odpływem kapitału i osłabianiem waluty. Tymczasem od ponad dwóch miesięcy obserwujemy powrót kapitału zagranicznego na tamtejszy rynek, dzięki czemu akcje, obligacje oraz turecka lira odrabiają wcześniejsze spadki.

Co więcej, niedawno turecki bank centralny zdecydował się na obniżkę stóp procentowych o 50 pkt bazowych. Zaryzykowałbym tezę, że w I kwartale 2014 r. wiele tureckich spółek osiągnęło dołek w wynikach, wynikający ze skumulowania się czynników makroekonomicznych i rynkowych. W kolejnych kwartałach sytuacja powinna się poprawiać.

A czy w kontekście katastrofy w kopalni węgla w Somie oraz zamieszek na ulicach Stambułu nie obawia się Pan o stabilność tureckiego rynku?

Turcja to emerging market, co niestety wiąże się z pewnym ryzykiem. Obecna sytuacja to doskonały przykład jednej z reguł psychologicznych, którą rządzą się rynki: wpływ informacji na rynek okazuje się różny, w zależności od panującego w danej chwili sentymentu. Gdy nastroje inwestorów są dobre, to nawet najgorsza wiadomość ich nie zepsuje. I na odwrót - jeśli sentyment jest zły, to nawet najlepsza informacja nie pomoże.

A zatem obecnie przeważa optymizm?

Tak. Pomimo tej katastrofy pozytywny sentyment do tureckiego rynku pozostał silny. Z punktu widzenia inwestora istotne jest bowiem to, że pomimo tymczasowych problemów spółki się rozwijają, ich zyski ogółem rosną, a akcjonariusze otrzymują dywidendy. Najbliższym wydarzeniem o kluczowym dla przyszłości znaczeniu będą sierpniowe wybory prezydenckie, ale nie spodziewałbym się rewolucji.

Dlaczego?

Wskazują na to wyniki niedawnych wyborów samorządowych. Pomimo wielu niepopularnych decyzji podjętych przez tureckiego premiera Erdogana, lidera rządzącej partii AKP, wydaje się, że to właśnie to ugrupowanie najlepiej wpasowuje się w oczekiwania tureckich wyborców. Zwycięstwo kandydata AKP w sierpniowych wyborach niewątpliwie dałoby inwestorom to, co bardzo cenią - stabilność.

Ryszard Rusak, Dyrektor Inwestycyjny ds. Akcji Union Investment TFI

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Czy Polsce grozi deflacja?

W kontekście ostatnich danych na temat inflacji rodzi się pytanie, czy Polsce grozi deflacja.

To pytanie w pełni uzasadnione. Kwietniowy wzrost inflacji o 0,3% r/r sugeruje, że w wakacje, które z reguły są okresem deflacyjnym, możemy zejść nawet do poziomów ujemnych. Potwierdza to analiza składowych inflacji. Ceny paliw, energii i żywności są stosunkowo niskie, a najbliższego ich wzrostu - przede wszystkim w odniesieniu do żywności - można się spodziewać dopiero na jesieni. Na koniec tego roku inflacja może się znajdować poniżej 1%.

Czy zasadne byłoby zatem stwierdzenie, że Polska znajduje się w bezinflacyjnej fazie wzrostu gospodarczego?

To trudne pytanie, ponieważ odpowiedź na nie poznamy dopiero post factum. Nie ulega jednak wątpliwości, że wzrost gospodarczy w Polsce ma się dobrze. Odczyt 3,5% r/r w I kwartale 2014 r. to wynik więcej niż satysfakcjonujący. Bardzo dobrze prezentuje się też porównanie I kwartału 2014 r. z IV kwartałem 2013 r. Nawet biorąc pod uwagę, że GUS dokonał pewnych korekt danych za 2013 r., to wzrost kwartał do kwartału o 1,1% jest imponujący - najwyższy od kilku kwartałów. Gdyby to tempo się utrzymało, to na koniec 2014 r. moglibyśmy liczyć nawet na więcej niż 3,5-procentowy wzrost PKB.

Wracając jeszcze do inflacji - czy gdyby spadła do niskich poziomów, byłoby to wsparcie dla rynku obligacji?

Jeśli taki scenariusz się zrealizuje, presja na Radę Polityki Pieniężnej będzie ogromna i ponownie możemy być świadkami dyskusji o obniżkach stóp procentowych. W takim środowisku rentowności polskich obligacji mogą jeszcze spadać. Jednak jak już niejednokrotnie podkreślałem, byłoby to balansowanie na granicy przegrzania rynku.

A złoty? W jakiej kondycji jest polska waluta?

Przez długi czas polski złoty był niedowartościowany w relacji do węgierskiego forinta i czeskiej korony. Obecnie efektywny kurs walutowy wyraźnie pokazuje, że przez ostatnie dwa miesiące złoty umocnił się na tle walut z koszyka. Jedynie rosyjski rubel pozostaje silniejszy od polskiej waluty.

Czy umocnienie złotego to dobry sygnał?

To zależy, z jakiego poziomu patrzymy. Dla wyjeżdżających na wakacje to dobra informacja. Jednak dla przedsiębiorstw eksportujących towary oznacza to mniejszą marżę i niższy zarobek. Ostatnio to te właśnie przedsiębiorstwa uratowały polską gospodarkę. Dlatego dla wzrostu gospodarczego w Polsce lepiej by było, aby złoty się nie umacniał.

Na koniec przejdźmy jeszcze do najważniejszych przetargów. W minionym tygodniu Bank Gospodarstwa Krajowego sprzedał obligacje na rzecz Krajowego Funduszu Drogowego. Czy te papiery cieszyły się zainteresowaniem?

Zainteresowanie ze strony kupujących było umiarkowane, mimo że BGK sprzedał 10-letnie obligacje drogowe po raz pierwszy od dwóch lat. Inwestorom sprzedano papiery o wartości ponad 1,2 mld zł, przy czym oferta wynosiła od 1 do 2 mld zł. Relatywnie niewielki popyt był spowodowany m.in. przeciętną rentownością w relacji do stosunkowo niskiej płynności tych papierów.

Dariusz Laski, Dyrektorem Inwestycyjnym ds. Papierów Dłużnych Union Investment TFI

Dowiedz się więcej na temat: giełda papierów wartościowych | rynki wschodzące
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »