70 euro za all- inclusive w czerwonej dzielnicy

Prostytucja to najstarsza profesja na świecie. Ale nawet prostytucję dotknął światowy kryzys ekonomiczny.

Od klubów ze striptizem na słynnym Reeperbahn w Hamburgu po ten mały dom publiczny na obrzeżach Berlina - Niemcy to jeden z nielicznych krajów, gdzie prostytucja jest legalna. Anke Christiansen zarządza domem publicznym Geizhaus w Hamburgu. Z uwagi na spadek obrotów, kierownictwo wprowadziło niższą cenę - 38,5 euro - za pół godziny z prostytutką. Anke Christiansen, kierowniczka domu publicznego "Geizhaus":

- Nasi regularni klienci nie przychodzą tak często. Niektórzy mieli w zwyczaju przychodzić trzy lub cztery razy w tygodniu; teraz ograniczyli wizyty do jednej lub dwóch.

Reklama

W Niemczech pracuje około 400 tysięcy zawodowych prostytutek. Roczne dochody w tym biznesie są szacowane na 14 miliardów euro.

Zobacz jak najstarszy zawód świata radzi sobie z kryzysem:

Obecnie branża wprowadziła swój własny pakiet stymulujący wymierzony w kryzys. Obejmuje on nowoczesne narzędzia marketingowe i triki mające na celu zwiększenie słabnącego popytu.

"Pussy Club" w Berlinie trafił na czołówki gazet dzięki swoim specjalnym ofertom. Dzięki kosztującej 70 euro opcji "all-inclusive" klienci mogą pozwolić sobie na tyle jedzenia, drinków i seksu, ile chcą. Kierownik mówi, że dzięki promocji pracy nie straciła ani jedna z 30-tu kobiet. Te hamburskie prostytutki mówią, że klienci próbują wytargować więcej za swoje pieniądze.

Mary, prostytutka: - Często pytają, czy zrobię coś ekstra. Odpowiadam, że tak, i ponownie podaję im cenę. Wtedy pytają, czy zrobiłabym to za 20 euro. Mówię, że to niemożliwe. Klienci naprawdę próbują utargować coś z ceny.

Ciężkie czasy w gospodarce wpłynęły również na zachowanie tego klienta.

Pascal, klient domu publicznego:

- W przeszłości kolega i ja przychodziliśmy tutaj dwa - trzy razy w tygodniu. Teraz więcej się nad tym zastanawiamy i nie zaglądamy tu tak często.

Niektóre luksusowe domy publiczne mają mniej powodów do zmartwień.

W berlińskim "Artemis" twierdzą, że nie zauważyli jeszcze spadku liczby klientów.

A kierowniczka Geizhaus mówi, że mimo recesji najstarsza profesja świata nigdy nie przestanie istnieć.

Tłumaczenie Kinga Siedziuk

INTERIA.PL/Reuters
Dowiedz się więcej na temat: all inclusive | kryzys | prostytucja | najstarsza | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »