Ceny żywności mogą jeszcze rosnąć. Napaść Rosji na Ukrainę to ryzyko głodu na świecie

Napaść Rosji na Ukrainę i wojna mogą spowodować, że na świecie nawet 700 mln ludzi będzie zagrożonych niedostatkami żywności. Kryzys, który właśnie się zaczyna, może potrwać cale lata, bez względu na to kiedy i jak skończy się wojna. Następstwem mogą być zamieszki w najbiedniejszych krajach i kolejny kryzys - migracyjny.

  •        Do kryzysu żywnościowego doprowadziła Rosja wprowadzając blokadę ukraińskich portów nad Morzem Czarnym, skąd wywożono 90 proc. ukraińskiego eksportu
  •        Najważniejszym kierunkiem eksportu pszenicy z Ukrainy i Rosji jest Bliski Wschód i Afryka Północną
  •        W odpowiedzi na rosnące ceny żywności na światowych rynkach niektóre kraje, jak np. Indie już zakazały eksportu pszenicy
  •        Bardzo możliwe, że nie obejdzie się bez subsydiowania żywności dla najuboższych krajów lub najbiedniejszych gospodarstw domowych

Reklama

- Kryzys żywnościowy może rozciągnąć się na lata - mówił Sławomir Matuszak z Ośrodka Studiów Wschodnich podczas dyskusji nad raportem "Kryzys podażowy na rynku żywnościowym jako efekt inwazji na Ukrainę", przedstawionym przez Katarzynę Sierocińską z zespołu gospodarki światowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Do kryzysu żywnościowego doprowadziła Rosja wprowadzając blokadę ukraińskich portów nad Morzem Czarnym, skąd wywożono 90 proc. ukraińskiego eksportu, w tym także eksportu żywności - zbóż, nasion roślin oleistych i oleju. Wojna spowodowała w dodatku zmniejszenie upraw na Ukrainie i jest to drugi powód spadku podaży na światowych rynkach. Na razie widzimy jak ceny żywności rosną jak szalone, ale to dopiero początek.

- Skok cen żywności przyczynia się do kryzysów żywnościowych. Dotyka najuboższe kraje i najbiedniejszą ludność - mówiła Katarzyna Sierocińska prezentując raport.

Po napaści Rosji w marcu tego roku indeks cen żywności Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa FAO podskoczył do 159,3 pkt, najwyższego poziomu od 60 lat, kiedy FAO go liczy. Według danych Rosja i Ukraina są dostawcami na światowe rynki 65 proc. oleju słonecznikowego, 28 proc. pszenicy i 26 proc. jęczmienia.

Rosja i Białoruś - a objęte sankcjami - są nie tylko eksporterami żywności, ale także nawozów. Ich ceny w niektórych państwach Afryki wzrostu już o połowę, więc uprawy na miejscu mogą przynieść znacznie niższe plony. Białoruś i Rosja odpowiadają łącznie za 18 proc. światowego eksportu nawozów.

Jędrzej Czerep z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych mówi, że prócz zwykłych kontraktów pomiędzy dostawcami żywności z Ukrainy a rządami lub firmami z innych państw właśnie w Ukrainie zaopatrywały się w żywność agendy ONZ i dostarczały ją do krajów objętych klęską głodu. Światowy Program Żywnościowy sygnalizował już, że nie ma środków na zakup zboża dla Sudanu.

- Skoro Światowy Program Żywnościowy stracił tańsze i bezpieczne źródła musi zastąpić je innymi droższymi. Koszty pomocy rosną bardzo szybko - powiedział Jędrzej Czerep.  

Najbardziej zagrożone głodem kraje

Eksperci PIE przeanalizowali, które kraje są najbardziej narażone na kryzys żywnościowy. Najważniejszym kierunkiem eksportu pszenicy z Ukrainy i Rosji jest Bliski Wschód i Afryka Północną. W 2020 roku docierało tam aż 42 proc. eksportu pszenicy z Ukrainy i 33,3 proc. eksportu tego zboża z Rosji. Ponad 16 proc. ukraińskiej i blisko 10 proc. rosyjskiej pszenicy trafiło do Azji Południowej. Odbiorcą były też kraje Afryki Subsaharyjskiej (19,3 proc. pszenicy rosyjskiej i 4,3 proc. ukraińskiej).

Najbardziej na brak importu pszenicy z Ukrainy narażone są: Liban, Tunezja, Pakistan oraz Iran. Oprócz nich to Sudan, Nikaragua, Demokratyczna Republika Konga. W następnej kolejności zagrożone są Armenia, Egipt, Liban, Gruzja, Rwanda, Benin, Korea Północna, Madagaskar, Mongolia, i Kazachstan. Niektóre z tych państw sprowadzały ponad 90 proc. zużywanej pszenicy z Ukrainy. W sumie eksperci PIE wytypowali 10 krajów najbardziej zagrożonych utratą dostaw żywności. Mieszka w nich 300 mln ludzi. W kolejnej dziesiątce państw nieco mniej uzależnionych od importu z Ukrainy lub Rosji mieszka ok. 400 mln osób.

Gospodarstwa domowe w Afryce wydają na żywność ok. 40-60 proc. swoich dochodów. Już w latach 2007-8, gdy na światowych rynkach wzrosły ceny żywności w najbiedniejszych państwach doszło do wybuchów niezadowolenia społecznego.

- Rosnące koszty życia mogą wpłynąć na decyzje migracyjne - mówił Jędrzej Czerep.

Dodał jednak, że kryzys może być impulsem do zwiększenie lokalnej produkcji i uniezależnienia się od importu. W Afryce miejscowe uprawy bardziej odpornych na klimat takich zbóż jak sorgo czy proso zostały wyparte przez sprowadzane pszenicę i ryż i teraz będą zapewne uprawiane znowu. Pandemia dała impuls do wykorzystania wielu nowych technologii w rolnictwie, co stwarza szansę dla poprawy upraw także w Afryce.  

Jak kryzys żywnościowy może się jeszcze pogłębić

Sławomir Matuszak twierdzi, że na Ukrainie ok. 75 proc. terenów rolnych zostało obsianych, co może oznaczać spadek zbiorów zbóż w tym roku do 50-52 mln ton z 75 mln ton w wyjątkowo dobrym roku ubiegłym. Problemem jest jednak co z tym zbożem zrobić. Tylko w Ukrainie po tegorocznych żniwach nie będzie gdzie przechować ok. 15 mln ton zbóż bo zabraknie miejsca w elewatorach, o ile nie zostaną zniszczone. Znalezienie alternatyw dla eksportu statkami przez Morze Czarne nie jest łatwe, bo brakuje infrastruktury.

- Znalezienie alternatywy jest niemożliwe bez poważnych inwestycji w infrastrukturę - powiedział  Sławomir Matuszak.

- Jest bardzo duże ryzyko, że kilkanaście milionów ton ziarna do jesieni się zmarnuje - dodał.

Czytaj również: Zmiany klimatu to mniej jedzenia. Czy na świecie zabraknie żywności?

Jeśli jednak ukraińscy farmerzy będą mieli za dużo zboża i brak perspektywy dla eksportu, najprawdopodobniej za rok zmniejszą uprawy. Sytuacja ta może doprowadzić do utraty płynności przez tamtejszych producentów zbóż. W ten sposób kryzys żywnościowy może potrwać przez kolejne lata.

- Sektor rolny może przeżywać problemy przez kilka lat - mówił Sławomir Matuszak.

W odpowiedzi na rosnące ceny żywności na światowych rynkach niektóre kraje, jak np. Indie już zakazały eksportu pszenicy. Jeśli Indie wstrzymają także eksport ryżu (a są największym dostawcą ryżu na światowe rynki) problem rosnących cen i braków żywności jeszcze bardziej się pogłębi.   

Co można zrobić, żeby kryzysowi żywnościowemu przeciwdziałać? Sukces inicjatywy Turcji by odblokować choćby częściowo transport żywności przez porty ukraińskie na Morzu Czarnym wydaje się mało prawdopodobny. Konieczne będą duże nakłady na infrastrukturę - taką jak nowe terminale, tory kolejowe, wagony, elewatory. Inwestycje - także w infrastrukturę portów na Dunaju - muszą być duże i szybkie.

Konieczna będzie pomoc międzynarodową dla państw najbardziej zagrożonych głodem, w tym inwestycje w produkcję rolną w tych krajach. Bardzo możliwe, że nie obejdzie się bez subsydiowania żywności dla najuboższych krajów lub najbiedniejszych gospodarstw domowych.

Jacek Ramotowski

Zobacz również:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »