Fali emigracji nie było

Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej nikt poważny nie spodziewał się wielkiej fali emigracji po akcesji. Masowych wyjazdów nie było, bo nie mogło być. Ogromne zainteresowanie tą tematyką zostało wykreowane przez media, które cały czas liczyły, ilu Polaków znalazło pracę za granicą - mówi prof. Elżbieta Kryńska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych .

INTERIA.PL: Od maja 2004 r. 190 tys. Polaków wyjechało do pracy w Wielkiej Brytanii, 80 tys. do Irlandii, kilka tysięcy do Szwecji. Czy to dużo czy mało?

Prof. Elżbieta Kryńska: Ocena zależy od punktu odniesienia. Biorąc pod uwagę liczbę ludności, to niewiele.

Litewskie władze oceniają emigrację z tego kraju na 3 proc. populacji, a Łotysze na 2 proc. U nas skala zjawiska jest jednak chyba znacznie mniejsza.

Chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz: przed wejściem Polski do Unii Europejskiej nikt poważny nie spodziewał się wielkiej fali emigracji po akcesji. Masowych wyjazdów nie było, bo nie mogło być. Ogromne zainteresowanie tą tematyką zostało wykreowane przez media, które cały czas liczyły, ilu Polaków znalazło pracę za granicą.

Reklama

Tymczasem emigracja zarobkowa nie jest nowym zjawiskiem. Ludzie jeździli na saksy nawet w czasach, gdy paszporty były na głucho zamknięte w sejfach bezpieki. Zrozumiałe jest, że teraz, gdy nikt nam nie ogranicza swobody przemieszczania się, liczba wyjazdów zarobkowych rośnie.

Krytycy UE narzekają, że za granicę wyjeżdża element najbardziej mobilny, najodważniejszy, najbardziej przedsiębiorczy, że zamiast pracować w kraju, wykonują najgorzej opłacane prace w bogatych krajach Unii.

Na pierwszy rzut oka tak to wygląda. Pamiętajmy jednak, że zjawiska społeczne i ekonomiczne nigdy nie są jednowymiarowe. Są plusy i minusy otwarcia zagranicznych rynków dla pracowników z Polski. Rzeczywiście wyjeżdżają jednostki aktywne, twórcze, kreatywne. Ale te osoby wracają z pewnym kapitałem, nie tylko finansowym, lecz również - co niemniej istotne - intelektualnym, wzbogaceni o nabyte doświadczenia, wyuczone języki obce. Strata dla Polski byłaby znacznie większa, gdyby ci ludzie zostawali za granicą na stałe. A tak nie jest, ponieważ emigracja ma charakter okresowy.

Za granicę wyjechało jak dotąd kilkaset tysięcy Polaków, a stopa bezrobocia praktycznie ani drgnęła

To jest bardzo niepokojące zjawisko. Ale powiedzieliśmy już wcześniej, że na emigrację decydują się osoby przedsiębiorcze, które i w Polsce znalazłyby sobie posadę. Motywem wypychającym ich z kraju nie zawsze jest brak pracy. Badania pokazują, że jednym z powodów jest nie tyle problem ze znalezieniem pracy, lecz pracy zaspokajającej aspiracje i dążenia finansowe.

Na krajowym rynku zaczyna się już objawiać deficyt rąk do pracy. Przykładowo na Podhalu trudno znaleźć cieśli, bo oni budują teraz Irlandię.

Opuszczają nas też kierowcy oraz - co jest bardzo niepokojące - lekarze i personel medyczny średniego szczebla, głównie pielęgniarki. Decydują się na wyjazd nie dlatego, że nie mogą znaleźć zatrudnienia, lecz ze względu na niskie zarobki i trudne warunki pracy.

Takie same problemy, jak my mają za sobą inne państwa UE, chociażby Hiszpania, z której przez całe lata 70. i 80. setki tysięcy osób wyjechały za chlebem. Teraz to Hiszpanie ściągają pracowników z innych krajów. Czy u nas ten proces będzie wyglądał podobnie?

To samo dotyczyło Irlandii, Grecji i Portugalii. Myśmy bardzo dokładnie zbadali to zjawisko. Odpowiedź jest prosta. Natężenie migracji zarobkowych zależy od tego, jak szybko postępuje proces konwergencji, czyli wyrównywania się potencjału gospodarczego w poszczególnych krajach. Emigracja spowalnia się wraz ze wzrostem poziomu życia w rodzinnym kraju.

Jak długo proces konwergencji będzie trwał w przypadku Polski?

Co najmniej kilkanaście lat. Proszę zwrócić uwagę, że Irlandia, najbogatszy kraj Unii, do wspólnoty weszła jako kraj bardzo ubogi. Do obecnego poziomu dochodziła przez ponad 20 lat.

Finlandia i Hiszpania zastanawiają się nad otwarciem rynków pracy od 1 maja. Jakie będzie to miało znaczenie dla nas?

Niewielkie. Najprawdopodobniej w związku z tym nie wzrośnie znacząco liczba osób, które zdecydują się pojechać do pracy za granicą. Zasoby migracyjne są względnie stałe. Ci, co mają wyjechać, już wyjechali. Od maja zamiast jechać do Wielkiej Brytanii wybiorą się do Hiszpanii. Myślę, że tym samym zmniejszy się konkurencja na brytyjskim i irlandzkim rynku pracy, które już teraz są w dużym stopniu nasycone.

Sytuację z pewnością zmieniłoby otwarcie niemieckiego rynku pracy?

Nie liczmy na rychłą zmianę. Myślę, że Austria i Niemcy do ostatniego dnia siedmioletniego okresu przejściowego utrzymają restrykcje.

Komisja Europejska opublikowała w środę raport wskazujący na pozytywny wpływ otwarcia rynków pracy dla obywateli nowych krajów UE w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji.

W raporcie Komisja podkreśla, że te trzy kraje odnotowały duży wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia i wzrost poziomu zatrudnienia, a pracownicy z nowej Dziesiątki pomogli tam w zaspokojeniu potrzeb rynku pracy i przyczynili się do osiągnięcia lepszych wyników gospodarczych.

W reszcie starych krajów, które po rozszerzeniu 1 maja 2004 roku zdecydowały się zamknąć swoje rynki pracy, KE dostrzegła niepożądane efekty uboczne, takie jak wyższy poziom pracy w szarej strefie.

"Swobodny przepływ pracowników jest jedną z czterech podstawowych unijnych swobód. Sprawozdanie jasno pokazuje, że swobodny przepływ pracowników nie zaburza rynku pracy w Piętnastce. Wręcz przeciwnie - poszczególne kraje i Europa jako całość odnoszą z niego korzyści" - powiedział z okazji ogłoszenia raportu komisarz ds. zatrudnienia i spraw społecznych Vladimir Szpidla.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: emigracja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »