Gastronomia: Nie możemy weryfikować paszportów covidowych

- Urząd Ochrony Danych Osobowych (UODO) nie pozwala na weryfikowanie stanu zdrowia kogokolwiek. Dlatego w barach i restauracjach nie będzie można pytać klientów, czy posiadają paszport covidowy - ocenia w rozmowie z Interią Dorota Rydygier, właścicielka krakowskiej Restaurant Voila i wiceprezeska Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP). - Konieczne są szybkie zmiany prawa - podkreśla.

Resort zdrowia zdecydował, że ze względu na wzrost zachorowań na COVID-19, od połowy grudnia w lokalach gastronomicznych będzie mogło być zajętych 30 proc. miejsc. A jeśli miałoby być więcej - to właściciele lokali będę mieli obowiązek sprawdzać, czy klienci są zaszczepieni. 

- Nie mamy możliwości weryfikacji paszportów covidowych. Nie mamy takiego prawa. Weryfikacja jest jednocześnie zadaniem pytania o stan zdrowia danej osoby, a tego nie możemy robić. W tej opinii wspierają nas prawnicy - mówi Interii Dorota Rydygier. I wskazuje, że weryfikacja wymaga zatrudnienia dodatkowej osoby, która będzie stała przy drzwiach i sprawdzała paszporty. - Ja, mając jednego pracownika na sali, będę bardzo opóźniała cały serwis - argumentuje właścicielka Restaurant Voila. 

Reklama

Podkreśla, że branża nie chce ignorować decyzji resortu zdrowia. - Rozumiem, że jest taka potrzeba i nie mówię, że my nie chcemy jej wypełnić. Tylko państwo powinno dać nam narzędzia do tego, żebyśmy mogli weryfikować. UODO zabrania weryfikacji w jakikolwiek sposób stanu zdrowia kogokolwiek - podkreśla. 

Proponuje rozdanie restauratorom czytników. - Żeby to jakoś uprościć, żeby nie było do nas pretensji. Choć wiemy, ze będą awantury z klientami, którzy będą żądali dowodów, że mamy prawo do weryfikacji - zapewnia Rydygier. I proponuje przyznanie pracownikom gastronomii funkcji pozwalających na weryfikację paszportów covidowych. 

Właścicielka krakowskiej restauracji zastanawia się też, w jaki sposób Sanepid będzie mógł zweryfikować limit gości w lokalu, jeśli przyjdzie na kontrolę.

- Mam na przykład 10 stolików, ale na okres pandemii dostawię sobie jeszcze 5. Bo przecież nikt mi nie powie, ile mój lokal może zmieścić stołów i krzeseł. A tak właśnie będzie na pewno robione - dopychane na full, bo restauracje będą chciały wykorzystać każde miejsce, żeby wpuścić więcej osób - wskazuje Dorota Rydygier. 

Wiceprezeska IGGP nie wyobraża sobie, że odmawia klientom wejścia do swojej restauracji. - Nie mogę nie wpuścić gości, bo strzelam sobie w kolano. Ja wszystkich zapraszam, nie ograniczam nikogo. Jeśli zacznę sprawdzać paszporty, będę miała hejt. Rząd powinien nam pomóc zorganizować wprowadzenie tych obostrzeń. Niech z nami współpracują a nie narzucają swoją wolę - skarży się w rozmowie z Interią.

Informuje, że po ograniczeniu od 1 grudnia liczby klientów lokali do 50 proc., IGGP wysłała list do Adama Niedzielskiego, ministra zdrowia a także do prezydenta Andrzeja Dudy przekonując, że takie ograniczenia nie są możliwe.

- Proponowaliśmy spotkanie z rządem, gdzie wspólnie wypracowalibyśmy reguły, które będą mogły być respektowane. Nikt nie chciał z nami rozmawiać. Byłoby lepiej, gdyby traktowało się nas jako partnerów, a nie jako mrówki, które można zdeptać. To dyktatura bez porozumienia i jakiegokolwiek dialogu - skarży się właścicielka krakowskiej restauracji.

Ewa Wysocka

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »