Gospodarka USA. Ekipa Bidena może rozdać Amerykanom dodatkowe pieniądze

Gorący tydzień w USA to nie tylko szturm zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol, ale także wyborcze zwycięstwo Demokratów w Georgii, po którym partia nowego prezydenta Joe Bidena zdobyła większość w Senacie. Konsekwencją tej politycznej zmiany może być podwyższanie podatków, rosnąca inflacja, ale także kolejne pakiety fiskalne, czyli zasilanie pieniędzmi gospodarki i obywateli dotkniętych pandemią.

Rynki finansowe ze spokojem przyglądały się waszyngtońskiej szarży zwolenników ustępującego prezydenta USA. Zmiany kursów dolara i złota były niewielkie, a indeks giełdowy S&P 500 właśnie wczoraj bił historyczne rekordy. Inwestorzy mieli rację - sytuacja na Kapitolu szybko została opanowana, a świadczył o tym fakt, że po kilku godzinach przerwy obie izby Kongresu wróciły do zatwierdzania wyniku wyborów prezydenckich.

Błękitna fala

Dla rynków i gospodarki Stanów Zjednoczonych dużo większe znaczenia niż niedzielne zamieszki uliczne ma spełnienie się scenariusza "błękitnej fali", czyli sytuacja, w której Demokraci obsadzili stanowisko prezydenta i przejęli kontrolę nad obiema izbami w Kongresie. Stało się tak, gdy w Georgii dwaj kandydaci Republikanów przegrali wybory do Senatu z reprezentantami Demokratów.

Reklama

W tej sytuacji analitycy Goldman Sachs prognozują, że gospodarka USA zasilona zostanie kolejnym dużym "pakietem stymulacyjnym" w wysokości 600 miliardów dolarów. Jednak niektórzy ekonomiści obawiają się, że polityczna dominacja Demokratów będzie prowadzić nie tylko do silniejszej stymulacji fiskalnej, ale i do podwyżek podatków.

Następstwem wielkiego programu pomocowego dla gospodarki może być ożywienie ekonomiczne, ale i inflacja. Ta z kolei będzie prowokować podwyżki stóp procentowych. Z drugiej strony, amerykański bank centralny (Fed) nie tak dawno zakomunikował, że przyzwala na wyższą dynamikę cen i nie prędko zacznie podnosić koszt pieniądza.

Czek dla każdego Amerykanina

Kolejny "pakiet stymulacyjny" byłby uzupełnieniem poprzedniego, który wprowadzony został w życie w ostatnich dniach grudnia 2020 roku. Jego wysokość to prawie 900 miliardów dolarów. Donald Trump zwlekał z podpisaniem ustawy, bo chciał podnieść wysokość czeków dla objętych pomocą Amerykanów z 600 do 2 tysięcy dolarów. W tej sprawie natrafił jednak na zdecydowany opór ze strony macierzystej Partii Republikańskiej.

Oprócz jednorazowych wypłat 600 dolarów dla indywidualnych podatników, "pakiet stymulacyjny" przewiduje także dodatki do zapomóg dla bezrobotnych (300 dolarów tygodniowo), 25 miliardów dolarów na pomoc dla lokatorów oraz 284 miliardy dolarów w pożyczkach dla firm, którym pandemia dała się mocno we znaki.

Uprawnienie do bezpośredniego wsparcia finansowego ustalono na podstawie ostatnich zeznań podatkowych. Każdy, kto zarobił indywidualnie poniżej 75 tysięcy dolarów rocznie (lub jako para poniżej 150 tysięcy) otrzymał pełną kwotę. Zmniejszała się ona o 5 dolarów za każde 100 dolarów zarobione przez osobę o dochodach powyżej 75 tysięcy. Nie kwalifikowali się do wsparcia ludzie o dochodach ponad 99 tysięcy dolarów, podobnie jak pary zarabiające więcej niż 198 tysięcy.

- To historyczne dwupartyjne porozumienie. Pomoc jest w drodze - mówił tuż przed Bożym Narodzeniem przewodniczący Senatu Mitch McConnell. - 2400 dolarów dla czteroosobowej rodziny to niezwykle potrzebna pomoc w okresie świątecznym - dodawał sekretarz skarbu Steven Mnuchin.

Jacek Brzeski, Polsat News

Polsat News
Dowiedz się więcej na temat: Joe Biden | gospodarka USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »