Katowice biją na głowę Kraków
Śląsk to najlepsze miejsce dla inwestorów, a północno-wschodnia Polska to wciąż tereny szuwarowo-bagienne - wskazują dane i inwestorzy. Polskie miasta biją się o status najlepszego dla biznesu. Nie bez kozery prezydentom zależy na przyciąganiu inwestycji.
Dają miejsca pracy, czyli głosy zadowolonych mieszkańców i zapełniają kasę wpływami z podatków. Wygrywają miasta, w których obecne są specjalne strefy ekonomiczne. Gra jest warta świeczki, bo inwestorzy zostawili w nich 35 mld zł i stworzyli 146 tys. miejsc pracy (dane na koniec 2006 r.). Wie o tym Rafał Dutkiewicz, prezydent najlepszego w przyciąganiu inwestycji Wrocławia, który na drugą kadencję został wybrany najwyższą w Polsce przewagą głosów.
- We Wrocławiu mamy 5 obszarów objętych wałbrzyską strefą. Pozytywne doświadczenia ze współpracy miasta ze strefą sprawiły, że Wrocław bez wahania wsparł także tarnobrzeską strefą przy ściąganiu do podwrocławskich Kobierzyc firm z grupy LG. Miasta i strefy mogą wspólnie bardzo wiele osiągnąć - mówi Rafał Dutkiewicz. Kraków, Gdańsk, Poznań i Wrocław reklamują się jako miasta przyjazne biznesowi. Weryfikacją jest dla nich raport międzynarodowej firmy doradczej KPMG o specjalnych strefach ekonomicznych, w którym wyraźnie widać, które regiony Polski są przyjazne inwestorom (cały raport można znaleźć na stronie pb.pl). Okolice Wrocławia i Katowic są górą. Kraków wypada blado, jeśli wziąć pod uwagę jego potencjał, a regiony słupski, suwalski i warmińsko-mazurski wyraźnie odstają od reszty.
Dobre chęci i lokalizacja
Raport idzie dwutorowo: ocenia twarde dane oraz bierze pod uwagę opinie inwestorów. Katowicka strefa jako jedyna i w jednym, i w drugim przypadku wypada znakomicie (w obu kategoriach drugie miejsce). Słupska i w jednym, i w drugim przypadku wypada fatalnie (ostatnie i trzecie miejsce od końca).
- To jest cały czas ta sama czołówka. Pierwsze miejsce w rankingu KPMG tarnobrzeska strefa zawdzięcza inwestycjom w podwrocławskich Kobierzycach. Katowicka i wałbrzyska pozostają w forpoczcie. Częściowo dlatego że są w uprzywilejowanej pozycji, bo południowo-zachodnia Polska jest skomunikowana ze światem oraz ma kulturę produkcyjną, której próżno szukać w Suwałkach czy Słupsku. Kolejny ważny czynnik to prężność zarządu, którą prezentują wyniki ankiety wśród inwestorów. Strefy katowicka, wałbrzyska, kostrzyńsko-słubicka potrafią jeszcze lepiej wykorzystać sytuację przez współpracę z władzami lokalnymi - ocenia Mirosław Proppé, dyrektor w KPMG, autor raportu.
Świetnych ludzi, ale gorsze warunki, mają jeszcze strefy mielecka (100 proc. zadowolonych inwestorów, brawo!) i starachowicka.
Pomocna dłoń
Co mają zrobić regiony, które od zawsze wypadają w rankingach atrakcyjności inwestycyjnej słabo? - Nie ma się co obrażać, tylko trzeba zobaczyć, co robią najlepsi. Brakuje pracowników - zorganizujmy ich dowóz, jak to robią w Łodzi dla fabryki Sanitec w Kole. Jest kłopot z mieszkaniami dla pracowników, załatwmy sprawę z władzami lokalnymi, jak to robią w Katowicach i Łodzi. Proaktywne podejście - oto recepta - uważa Mirosław Proppé. Katowicom pomaga także nieudolność Krakowa. Stanisław Kracik, burmistrz podkrakowskich Niepołomic, który słynie z umiejętności przyciągania firm, to o wiele za mało. Wielu inwestorów, którzy rozważają inwestycję w dawnej stolicy Polski, rezygnuje, gdy okazuje się, że nie mogą liczyć na pomoc w załatwianiu formalności. Trafiają do katowickiej strefy, gdzie robią to za nich jej pracownicy.
Więcej znajdziesz w poniedziałkowym "Pulsie Biznesu" i na stronach pb.pl (tam też oryginalny raport KGHM)
Małgorzata Grzegorczyk