Konstytucyjne zapętlenie grozi władzy uduszeniem

Wczoraj mniejszościowy gabinet SLD-UP przeszedł pierwszą sejmową próbę. Dokładniej - nie tyle rząd, co sam premier Leszek Miller.

Wczoraj mniejszościowy gabinet SLD-UP przeszedł pierwszą sejmową próbę. Dokładniej - nie tyle rząd, co sam premier Leszek Miller.

Odrzucony projekt PiS nie miał żadnego znaczenia prawnego, za to beznadziejną formę: "Sejm RP zwraca się do Prezesa Rady Ministrów Leszka Millera o podanie się do dymisji". Gdyby nawet ta uniżona prośba została uchwalona, to adresat odpisałby krótko: "Odmawiam" i ośmieszył parlament.

Głosowanie, którego wyniki przedstawiamy w diagramie poniżej, miało jednak ogromne znaczenie psychologiczne i polityczne. W terminologii wojskowej nazywa się to rozpoznaniem walką - sejmowe kluby i koła poselskie odkryły karty. Liczący na taktyczne porozumienia premier już wie, że może opierać się tylko na: SLD, UP, grupce Romana Jagielińskiego, obu posłach niemieckich oraz kilku dysydentach z własnej opcji. Czworo uciekinierów z Samoobrony się wstrzymuje, a cała reszta Sejmu jest przeciw! Przy stuprocentowej obecności posłów rząd PRZEGRYWA ze zjednoczoną opozycją 226 do 230.

Reklama

W tej patowej sytuacji strategicznego znaczenia nabiera frekwencja. Kończy się oderwane od sejmowego kalendarza fruwanie po świecie nie tylko ministra spraw zagranicznych RP Włodzimierza Cimoszewicza (wczoraj musiał opóźnić wylot do Niemiec!), ale i ministra spraw zagranicznych SLD Tadeusza Iwińskiego. Z drugiej strony - żaden gabinet na świecie nie może być niewolnikiem parlamentu. A zatem ceną za utrzymywanie się mniejszościowego rządu może stać się... rezygnacja ministrów i sekretarzy stanu z mandatów poselskich. Zadaniem ich następców (którzy w wyborach zajęli kolejne miejsca na listach SLD-UP) byłaby bezwzględna obecność w Sejmie i wciskanie guzików.

Osobista pozycja Leszka Millera na razie jest niepodważalna, albowiem ojcowie Konstytucji zagwarantowali urzędującemu premierowi nieomal kadencyjną wieczność. Trudno uwierzyć, że w Sejmie znajdzie się przynajmniej 231 posłów, którzy w TYM SAMYM głosowaniu i odrzucą osobę Leszka Millera, i zaakceptują jego następcę. Pozostaje przecież oczywiste, iż ów hipotetyczny zmiennik musiałby wywodzić się z SLD. Pozapartyjne, mityczne rządy fachowców pozostawmy w sferze rozważań akademickich.

Zaprezentowany wczoraj projekt innej rewolucyjnej uchwały - w sprawie skrócenia IV kadencji Sejmu - zapewne zostanie posłany do kosza. I słusznie, albowiem przed referendum europejskim inicjatywa klubu LPR tylko na to zasługuje. Ale jesienią sprawa powróci z nową mocą. Jeśli nastąpi legislacyjny paraliż Sejmu, to jedyną możliwością rozsupłania konstytucyjnej pętli będą nowe wybory.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: SLD | SLD-UP | gabinet | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »