Krym nie zarobi w tym sezonie na turystach

Rosjanie nie są zainteresowani spędzaniem tegorocznych wakacji na Krymie ze względu na zamknięte lotnisko, brak biletów kolejowych i obawy o toczące się w pobliżu walki. W efekcie blisko jedna trzecia hoteli pozostanie zamknięta. Hotelarze są przerażeni perspektywą spadku obłożenia o 30 czy 40 proc. A nie mogą dalej obniżać cen ze względu na postępującą inflację - podaje "Kommiersant".

Swietłana Woznaja, dyrektor wykonawczy stowarzyszenia Crimea Travel Alliance, ocenia, że ucierpią głównie pensjonaty i małe hotele. Andriej Pylow, dyrektor firmy Tour Ethno, podkreśla, że już samo odroczenie otwarcia obiektów z końca kwietnia na koniec maja jest fenomenem.

Przedsmak katastrofy krymscy hotelarze poczuli już w trakcie majówki, kiedy to obiekty noclegowe były zajęte tylko w 10-15 proc. Obecnie szacowane obłożenie na lato wynosi 30-40 proc. Tymczasem dobrym wskaźnikiem jest 70-80 proc. Przedstawiciele branży turystycznej reprezentujący różne firmy mówią o spadku letnich wycieczek na Krym o 50-85 proc.

Reklama

Właściciele pensjonatów próbowali zachęcać turystów do przyjazdu obniżką cen, ale nie mogą oferować kolejnych rabatów ze względu na postępującą inflację. Rosną koszty zakupu żywności, wynagrodzeń pracowników. Według szacunków OneTwoTrip, średni koszt zakwaterowania w Jałcie w okresie czerwiec-sierpień wynosi obecnie 3,9 tys. rubli, czyli o 45 proc. mniej niż w marcu i kwietniu.

Do spędzania wakacji na Krymie nie zachęcają problemy z transportem. Lotnisko w Symferopolu jest zamknięte dla lotów pasażerskich od 24 lutego. Liczba dogodnych połączeń kolejowych jest ograniczona.
Deklarowana przepustowość transportu kolejowego na Krym wynosi 2,3 mln osób rocznie, a po uwzględnieniu dodatkowych pociągów może wzrosnąć do 2,5 mln. Tymczasem lotnisko w Symferopolu obsługiwało 6-7 mln ludzi rocznie. Operatorzy zaczęli oferować turystom czarterowe autobusy na Krym. To jednak nie poprawia sytuacji.

Kluczowym czynnikiem powstrzymującym przed wyjazdem na Krym jest jednak strach. Świadomość, że niedaleko toczy się wojna, nie pomaga w podjęciu decyzji o spędzeniu wakacji na półwyspie.
Zachęty w postaci niższych cen stosują hotelarze nie tylko na Krymie, ale i w innych turystycznych regionach Rosji. Początkowo sądzili oni, że w związku z ograniczeniami nałożonymi na Rosjan po rozpoczęciu przez Federację Rosyjską inwazji na Ukrainę, będą mieli pełne obłożenie w kraju. W marcu podnieśli więc ceny na okres wakacyjny. Teraz jednak muszą wrócić do starych cenników.

Ceny noclegów w hotelach w Soczi, Krasnej Polanie, Jałcie, Kaukaskich Mineralnych Wodach i Kaliningradzie spadają w tej chwili o 15-45 proc. To efekt ograniczeń w podróżowaniu samolotami, wzrost niepokojów związanych z toczącą się w Ukrainie wojną i pogorszeniem sytuacji finansowej Rosjan w związku postępującą inflacją i nałożonymi na kraj sankcjami.

Ci, którzy dysponują odpowiednimi środkami, decydują się na wyjazd za granicę. Najbardziej poszukiwane są wyjazdy do kurortów w Turcji i Egipcie. Ale popyt wraca również do bardziej odległych miejsc, takich jak Malediwy.

Monika Borkowska

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krym | turystyka | Rosja | wojna w Ukrainie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »