Marcinkiewicz profesjonalista

Na wieść o kandydowaniu Kazimierza Marcinkiewicza na fotel prezesa PKO BP rynek zareagował spokojnie. Mimo politycznych deklaracji o braku możliwości pełnienia funkcji przez Marcinkiewicza sprawa nie jest prosta, a szanse kandydata rosną z każdym dniem.

Objęcie sterów największego detalisty w polskim sektorze bankowym jest nie lada wyzwaniem dla byłego premiera i p. o. prezydenta stolicy. Jego przeciwnicy - przede wszystkim polityczni - wytykają mu brak jakiegokolwiek doświadczenia w kierowaniu instytucją finansową. Zwłaszcza tak ogromną. Marcinkiewicz ripostuje, że ma spore zaplecze doradcze i że z bankiem sobie poradzi doskonale. Co więcej, być może wróci do zamiaru stworzenia wielkiej instytucji finansowej, której powołanie - przez połączenie banku PKO BP, Poczty Polskiej i PZU - zapowiadało Prawo i Sprawiedliwość na początku kadencji.

Reklama

Trzęsienie banku

Miniony rok nie był łaskawy dla PKO BP. Bank kilkakrotnie znajdował się w trudnym położeniu. W lipcu z fotela prezesa zrezygnował Andrzej Podsiadło. W ślad za nim odeszła główna księgowa Krystyna Szewczyk. Zamieszanie zaczęło się od powołania dwóch członków zarządu - Zdzisława Sokala i Rafała Juszczaka, którzy odpowiadali odpowiednio za IT i bankową księgowość. Polski rynek finansowy mówił wówczas wprost, że decyzja Podsiadły była reakcją na zmiany w zarządzie, których Rada Nadzorcza nie skonsultowała z ówczesnym prezesem. Choć Andrzej Podsiadło nie dementował tych pogłosek, wprowadzenie nowych członków zarządu zgodnie ze statutem banku mogło się odbyć wyłącznie na jego wniosek i on taki wniosek złożył. Jednocześnie PKO rozpoczął zacieśnianie współpracy z Pocztą Polską i Bankiem Pocztowym. Plany sięgały daleko na rynki sąsiadujących z Polską krajów.

Kazimierz Marcinkiewicz, wówczas premier, zapowiedział rozpisanie konkursu na stanowisko prezesa PKO BP, zaś wiceprezes banku Sławomir Skrzypek mówił otwarcie o tym, że jego firma potrzebuje prezesa agresywnego, który będzie umiał skutecznie zawalczyć o rynek. Marek Głuchowski, przewodniczący Rady Nadzorczej banku, deklarował wówczas, że chciałby, aby bankiem kierował "stuprocentowy bankowiec profesjonalista". Problem w tym, że rada nie mogła znaleźć takiego fachowca i poprosiła Podsiadłę, aby pozostał za sterami banku do końca października. W samym banku pewniakiem był Sławomir Skrzypek, na którego nie zgodziła się Komisja Nadzoru Bankowego. Dlatego Skrzypek pozostaje p. o. prezesem PKO BP od listopada, deklarując publicznie, że o to stanowisko się nie stara, nie mówiąc jednak, że nie byłby nim zainteresowany.

Kiedy 20 grudnia po raz pierwszy padła publiczna deklaracja, że prezesem banku może zostać Kazimierz Marcinkiewicz, były premier a później komisarz Warszawy, akcje banku na GPW spadły poniżej 46 zł za walor. To było jednak chwilowe załamanie, bo już 12 godzin później bank zaczął odbudowywać swoją pozycję, zaś obecnie akcje PKO BP oscylują w granicach 48 zł za jedną (dane z godz. 16: 00 27 grudnia), na co w dużym stopniu wpłynął koniec roku kalendarzowego i duże zaufanie rynku do pozycji banku oraz w pewnym stopniu do kandydata Marcinkiewicza.

Jakie jest prawo?

Według opozycji parlamentarnej i niektórych ekonomistów nie ma takiej prawnej możliwości, aby Kazimierz Marcinkiewicz został prezesem PKO BP. Zbigniew Chlebowski, poseł Platformy Obywatelskiej mówi, że nominacja tego kandydata będzie polityczna, zaś Marcinkiewicz nie ma ani wiedzy, ani doświadczenia aby kierować tak dużą i istotną dla gospodarki instytucją finansową. SLD uważa wręcz, że taki wybór byłby sprzeczny z prawem bankowym, choć samo prawo stawia wyraźne i proste wymagania kandydatom do foteli prezesa jakiegokolwiek banku w Polsce - kandydat ma być niekarany i wzbudzać zaufanie, że pieniądze depozytariuszy banku będą bezpieczne. To jedyne wymagania stawiane przez prawo kandydatowi. Art. 30 prawa bankowego dodaje, że ?co najmniej dwie osoby przewidziane do objęcia w banku stanowisk członków zarządu posiadają wykształcenie i doświadczenie zawodowe niezbędne do kierowania bankiem? nie precyzując jednak, czy chodzi tu o wykształcenie stricte bankowe i fotel prezesa.

Leszek Balcerowicz, ustępujący prezes Narodowego Banku Polskiego, powołuje się natomiast na uchwałę Komisji Nadzoru Bankowego, która akceptuje bądź odrzuca kandydatury prezesów banków. To właśnie ta uchwała mówi o doświadczeniu na stanowisku kierowniczym, które jest konieczne do zarządzania bankiem. Sama uchwała nie jest jednak warunkiem koniecznym do powołania prezesa - jako dokument wewnętrzny komisji nie jest bowiem powszechnie ani bezwzględnie obowiązującym aktem prawnym. - Uchwała mówi, że od kandydata wymaga się stażu w instytucjach finansowych. Ja nie wiem, czy pan Kazimierz Marcinkiewicz spełnia te warunki, czy nie spełnia. Kierowałem Komisją Nadzoru Bankowego przez 6 lat i nie przypominam sobie przypadku, żeby przyjęła ona prezesa banku, nawet małego, który miałby staż krótszy niż rok - uważa Balcerowicz.

O kierunkowym wykształceniu i stażu w bankowości mówi także System Standardów przyjęty przez Związek Banków Polskich, choć jego spełnienie również nie jest warunkiem koniecznym, a jedynie wskazaniem, pozbawionym mocy obowiązującej, ponieważ standardy ZBP nie są przepisami prawa.

- Do 2008 r. Generalny Inspektor Nadzoru Bankowego oraz Komisja Nadzoru Bankowego działają przy NBP, więc my się nie wypowiadamy w tej sprawie - mówi Łukasz Dajnowicz z biura Komisji Nadzoru Finansowego. - Poza tym procedura jest taka, że najpierw musi do KNB wpłynąć wniosek rady nadzorczej banku o zgodę na powołanie prezesa, a na razie taki wniosek nie wpłynął. Po przepracowaniu ewentualnego wniosku przez GINB decyzję podejmie Komisja Nadzoru Bankowego, gdzie Stanisław Kluza (jednocześnie przewodniczący KNF - przyp. red.) ma jeden z siedmiu głosów.

Precedensy

Powołanie byłego premiera na prezesa banku czy osoby niemającej odpowiedniego doświadczenia w bankowości, nie jest w Polsce czymś wyjątkowym. Obecny szef banku Pekao także był premierem, choć zanim dostał w zarząd bank terminował w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, co dało mu odpowiednie doświadczenie. Bez takiego doświadczenia było natomiast dwóch kolejnych prezesów Narodowego Banku Polskiego. Leszek Balcerowicz, który jest szefem NBP od stycznia 2001 r., wcześniej był pracownikiem naukowym SGH, (m. in. kierownikiem Katedry Międzynarodowych Studiów Porównawczych, habilitował się z analizy systemów gospodarczych), dwukrotnie wicepremierem, ministrem finansów i przewodniczącym Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, przewodniczącym Unii Wolności oraz szefem Rady Naukowej Fundacji CASE. Również Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, była w latach 1998-2000 prezesem banku centralnego (z której to funkcji ustąpiła dobrowolnie w połowie drugiej kadencji), choć wcześniej pracowała naukowo na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Prawa i Administracji oraz w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie na Wydziale Prawa Kanonicznego, gdzie była adiunktem (1990-1992). Dopiero praktyka w NBP otworzyła jej drzwi do pracy w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju na stanowisku wiceprezesa, gdzie odpowiadała m.in. za kadry i sprawy administracyjne (2001-2004).

Paweł Pietkun, Tomasz Borkowski

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »