Miejsc pracy dla młodzieży mogłoby być dużo więcej
Emeryci i renciści mają ustąpić często mało atrakcyjne miejsca pracy absolwentom szkół. Tymczasem są w Polsce dziesiątki tysięcy etatów, które mogłyby trafić do młodzieży, ale resort pracy ich nie dostrzega.
Jesienią stopa bezrobocia może wzrosnąć do 20 proc., ponieważ na rynek pracy trafi po wakacjach młodzież, która ukończy różnego typu szkoły. Aby znaleźć zajęcie dla części absolwentów resort pracy proponuje ograniczenia w zatrudnianiu emerytów.
Tymczasem w Polsce są dziesiątki atrakcyjnych etatów, których nie bierze się pod uwagę przy próbie poprawy sytuacji na rynku pracy. Mamy na przykład tysiące radnych, których diety są nierzadko kilkakrotnie wyższe od płacy minimalnej.
Można byłoby zastanowić się nad takimi rozwiązaniami prawnymi, które pozwalałyby urlopować osoby pracujące w organach samorządu terytorialnego. W sytuacji, gdy radnymi są m.in. technicy, specjaliści i pracownicy biurowi, zwolnienie ich etatów dla młodzieży byłoby bardzo pożyteczne. Absolwenci szkół mogliby w ten sposób zdobyć odpowiednie doświadczenie zawodowe poprawiające ich sytuację na rynku pracy.
Trudno też zrozumieć dlaczego nie planuje się wykorzystania tysięcy etatów urzędników i pracowników przedsiębiorstw, którzy otrzymują podwójne wynagrodznia - etatowe i wynikające z członkostwa w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Można byłoby oddelegować ich do tych rad udostępniając młodzieży uzyskane w ten sposób etaty. Miejsca pracy zajmują też cudzoziemcy zatrudnieni na czarno. Sa szacunki, które mówią, że może ich być 200-300 tysięcy.