Polska na dalekim 26. miejscu

W europejskim rankingu bezpieczeństwa zdrowotnego Polska zajmuje dopiero 26. miejsce na 34 uwzględnione kraje i nie zanosi się na to, żebyśmy byli wyżej.

Wiceprezydent Pracodawców RP Andrzej Mądrala oceniając całość pakietu skupił uwagę na dobrych i złych stronach projektu ustawy o działalności leczniczej i podkreślił brak mającej fundamentalne znaczenie definicji szpitala. Na szczęście po konsultacjach wymóg posiadania 5 mln zł kapitału został usunięty, ale pozostał zakaz możliwości uprzywilejowania wspólników - członków spółki. Mimo uznania racji Pracodawców RP, ministerstwo postanowiło zostawić ten zapis, który znacznie utrudni funkcjonowanie wszystkim podmiotom, utworzonym dzięki połączeniu kapitału inwestora oraz wiedzy i umiejętności lekarzy.

Reklama

Prezydent Mądrala jako pozytyw uznał to, że ustawa w ogóle ujrzała światło dzienne, że porusza kilka fundamentalnych obszarów, stara się łamać szkodliwe status quo i to, że towarzyszy jej determinacja rządu. Prezydent Mądrala krytykował natomiast m.in. abstrakcyjnie krótki czas konsultacji projektu ustawy oraz brak nadrzędnego dokumentu, który byłby spoiwem wszystkich założeń.

W ustawie pozostał zapis mówiący o możliwości świadczenia odpłatnych usług przez przekształcone podmioty w oparciu o rzeczywiste koszty. Wydaje się że podmiot, który całą aparaturę medyczną otrzymuje w darowiźnie od organu założycielskiego, mógłby świadczyć usługi znacznie taniej niż podmioty prywatne mające ją samodzielnie finansować. Może to rodzić de facto nierówność podmiotów na rynku usług medycznych, czego ministerstwo chciało się ustrzec w nowym projekcie.

Ustawa ma w miękki sposób doprowadzić do przekształcenia wszystkich zadłużonych szpitali w spółki działające na podstawie kodeksu spółek handlowych. Jednocześnie bez zastosowania dodatkowej pomocy i zachęt dla już dziś znacznie obciążonych samorządów, trudne wydaje się pokrycie przez nich w krótkim okresie - trzy miesiące - zadłużenia. Dlatego też wydaje się koniecznością wprowadzenie możliwości pokrycia każdego rodzaju zadłużenia w ramach programów rządowych.

Jarosław Pinkas, dyrektor Centrum Kardiologii Józefów, wiceminister zdrowia w rządzie PiS podkreślił, że jest wielkim przeciwnikiem wszelkich rewolucji, zwłaszcza w ochronie zdrowia, a tak właśnie ów projekt jest promowany przez rząd. - Należy szukać społecznego konsensusu; rozmawiać i dochodzić do wspólnych, dobrych wniosków. Nikt nie ma licencji na mądrość - podkreślał dyr. Pinkas pokazując kilka niebezpieczeństw, które - jego zdaniem - kryją się w projekcie ustawy. - Pakiet ma rozwiązać wszystkie problemy. Dzięki niej obywatele mają mieć pewność bezpieczeństwa zdrowotnego - mówił dyr. Pinkas.

Dziś w europejskim rankingu bezpieczeństwa zdrowotnego Polska zajmuje dopiero 26. miejsce na 34 uwzględnione kraje i nie zanosi się na to, żebyśmy byli wyżej. - Jak wiadomo, politycy znają się najlepiej na systemie opieki zdrowotnej - ironizował dyr. Pinkas. - W projekcie rzuca się brak wyspecjalizowanego organu kontrolnego - takiego, jaki występuje np. w przypadku banków. Jak widać, o bezpieczeństwo środków finansowych dbamy lepiej niż o bezpieczeństwo zdrowotne - dodał dyr. Pinkas, który w ostrych słowach skomentował niezwykle krótki czas konsultacji tego pakietu. - Ustawa - w takim kształcie, w jakim jest obecnie - implikuje gigantyczne niejasności, daje możliwość setek różnorodnych interpretacji. Wynika z niej, że to minister jest organem kontrolnym.

Czy naprawdę tak to powinno wyglądać? - pytał retorycznie dyr. Pinkas. - To, że ustawa ta jest dziwna, to tylko eufemizm. Przecież ona nie zachowuje logiki strukturalnej opieki zdrowotnej. To zbiór niedopasowanych do siebie puzzli - krytykował dyr. Pinkas. Jego zdaniem, największym jednak niebezpieczeństwem jest zagrożenie zasady równości przedsiębiorstw działających na tym samym rynku. W ustawie pojawił się bowiem zapis mówiący o możliwości kontroli jednego zakładu przez drugi. - To nie jest spiskowa teoria dziejów, lecz realne zagrożenie - podkreślał dyr. Pinkas. Odniósł się także do zapisanej w pakiecie ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, przewidującej skrócenie czasu nauki odpowiednio z sześciu do pięciu lat i z pięciu do czterech. Jego zdaniem, podczas egzaminów wstępnych selekcja jest już tak duża, że na studia trafiają wybitne jednostki, mające wiedzę studenta trzeciego roku. Dlatego też jest zwolennikiem tego rozwiązania.

Nie zgodził się z nim Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL), dr Maciej Hamankiewicz. Podkreślał, że tylko dobrze wykształcony lekarz będzie w stanie ograniczyć koszty szpitali, poza tym skrócone studia nie zapewnią nabycia odpowiedniej wiedzy i umiejętności, zwłaszcza że wiedza z zakresu medycyny nieustannie się poszerza. Naczelna Izba Lekarska jest także przeciwna proponowanej w pakiecie ustaw likwidacji stażu podyplomowego. - Nie da się przeprowadzić procesu nauki zawodu tylko w obrębie kliniki. Musi się ona odbywać na pacjencie - powiedział dr Hamankiewicz, podkreślając również sprzeciw wobec likwidacji Lekarskiego Egzaminu Państwowego (LEP). Jego zdaniem LEP doskonale walczy z przejawami nepotyzmu i stanowi doskonałą formę oceny kształcenia studentów na Uniwersytetach Medycznych. - LEP stanowi transparentny system oceny wiedzy - podkreślał dr Hamankiewicz dodając, że choć poziom tego egzaminu nie jest wysoki, to jednak nie zdaje go aż 5 proc. studentów, nie mówiąc już o przyjeżdżających do naszego kraju osobach kończących studia w swoich państwach. W ich przypadku "niezdawalność" wynosi kilkadziesiąt procent.

W dyskusji głos zabrał też przedstawiciel samorządowców - Zastępca Sekretarza Generalnego Związku Powiatów Polskich, jednocześnie ekspert ds. zdrowia ZPP, Marek Wójcik. - Pod względem legislacyjnym pakiet ustaw, choć zawiera wiele ciekawych elementów, jest bardzo źle przygotowany - podkreślił Wójcik. Związek Powiatów Polskich ocenił ją jednoznacznie negatywnie. - Skala i liczba błędów jest tak duża, że ów pakiet absolutnie nie powinien wyjść z Rady Ministrów - stwierdził Wójcik, podkreślając jednocześnie, podobnie jak jego przedmówcy, kuriozalnie krótki czas konsultacji. W związku z tym złożył propozycję przekonania Komisji Zdrowia o przeprowadzeniu wysłuchania publicznego. - Zostaje nam jedynie błaganie posłów, by byli odważni i zmienili ustawę i to w wielu miejscach - mówi Wójcik.

Jego zdaniem pomysł, który pojawia się w pakiecie a dotyczący konieczności przekształcenia SPZOZ, jest bardzo dobry, ale pytania rodzą się - co potem. W miejsce SPZOZ prawdopodobnie pojawią się spółki, które będą musiały spłacić ujemny wynik SPZOZ. Jeśli temu nie podołają, pojawi się komisarz, który de facto będzie rządził w samorządzie.- Co ciekawe - choć minister zachęca nas do przekształcania SPZOZ, jednocześnie podnosi wymóg zgody do 2/3, zamiast zwykłej większości - przypomina Wójcik.

Kwestia konsultacji pojawiła się także podczas panelu. Nikt z jego uczestników nie zostawił na niej suchej nitki. - Mieliśmy zaledwie kilka godzin na dyskusję, bo projekt ustawy już następnego dnia trafił do Rady Ministrów - przypomniał Krzysztof Tuczapski, przedstawiciel Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych.

Wtórowała mu Urszula Michalska, Przewodnicząca Komisji Zdrowia Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, która stwierdziła, że choć "biały szczyt" dawał nadzieje na konstruktywne podejście do kwestii konsultacji, to jednak w przypadku o pakietu ustaw zdrowotnych przyjęła formę maszynki do głosowania. - Ze strony ustawodawcy nie było widać dobrej woli - podkreślała Michalska.

Dorota Gałczyńska-Zych, Dyrektor Szpitala Bielańskiego, stwierdziła, że każdy związany ze służbą zdrowia znajdzie w ustawie coś dla siebie. Zaapelowała jednak, żeby wypracować wspólne stanowisko wszystkich środowisk. - Być może dzięki temu uda nam się wprowadzić potrzebne zmiany - apelowała.

W czasie debaty Robert Mołdach poruszył problem przygotowania samorządów do zarządzania mającymi przejść ze statusu publicznego na niepubliczny szpitali. Stwierdził on, że poszukiwanie kapitału przez samorządy może być dla nich nowym wyzwaniem. Marek Wójcik stwierdził, że w praktyce samorządy mają dwa lata na wprowadzenie zmian, a decydującym czasem będzie okres powyborczy w pierwszym kwartale 2011 roku. Zgodził się z nim Krzysztof Tuczapski dodając, że zaproponowane zmiany likwidują możliwość pozornego procesu przemianowania szpitali.

Dyskusję poprowadził ekspert Pracodawców RP, Robert Mołdach.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | miejscem | Polskie | wójcik | kraje | pakiet | studia | Pinkas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »