Polska nie ma się za co wstydzić

- W ciągu dwóch lat w Polsce emisja gazów cieplarnianych spadła o ponad 1 proc. - poinformował polski negocjator i koordynator prezydencji klimatycznej Tomasz Chruszczow. Przypomniał, że w tym czasie w Niemczech emisje rosły o blisko 1,5 proc. rocznie.

- W ciągu dwóch lat w Polsce emisja gazów cieplarnianych spadła o ponad 1 proc. - poinformował polski negocjator i koordynator prezydencji klimatycznej Tomasz Chruszczow. Przypomniał, że w tym czasie w Niemczech emisje rosły o blisko 1,5 proc. rocznie.

- Jesteśmy krytykowani za to, że mamy kopalnie i używamy węgla, ale w 2012 i 2013 roku emisja w Polsce spadała o ponad 1 proc. - powiedział w trakcie piątkowej konferencji Chruszczow. Dodał, że w analogicznym okresie u naszych zachodnich sąsiadów emisje gazów cieplarnianych rosły mniej więcej o 1,5 proc. rocznie. - 1,5 proc. to 12 mln ton (CO2 - PAP); w 2013 roku było to o dwadzieścia parę mln ton więcej niż w 2011 roku - dodał.

Chruszczow zaznaczył, że nasz kraj przy redukcji emisji gazów cieplarnianych zwiększył swoje PKB. Resort środowiska informował wcześniej, że w ciągu ostatnich 20 lat, głównie dzięki zwiększeniu efektywności energetycznej, przy zmniejszeniu emisji o ponad 30 proc. nasze PKB wzrosło o ponad 200 proc.

Reklama

Polski negocjator ocenił, że ten sukces osiągnęliśmy m.in. dzięki stabilnemu finansowaniu projektów środowiskowych, prowadzonych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz wojewódzkie fundusze ochrony środowiska.

Jego zdaniem, jeśli nie będzie pieniędzy m.in. na adaptację do zmian klimatycznych, to nie uda się wynegocjować globalnego porozumienia klimatycznego, które ma zostać podpisane na szczycie klimatycznym w Paryżu w 2015 roku. Dodał, że właśnie polski system finansowania ochrony środowiska może być przykładem dla innych państw i jednocześnie "wkładem" w proces negocjacji.

Chruszczow ocenił, że zmiany klimatu, oprócz aspektu czysto środowiskowego, są przede wszystkim wyzwaniem dla planowania globalnego rozwoju gospodarczego. Przypomniał, że 1,5 mld ludzi na świecie nie ma dostępu do energii elektrycznej.

Jego zdaniem wyzwaniem będzie m.in. zwiększanie się liczby ludności na Ziemi. Według szacunków w 2100 roku może być nas blisko 15 mld; obecnie to ponad 7 mld. - Ci ludzie muszą coś jeść i mieć dostęp do wody pitnej, a tylko 0,9 proc. światowych zasobów to woda pitna - zwrócił uwagę.

Dodał, że trzeba się będzie też zmierzyć z gwałtowną urbanizacją. - W Ameryce Łacińskiej w ciągu najbliższych 30 lat w miastach będzie żyło 95 proc. ludzi, a w Chinach do 2030 roku - 60 proc. Świat się zmienia jeszcze szybciej, niż obserwowane zmiany klimatu - mówił. Jego zdaniem problemy związane np. z demografią i urbanizacją mogą mieć trudny do oceny wpływ na klimat i na atmosferę.

Negocjator dodał, że ustalając umowę klimatyczną, państwa muszą się zastanowić, jak dzielić dostęp do zasobów, by pomóc tym, które chcą podnieść poziom życia swoich obywateli. - Chodzi też o to, aby im pomóc, by nie popełniali błędów, które popełniliśmy, dochodząc do wyższego poziomu życia - najpierw trując, a później lekko się odtruwając - powiedział.

Podczas konferencji zainaugurowano drugą edycję konkursu "Dziennikarze dla klimatu", organizowanego przez Klub Publicystów Ochrony Środowiska EKOS oraz Deutsche Bundesstiftung Umwelt - DBU (Niemiecka Fundacja Federalna Środowisko). Nagrodą główną jest 20 tys. zł. Materiały można przesyłać do 15 października br.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Polskie | CO2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »