SSE: boom przed likwidacją ulg

Na 46 dni przed wejściem w życie nowych przepisów regulujących inwestycje na terenie SSE, większość spółek zarządzających uprzywilejowanymi obszarami cieszy się zainteresowaniem, jakiego nigdy dotąd nie było.

Na 46 dni przed wejściem w życie nowych przepisów regulujących inwestycje na terenie SSE, większość spółek zarządzających uprzywilejowanymi obszarami cieszy się zainteresowaniem, jakiego nigdy dotąd nie było.

Na 46 dni przed wejściem w życie nowych przepisów regulujących inwestycje na terenie SSE, większość spółek zarządzających uprzywilejowanymi obszarami cieszy się zainteresowaniem, jakiego nigdy dotąd nie było. Do końca roku zezwolenia na działalność w strefie może dostać jeszcze 130 nowych podmiotów. Od początku lipca otrzymało je 121 firm, które zobowiązały się zainwestować blisko 2 mld zł.

Za półtora miesiąca powinny wejść w życie dwie ustawy, które radykalnie zmienią warunki inwestycji na terenie 14 krajowych Specjalnych Stref Ekonomicznych (SSE).

Reklama



Nowe ustawy



Ustawa o dopuszczalnej pomocy publicznej mówi o podziale kraju na regiony, które - w zależności od konkretnych warunków ekonomicznych - będą mogły liczyć na różne dofinansowanie do inwestycji realizowanych na danym obszarze.

Inwestorzy mogą się spodziewać zwrotu części wydatków - nie więcej jednak niż połowy. Drugi dokument - znowelizowana ustawa o SSE - ma określać warunki działalności inwestycyjnej na terenie stref, które muszą być zgodne z przepisami o pomocy publicznej. Problem w tym, że ustawy o strefach nadal nie ma. Brakuje też rozporządzeń do ustawy o pomocy publicznej. Jedną z niewielu pewnych rzeczy to, że zmienione przepisy likwidują ulgi podatkowe dla inwestorów ze stref, a w zamian wprowadzają refundacje do inwestycji.

Nikt właściwie nie wie, czego należy się spodziewać po 1 stycznia 2001 r. Zarządy SSE przeważnie spodziewają się chaosu.



Przedświąteczna gorączka



We wszystkich spółkach zarządzających strefami panuje gorączkowa atmosfera. Inwestorzy, którzy przez wiele miesięcy nie mogli się zdecydować na podjęcie decyzji, teraz chcą przyspieszenia procedur. Pojawiło się też wiele nowych firm, które chcą skorzystać z ostatniej okazji złapania pociągu z napisem: "dziesięcioletnie zwolnienie z podatku dochodowego".

W sumie pozwolenie na inwestycje we wszystkich 14 strefach w ciągu 40 dni może dostać jeszcze ponad 130 firm, czyli co najmniej 20 więcej niż uzyskało je od początku lipca. Firmy, które uzyskały taką możliwość w ciągu ostatnich czterech miesięcy, chcą wydać w strefach 1,95 mld zł.

Spieszą się nie tylko inwestorzy - na jak największej grupie nowych podmiotów zależy również spółkom zarządzającym. Prawie wszyscy nasi rozmówcy są przekonani, że w ciągu pierwszych miesięcy przyszłego roku zezwolenia nie będą wydawane.

- Może się okazać, że nie będziemy mieć podstawy prawnej do wydawania nowych zezwoleń. Zmieniają się nie tylko warunki inwestycyjne, ale także sama procedura przydzielenia zezwolenia - tłumaczy Teresa Owczykowska z Mieleckiej SSE.

Niektórzy są przekonani, że po prostu nie będzie chętnych.

- Czy inwestor, który będzie miał do wyboru budowę fabryki w Polsce lub na terenie Unii Europejskiej, w której już od dawna obowiązują wprowadzane u nas zasady, zdecyduje się na Polskę? - pyta retorycznie Anna Kowacz, członek zarządu Słupskiej SSE.

Dodaje, że w budżecie nie ma na razie pieniędzy na refundację inwestycji



Za szybkie dostosowania



Wśród przedstawicieli branży króluje opinia, że Polska pospieszyła się o co najmniej dwa lata z dostosowaniem do przepisów unijnych. Uważają, że polski rynek stanie się w ten sposób mniej konkurencyjny w porównaniu do czeskiego i węgierskiego. Tam specjalne strefy ekonomiczne nadal dają inwestorom wiele ulg.

Od początku istnienia SSE (najstarsza, mielecka, skończyła pięć lat - najmłodsze, jest ich sześć, działają trzeci rok) pozyskały dotychczas 496 firm, które w sumie zobowiązały się wydać na inwestycje około 10,6 mld zł.



Skóra na niedźwiedziu



Wśród przedstawiciele stref nie ma zgody, co do wielkości refundacji dla inwestorów.

- Dążymy do tego, żeby we wszystkich strefach inwestorzy mogli dostawać maksymalny, czyli 50 proc. zwrot nakładów. Małe i średnie firmy miałyby dostawać o 15 proc. więcej - mówi Krzysztof Krzysztofiak ze strefy Krakowski Park Technologiczny.

Jego zdaniem, dawałoby to równe szanse także tym strefom, które są położone na bogatszych obszarach i prawdopodobnie nie mogłyby liczyć na pełne 50 proc. zwrotu inwestycji.

Innego zdania są ludzie związani ze strefami położonymi na mniej atrakcyjnych terenach.

- Jeśli w każdej strefie będą obowiązywały takie same zasady, to obszary położone w mniej interesującej okolicy już można byłoby pozamykać, bo inwestorzy nie będą nimi zainteresowani. Chcielibyśmy mieć coś, czego inni nie mogą zaoferować. Nowe przepisy pozwolą zwracać za inwestycje realizowane także poza strefą. Jeśli gminy

będą oferować grunty po niższej cenie niż w strefie, odciągną inwestorów - tłumaczy jeden z szefów SSE.

Zdaniem prezesów spółek zarządzających uprzywilejowanymi terenami, stracą oni na jeszcze jednej zmianie - po Nowym Roku wszyscy inwestorzy z terenu strefy zaczną płacić podatek od nieruchomości.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: ssa | strefy | boom | specjalna strefa ekonomiczna | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »