Światowe Dni Młodzieży bez większego wpływu na branże

Światowe Dni Młodzieży w Krakowie nie miały większego wpływu na branżę hotelarską i restauracyjną oraz transportową. O wyjątkowych zyskach nie można mówić. Branże te jednak liczą że pielgrzymi polecą miasto bliskim i znajomym. Na stołach pielgrzymów, bezsprzecznie królowały pierogi; które smakowały uczestnikom ŚDM najbardziej.

Przed ŚDM ceny miejsc w krakowskich hotelach wzrosły, ale mimo to, przedstawiciele tej branży nie chcą mówić o zysku. Według nich sytuacja w hotelach była zbliżona do tej, jaka zwykle jest o tej porze roku.

"Nie mam informacji, by coś wyjątkowego spotkało branżę hotelarską w ostatnim tygodniu lipca" - powiedziała w poniedziałek PAP dyrektor biura Małopolskiej Izby Hotelarstwa Gremium Anna Kraińska.

Jak dodała, hotele były wypełnione - jak zwykle o tej porze roku - ale nie było kłopotów z nadmiarem pielgrzymów w poszczególnych obiektach. Tuż przed ŚDM zdarzały się też przypadki rezygnacji. - Niektórzy anulowali rezerwacje w obawie o swoje bezpieczeństwo - ale to były pojedyncze przypadki - wyjaśniła Kraińska.

Reklama

Hotelarze, z którymi w poniedziałek rozmawiała PAP, mówili, że za wcześnie na dokładne kalkulacje po ŚDM, ale nie liczą na wyjątkowy zysk. Wskazywali, że hotele w lipcu nie cierpią na brak klientów, a ŚDM raczej nie wpłynęły na ich budżet. Wskazywali też, że pielgrzymi zdecydowani na udział w ŚDM rezerwowali noclegi szybko po ogłoszeniu Krakowa miejscem ŚDM - chcieli w ten sposób uniknąć wysokich cen.

"Na czas ŚDM wynajem pokoju był ogólnie wyższy - u nas średnio o ok. 30 procent" - powiedział pracownik hotelu w centrum miasta. Tuż przed ŚDM noclegi były droższe nawet o 50 proc. Pielgrzymi woleli jednak nocować w tańszych miejscach albo pod namiotem.

Przedstawicielka hotelu przy ul. Basztowej przyznała, że hotel funkcjonował tak jak zawsze, w dodatku były w nim jeszcze wolne miejsca. "ŚDM nie wpłynęło na naszą działalność" - powiedziała.

Hotelarze wskazywali, że ŚDM "odstraszyły innych, dobrych klientów", którzy obawiając się problemów komunikacyjnych, nie przyjechali w tym czasie do Krakowa. Poza tym masowe imprezy oznaczają dla hotelu nadprogramowe wydatki - np. na dodatkowe wyposażenie budynku związane z bezpieczeństwem gości albo na transport w kryzysowych sytuacjach.

Branża hotelarska liczy jednak, że Światowe Dni Młodzieży przyniosą znaczny zysk w przyszłości - że pielgrzymi polecą miasto bliskim i znajomym.

..........................

Taksówkarze w Krakowie nie odnotowali w czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie większej liczby zamówień. Niektórzy wręcz narzekali na brak klientów.

Przedstawiciele korporacji taksówkarskich, z którym w poniedziałek rozmawiała PAP, mieli mieszane uczucia w związku z zakończonymi ŚDM.

Część taksówkarzy twierdziła, że ruch był na takim samym poziomie jak w latach ubiegłych, w lipcu. Ale niektórzy mówili, że brakowało im klientów.

- Nie odczuliśmy spadku zainteresowania. Było ono na podobnym poziomie jak w poprzednich latach o tej porze roku. W czasie ŚDM klient był po prostu inny - był to pielgrzym - powiedział prezes Radia Taxi Wawel Sławomir Góra.

Według niego firma nie może mówić o stratach m.in. dlatego, że ma wysoką pozycję w wyszukiwarce internetowej - dzięki temu klienci z łatwością znajdowali kontakt do taksówkarzy tej sieci.

Pracownica biura ICAR-a powiedziała, że taksówkarze tej firmy mieli zamówienia. "Pielgrzymi próbowali się dostać w różne miejsca Krakowa. Sami do nas dzwonili, albo robiły to osoby, u których młodzież nocowała. Czasami już musieliśmy odmawiać, bo tyle było zamówień" - opowiadała.

Dodała jednak, że mimo zainteresowania taksówkami, o zysku raczej nie można mówić, ponieważ na czas ŚDM część kierowców wzięła wolne i taksówek jeździło po prostu mniej.

O stratach spowodowanych ŚDM powiedział wprost prezes korporacji Radio Taxi Barbakan, Stanisław Grzybowski.

- Naszymi klientami na ogół są krakowianie, którzy - jak wywnioskowaliśmy - wyjechali z miasta na czas ŚDM. Pielgrzymi zaś rzadko korzystali z taksówek, poruszali się głównie komunikacją miejską - powiedział i przyznał, że przewidywał, że właśnie tak będzie w czasie wizyty papieża w Polsce.

Ponad 40 tysięcy osób kupiło bilet natomiast okazjonalny za 15 zł obowiązujący w komunikacji miejskiej w trakcie Światowych Dni Młodzieży - dowiedziała się w poniedziałek PAP w krakowskim Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym.

...................

Krakowscy restauratorzy, z którymi rozmawiała PAP, ocenili, że Światowe Dni Młodzieży nie przyniosły im większych zysków. Często zwiększenie liczby gości nie przekładało się na zysk, a z powodu wyjazdu mieszkańców do niektórych lokali nie przychodziło nawet kilkadziesiąt proc. stałych klientów.

Najwięcej klientów miały te restauracje i lokale, które znajdują się na rynku starego miasta. Im dalej od rynku, tym gości było jednak mniej. Sporo osób odwiedzało też lokale gastronomiczne przy szlakach komunikacyjnych, po których poruszali się pielgrzymi, m.in. w okolicach Błoń.

Właściciel jednego z lokali usytuowanego w Sukiennicach powiedział PAP, że w porównaniu do normalnego sezonu turystycznego, miał o ok. 30 proc. klientów więcej. "Nie przełożyło się to jednak na wartość biznesu. Osoby, które przyjechały do Krakowa, przyjechały tu po strawę duchową. Nie mieli takiego budżetu, jak turysta nastawiony na konsumpcję" - powiedział.

Menadżerka innej restauracji usytuowanej na rynku dodała, że także u niej nie można było narzekać na brak klientów. Jak wyjaśniła, dużo miejsc w jej lokalu została zarezerwowanych jeszcze przed ŚDM, przede wszystkim na bardziej uroczyste czy oficjalne kolacje.

- Mieliśmy sporo klientów, ale nie różniło się to wyjątkowo od normalnego sezonu. Pielgrzymi zamawiali u nas głównie drobne potrawy. Zdarzało się też, że np. grupa sześcioosobowa zamawiała tylko sześć piw, i na tym kończyła - dodała.

Inny właściciel lokalu usytuowanego na pl. Szczepańskim powiedział, że początek ŚDM (od soboty do wtorku) był słaby dla jego biznesu. "Później to już się rozkręciło. Wieczorami mieliśmy już dużo klientów" - zaznaczył.

Jednak wszyscy restauratorzy cieszyli się dobrą koniunkturą. Pracownicy jednego z barów przy ul. Stolarskiej, niedaleko rynku, powiedzieli PAP, że sezon ŚDM nie będzie należał do udanych dla ich lokalu.

Wskazywali, że na czas spotkania młodych z Krakowa wyjechało bardzo dużo mieszkańców. "Nie odwiedzało nas ok. 30 proc. stałych klientów, a jeżeli byli u nas pielgrzymi czy wolontariusze, to nie zamawiali dużo" - mówili. Inny właściciel lokalu, położonego na obrzeżach starego miasta, powiedział, że podczas ŚDM nie odwiedzało go nawet 80 proc. jego stałych klientów.

Według właścicieli lokali, w których serwowane były posiłki, pielgrzymi chętnie zamawiali tradycyjne polskie potrawy.

Bezsprzecznie królowały pierogi; to one smakowały uczestnikom ŚDM najbardziej. Często zamawiano też żurek i bigos. Drzwi do jednej z restauracji w okolicach rynku, serwującej polskie dania, praktycznie przez całe ŚDM się nie zamykały.

Restauratorzy zwracali uwagę, że brak klientów spowodowany był też dedykowanymi miejscami, gdzie pielgrzymi mogli zjeść posiłki. W samym Krakowie ok. 150 punktów gastronomicznych podpisało umowy z organizatorami spotkań z papieżem i przyjmowało od pielgrzymów talony na obiady (20 zł za dwa dania) i kolacje (15 zł).

Pakiet pielgrzyma z wyżywieniem zamówiło niecałe 260 tys. osób. Były one uprzywilejowanymi (m.in. niezmienne ceny dań, obsługa bez kolejki) klientami w punktach, które podpisały umowę z organizatorami ŚDM.

Restauracje z różnym powodzeniem starały się zachęcić klientów do odwiedzania ich lokali. Oferowano promocje, obniżano ceny, reklamowano się za pomocą portali społecznościowych. W niektórych restauracjach można było też płacić w euro.

Były takie miejsca, gdzie ceny poszły do góry; a niektóre zawiesiły swoją działalność na ostatni tydzień lipca.

Najwcześniej za kilka tygodni strona kościelna będzie mogła podać informacje o kosztach, jakie poniosła w związku z organizacją ŚDM - poinformował dziennikarzy bp Damian Muskus, koordynator generalny Komitetu Organizacyjnego ŚDM.

Biskup mówił, że przed ŚDM nie udało się przygotować prognoz dotyczących kosztów, a w ostatnich dniach przed wydarzeniem organizatorzy uważali za niestosowne mówienie o finansach. - Zapowiadałem, że po ŚDM dokonamy bardzo szczegółowych wyliczeń i podzielimy się z opinią publiczną tymi informacjami. Jest to w interesie Komitetu Organizacyjnego, żeby pokazać, jak wielki wysiłek, również finansowy, organizator musiał ponieść - powiedział Muskus.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »