Tylko Francja stawia opór!

Już tylko jeden kraj stanowczo nie zgadza się na wspólne szczyty eurogrupy i państw spoza strefy euro - poinformował minister finansów Jacek Rostowski. Szef resortu finansów nie powiedział, o jakie państwo chodzi, ale od dawna zagorzałym przeciwnikiem takiego rozwiązania jest Francja.

Już tylko jeden kraj stanowczo nie zgadza się na wspólne szczyty eurogrupy i państw spoza strefy euro - poinformował minister finansów Jacek Rostowski. Szef resortu finansów nie powiedział, o jakie państwo chodzi, ale od dawna zagorzałym przeciwnikiem takiego rozwiązania jest Francja.

Wcześniej popierały ją Belgia i Estonia, ale te dwa kraje nie stawiają już sprawy na ostrzu noża. Wspólne szczyty to polski postulat podczas prac nad paktem fiskalnym, narzucającym większą dyscyplinę finansową, który 30.stycznia na szczycie w Brukseli mają przyjąć europejscy liderzy. Wczoraj o pakcie rozmawiali unijni ministrowie finansów.

Jacek Rostowski powiedział, że Warszawa nadal będzie przekonywać o słuszności swojego postulatu i dodał, że wczorajsza dyskusja pokazała, że grono jego zwolenników jest coraz większe. Wyjaśnił, że Polskę popierają wszystkie kraje, które są poza strefą euro, a kilka z eurolandu także aktywnie nas popierało. "Był tylko jeden głos przeciwko".

Reklama

Minister finansów zapowiedział, że Warszawa nadal będzie przekonywać o słuszności swojego postulatu. Najnowszy projekt paktu fiskalnego mówi o możliwych spotkaniach eurogrupy z państwami spoza strefy euro - co najmniej raz w roku i po przyjęciu przez kraje bez wspólnej waluty nowych zasad. Polska tymczasem zapowiadała, że nowe zasady wdroży dopiero po wejściu do strefy euro. Jacek Rostowski pytany, czy Polska jest gotowa wdrożyć te zasady szybciej, odpowiedział - "niespecjalnie".

_ _ _ _ _

Unijni ministrowie finansów mają dziś potwierdzić decyzję Komisji Europejskiej o skutecznych działaniach Polski w walce z nadmiernym deficytem finansów publicznych. 11 stycznia komisarz do spraw gospodarczych Olli Rehn poinformował, że w tym roku deficyt w Polsce, po odliczeniu kosztów reformy emerytalnej, będzie poniżej 3 procent PKB. Zgoda unijnych ministrów finansów i akceptacja stanowiska Brukseli to formalność.

Zatem Polska nie będzie zmuszana do kolejnych decyzji poprawiających sytuację finansów publicznych. Jednak dobra ocena dotychczasowych działań, nie oznacza, że możliwe jest zakończenie przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu przeciwko Polsce.

Sam komisarz do spraw gospodarczych Olli Rehn był sceptyczny co do takiej możliwości, podkreślając, że jest na to za wcześnie. Pozytywne oceny usłyszą też dziś Belgia, Cypr i Malta, które 2 tygodnie temu były oceniane razem z Polską. Tylko Węgry zostały poddane krytyce. Komisja uznała, że działania rządu w Budapeszcie nie gwarantują skutecznej, trwałej redukcji deficytu i zagroziła wstrzymaniem wypłaty unijnych funduszy, jeśli nowe decyzje nie zostaną podjęte.

Komisarz do spraw budżetu Janusz Lewandowski, który krytykował poprzednie projekty umowy, teraz patrzy przychylniejszym okiem. "Dokument w obecnej wersji nabiera rumieńców, pojawiają się pewne gesty pod adresem państw spoza strefy euro" - powiedział polski komisarz. Dodał, że kraje bez wspólnej waluty powinny być partnerami w całym przedsięwzięciu, a nie krajami "łaskawie dopraszanymi".

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »