"W Polsce dominują zboczone dzieci sukcesu"

Rozterki Polaków związane z akcesją do UE i dylematy w sprawie przyjęcia wspólnej waluty, Sienkiewicz tak by opisał: Kali wejść do Unii (zjeść ciastko) i nie podpisać traktatu (mieć ciastko) oraz Kali nie chcieć euro i mieć euro. Takie i podobne zdania można przypisać bardzo wielu politykom i znacznej części naszego społeczeństwa.

O ile zacieśnienie integracji politycznej i administracyjnej wedle traktatu lizbońskiego słusznie wywołuje - zarówno w Polsce jak i w innych krajach, które podpisały traktat z Maastricht - szereg wątpliwości, to korzyści wynikające z integracji gospodarczej w Europie są bezsporne a związana z tym potrzeba wprowadzenia euro jest oczywista.

Traktat lizboński jest potrzebny krajom dobrze wprowadzonym w arkana unijnej biurokracji, aby kontrolować politykę wewnętrzną nowych członków i narzucać krajom decyzje w sprawach gospodarczych. Jeśli administracja unijna uzyska większe uprawnienia, to z pewnością interesy krajów wielkich i silniejszych gospodarczo będą lepiej chronione a kraje pokrzywdzone niczego nie będą w stanie udowodnić. My z kolei, po próbach ratowania naszego przemysłu stoczniowego, zadajemy sobie pytanie, jak dalece Unia chce ingerować w nasze strategiczne decyzje gospodarcze i jaką będzie ponosiła za to odpowiedzialność.

Reklama

Po wstąpieniu do UE mamy prawo być rozczarowani. Nadzieje, że restrykcje nałożone na działalność gospodarczą przez sejm i kolejne rządy III RP zostaną rychło zweryfikowane przez profesjonalną biurokrację brukselską okazały się płonne. Nowych zakazów, nakazów i przepisów przybywa a równocześnie powstają furtki do omijania tych rygorów.

Euro dla przedsiębiorców i konsumentów

Daleko ważniejsze dla całej Unii jest pogłębianie współpracy gospodarczej na niższych szczeblach. Zamiast miłych spotkań na szczycie i uroczystych obiadów dla szefów państw i rządów, Unia potrzebuje licznych roboczych spotkań przedsiębiorców i handlowców, które owocować będą nowymi kontraktami i umowami. Aby tak się działo potrzebna jest wspólna waluta do kalkulowania i rozliczania transakcji; obie strony muszą bowiem dobrze policzyć co im się opłaca lub nie. Tylko szersza, bezpośrednia współpraca naszych producentów i handlowców z unijnymi partnerami pozwoli Polsce łagodniej przetrwać kryzys.

Z powodu błędów i zaniedbań z lat poprzednich nie zdołamy jednak szybko wprowadzić euro. Dlatego stabilizacja kursu EUR/PLN to zadanie dla NBP i rządu najpilniejsze. Tani złoty (odpowiednio do stanu naszej gospodarki) to mało, potrzebny jest stabilny złoty aby zagraniczni turyści i kontrahenci unijni nie bali się ryzyka kursowego.

Ostatnia dyskusja w sejmie z udziałem ministra finansów upoważnia do stwierdzenia, że większość polityków i członków rządu wypowiada się w sprawie euro tak jak naczalstwo partii każe, ale wcale się do wspólnej waluty nie śpieszy. Dlatego do merytorycznych argumentów ministra finansów w zasadzie nikt się nie odniósł. W wypowiedziach dominowały truizmy o problemach związanych z przyjęciem euro i pytania do ministra czy aby wszystko dobrze jest wyliczone a mapa drogowa starannie zaprojektowana (to koalicjanci) oraz ataki na ministra, że źle ocenia sytuację, nie widzi zagrożeń i nie martwi się o biednych (to opozycja). W rezultacie zarysował się pogląd, że trzeba raczej opóźnić termin przyjęcia euro bo gospodarka zwalnia i grozi nam kryzys.

Kali mieć złotówki, euro, dolara, franka i funta

Nieformalna, ale zgodna współpraca posłów, banków, rządowego establishmentu, właścicieli kantorów, spekulantów walutowych, elit finansowych itp. w celu opóźnienia przyjęcia euro w Polsce jest całkiem logiczna. Wszystkie wymienione podmioty gospodarcze i grupy interesów nie tyle nie chcą euro co chcą pełnego koszyka walut do robienia dobrych interesów. Ten cichy front obrońców koszyka walut wspiera PiS i miliony ludzi, którzy nie mają żadnego koszyka a jedynie zaskórniaki w obcych walutach. Tłumaczyć ich może jedynie podatność na "szkolenie ekonomiczne" prowadzone dyskretnie przez media na rzecz wspomnianego frontu.

Politycy PiS zamiast głośno pytać swoich rywali dlaczego przygotowań do przyjęcia wspólnej waluty nie podjęliśmy, jak Słowacja, tuż po wejściu do UE gotowi są razem z UPR - to zupełnie kuriozalne - bronić złotówki jak niepodległości. Nikt się jednak nie kwapi do stawiania takich pytań, bo odpowiedź jest dla nas wszystkich bardzo przykra. Otóż Słowacy są narodem solidnej, systematycznej, dobrze zorganizowanej pracy. Słowacy sami siebie oceniają krytycznie i są bardziej konsekwentni.

Dlatego bez porównania lepiej poradzili sobie z dzikim kapitalizmem czyli z postkomunistyczną gorączką złota i budują demokrację na trwałych fundamentach, na obywatelskiej uczciwości i odpowiedzialności. Dzięki temu ucichły u nich polityczne rozróby i okiełznano przestępczość gospodarczą.

Tymczasem w polskim życiu politycznym i gospodarczym dominują zboczone dzieci sukcesu - te z dekady Gierka i te z pierwszych lat III RP - które swojej pomyślności nie wiążą z działalnością gospodarczą albo z twórczą pracą lub z pracą najemną. Obecnie te stare dzieci, które z różnym skutkiem próbowały dorobić się na giełdzie, na obrocie nieruchomościami i na lokatach złotowych szukają szczęścia w handlu walutami i na lokatach walutowych.

Aby ten nowy biznesplan był bezpieczny i rentowny, złoty powinien systematycznie się osłabiać a jego kurs powinien podlegać gwałtownym i dużym wahaniom. I jak widać od kilku miesięcy, dokładnie tak się dzieje co oznacza, że inwestorzy z zasobnymi portfelami już dobrze na tym zarabiają i liczą na więcej. Ciułacze rychło przekonają się, że to nie dla nich te konfitury.

Czeka nas zapewne powtórka z PRL-u. Stare dzieci te lata z pewnością pamiętają a młodym powinni opowiedzieć rodzice jak to było, kiedy mieliśmy bardzo słabą złotówkę i niezwykle mocnego dolara, na wagę złota. Otóż Polacy, aby poprawić sobie warunki egzystencji, masowo wyjeżdżali na zagraniczne wycieczki i na saksy z walizkami pełnymi wędlin, konserw a nawet chleba i torebek z herbatą, przemycali przeróżne artykuły AGD, sprzęt turystyczny itp. towary, które za granicą można było sprzedać z wysokim "przebiciem".

Za uzyskane dewizy należało kupować artykuły nieosiągalne i najbardziej pożądane w kraju - tkaniny bawełniane i konfekcję, zegarki, kalkulatorki, hawańskie cygara i szereg innych artykułów, które u nas na bazarach można było sprzedać z najlepszym "przebiciem" cenowym.

Polskich handlujących turystów i gastarbeiterów, śmigających fiatami i wartburgami z przyczepami kempingowymi wypełnionymi towarem, pełno było w całej Europie w latach 70. i 80. Raczej nie budziliśmy sympatii, dopiero wybór Polaka na papieża i powstanie Solidarności diametralnie zmieniły nastawienie do nas. Wtedy mogliśmy liczyć na zrozumienie, Zachód wiedział, że w komunizmie nie ma lekko. Warto pomyśleć co się będzie działo jak złoty będzie bardzo tani a euro bardzo drogie.

Ano Polacy znowu z własnym prowiantem będą odbywać turystyczne podróże po Europie i sprzedawać za euro swoje tanie, kupione za złotówki towary aby zarobić na różnicach cenowych. Aby zaoszczędzić wielu rodaków będzie sypiać na parkingach, na dworcach i na stadionach. Jak wówczas widzieć nas będzie Europa, czy potraktuje nas ze zrozumieniem i współczuciem?

Już obecnie na polsko-słowackiej granicy ma miejsce wymiana handlowa przypominająca stare niedobre czasy. Słowacy przyjeżdżają do nas aby taniej zrobić zakupy a my jeździmy do nich aby im sprzedać towary z Polski za euro bo pojawiło się "przebicie kursowe". Narciarze wolą stoki w słowackich Tatrach ale na obiady przyjeżdżają do naszych restauracji. Nie są to jednak dowody na to, że u nich po wprowadzeniu euro jest drogo a u nas tanio.

Ta siermiężna wymiana handlowa na granicy to rezultat tego, że w Polsce euro zdrożało w ciągu paru miesięcy o blisko 40%. Jeśli nadał będzie drożeć to prawdopodobnie nasi turyści ze smykałką do handlu znowu zaleją całą Europę a poszukiwani w kraju fachowcy wybierać będą pracę za drogie euro zamiast tanich złotówek. Będzie to sygnał, że znowu możemy stać się ubogim krewnym Europy.

Jan Kazimierz Kruk

Tygodnik Solidarność
Dowiedz się więcej na temat: ciastko | Słowacy | złoty | towary | waluty | złotówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »