Wskazane byłoby określenie warunków racjonalnego zagospodarowania złóż gazu łupkowego

Należy się zastanowić, czy nie określić minimalnego progu wydobywalności gazu łupkowego, który uwzględniałby zarówno kalkulacje ekonomiczne, jak i kwestię optymalnego wykorzystania złóż - poinformował PAP dyrektor Państwowego Instytutu Geologicznego Jerzy Nawrocki.

Należy się zastanowić, czy nie określić minimalnego progu wydobywalności gazu łupkowego, który uwzględniałby zarówno kalkulacje ekonomiczne, jak i kwestię optymalnego wykorzystania złóż - poinformował PAP dyrektor Państwowego Instytutu Geologicznego Jerzy Nawrocki.

Każda kopalina w Polsce podlega zasadom racjonalnej gospodarki złożem. Określają one między innymi minimalne parametry eksploatacji surowca. Chodzi o to, by operatorzy nie wydobywali najlepszego materiału z najbogatszej części złoża (co nazywane jest eksploatacją rabunkową), ale by eksploatowali również partie uboższe, o trudniejszych warunkach geologicznych. Dla gazu z łupków takich zasad jeszcze nie opracowano.

- Granica opłacalności wydobycia gazu łupkowego określona w oparciu o doświadczenia amerykańskie i ceny gazu w Polsce to nie mniej niż ok. 10 proc. zasobów geologicznych. Powinniśmy się zbliżyć do tego poziomu, by produkcja stała się ekonomicznie uzasadniona - powiedział PAP Jerzy Nawrocki.

Reklama

- Warto się zastanowić, czy polityka eksploatacji surowca tylko w oparciu o dzisiejsze kryteria ekonomiczne, przy jednocześnie bardzo niskiej wydobywalności, jest rozsądna. W skale pozostanie 80 - 90 proc. gazu, który po jej dezintegracji szczelinowaniem hydraulicznym prawdopodobnie nie będzie już mógł zostać wydobyty w przyszłości - powiedział dyrektor.

- Gdy raz zdruzgoczemy górotwór, powtórne szczelinowanie nie będzie już tak skuteczne. Trudno transmitować energię i otwierać nowe szczeliny w już pokruszonej skale - dodał.

Jego zdaniem warto się zastanowić, czy nie określić minimalnego progu wydobywalności gazu łupkowego. Progi takie są określone w przypadku innych kopalin. Można eksploatować surowce, zachowując pewne parametry chroniące złoże przed dewastacją i eksploatacją rabunkową.

- Łupki nie mają jeszcze regulacji prawnych uwzględniających ich specyfikę. Potrzebne są odrębne zasady, umożliwiające wykorzystanie ich potencjału węglowodorowego. Krokiem w tym kierunku są rozwiązania proponowane w przygotowanej przez Ministerstwo Środowiska nowelizacji ustawy prawo geologiczne i górnicze - powiedział Nawrocki.

W pierwszej połowie czerwca Urząd ds. Informacji o Energii w Departamencie Energetyki USA opublikował raport, z którego wynika, że polskie zasoby gazu łupkowego są szacowane na 146 bln stóp sześc., a ropy łupkowej na 1,8 mld baryłek. Oznacza to, że krajowe zasoby są o 20 proc. mniejsze niż głosił raport EIA z 2011 r.

Tymczasem prognoza Państwowego Instytutu Geologicznego z marca 2012 r. zakłada, że najbardziej prawdopodobne zasoby gazu łupkowego w Polsce wynoszą od 346 do 768 mld metrów sześciennych.

- Różnice wynikają z tego, że nasz raport jest prognozą naukową uwzględniającą aktualne możliwości technologiczne i ekonomiczne, a raport agencji jest prognozą możliwości występowania gazu. Prognoza możliwości niekoniecznie uwzględnia czynniki ekonomiczne warunkowane geologią - powiedział Nawrocki.

- Gaz w polskich łupkach jest. To zostało potwierdzone za pomocą testów desorbcyjnych. Ale my wciąż poszukujemy odpowiedzi na pytanie, czy on jest wydobywalny a jeśli tak, to w jakim stopniu - dodał.

Kolejnym czynnikiem, który różnicuje wyniki badań, jest obszar uwzględniany przez obie instytucje.

- My uwzględniliśmy Lubelszczyznę, ale nie całą. Tymczasem amerykańska agencja włączyła do swojej prognozy także część środkową Lubelszczyzny, gdzie łupki znajdują się na głębokości 5 km i poniżej. Przyjęliśmy, że te głębokości są nieekonomiczne, bo na to wskazują dane z eksploatowanych obszarów amerykańskich - poinformował. Dodał, że firmy nie są zainteresowane wierceniem na głębokości większe niż 5 km.

Agencja włączyła również do prognozy część Dolnego Śląska i obszarów sąsiadujących z nim od północy.

- Nie ma to uzasadnienia. Doskonale wiemy, że warunki geologiczne i tektoniczne są tam dużo bardziej złożone, w tej sytuacji powstaje pytanie o ekonomikę wydobycia. Możliwość wygenerowania gazu na innych obszarach uwzględnionych przez EIA stoi pod dużym znakiem zapytania. Agencja ta prognozuje zasoby na bazie metody objętościowej, nie analizując realnych możliwości wydobycia - poinformował Nawrocki.

- Ten raport jest jedynie prognozą możliwości występowania gazu, z ogromnym obszarem błędu - dodał.

Kolejną rozbieżną kwestią jest zakładany poziom wydobywalności, określający, jaki procent gazu udaje się wyprodukować ze złoża.

- Moim zdaniem agencja nie ma dziś podstaw do tego, by określić wydobywalność zasobów geologicznych w Polsce na poziomie 15 proc. Nie ma żadnych wyników prac, które by to potwierdzały. Nie można kierować się tym, że w Ameryce, w podobnych basenach, udaje się osiągnąć taki poziom wydobywalności - ocenia Nawrocki.

- Działanie na zasadzie czystej analogii nie ma racji bytu. Póki co, żadna firma nie podała, że udało jej się uzyskać taki poziom wydobywalności. Nikt, poza Lane Energy, nie odważył się pokazać w miarę pełnych wyników testu złożowego. A dane Lane Energy wskazywały, że nie było tam takiej wydobywalności gazu jak w Ameryce, jego przypływ był znacznie mniejszy - dodał.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: PAP | gaz łupkowy | złoża gazu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »