Z czego ten prąd?

Skutkiem polityki energetycznej i ekologicznej Unii Europejskiej będzie przeskok technologiczny polskiej elektroenergetyki i zmniejszenie roli węgla w produkcji energii. Przyszłość polskiej energetyki opartej na węglu rysuje się... mgliście.

W dokumentach Unii Europejskiej podkreśla się znaczenie bezpieczeństwa energetycznego, a bezpieczeństwo energetyczne budowane jest na rodzimych surowcach, a nie na surowcach sprowadzanych - mówi Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki.

Dokumenty dotyczące polityki energetycznej podkreślają, że węgiel jest nadal ważnym składnikiem koszyka paliw dla Unii Europejskiej, gdyż jego zasoby są znacząco wyższe niż zasoby gazu i ropy, a ceny wykazują większą stabilność, pomimo tegorocznych wahań. Dzięki temu węgiel może być uznany za element bezpieczeństwa energetycznego Unii. Dla kilku państw członkowskich, w tym dla Polski, ma on fundamentalne znaczenie. To oznacza, że jest perspektywa dla elektrowni węglowych.

Polityka czystego węgla

O tym, że resort gospodarki widzi dla węgla dużą rolę do odegrania, potwierdzają zapisy projektu "Polityki energetycznej Polski do roku 2030" przedstawionej na początku września. W dokumencie podkreślono, że polityka energetyczna państwa zakłada wykorzystanie węgla jako głównego paliwa dla elektroenergetyki w celu zagwarantowania odpowiedniego stopnia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Ponadto wspierany będzie rozwój technologii pozwalających na pozyskiwanie paliw płynnych i gazowych z surowców krajowych. Krajowe zasoby węgla kamiennego i brunatnego są bowiem ważnymi stabilizatorami bezpieczeństwa energetycznego kraju.

W projekcie "Polityki..." podkreślono, że zobowiązania dotyczące ograniczania emisji gazów cieplarnianych zmuszają Polskę do poszukiwania rozwiązań niskoemisyjnych w zakresie wytwarzania energii elektrycznej.

Wykorzystywane będą wszystkie dostępne technologie wytwarzania energii z węgla przy założeniu, że będą prowadziły do redukcji zanieczyszczeń powietrza, w tym również do znacznego ograniczenia emisji CO2.

Wśród konkretnych działań mających doprowadzić do realizacji tych założeń wymieniono m.in. wprowadzenie dopuszczalnych produktowych wskaźników emisji pozwalających osiągnąć ustalone poziomy emisji SO2 i NOx, wprowadzenie standardów obniżających wielkość emisji CO2 na jednostkę energii elektrycznej o 20 proc. oraz preferowanie skojarzonego wytwarzania energii jako technologii zalecanej przy budowie nowych mocy wytwórczych.

Ponadto wprowadzone mają zostać standardy budowy nowych elektrowni w systemie przygotowania do wychwytywania CO2. Polska deklaruje aktywny udział w realizacji inicjatywy Komisji Europejskiej dotyczącej budowy obiektów demonstracyjnych dużej skali dotyczących technologii wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS). Określone mają zostać krajowe możliwości magazynowania dwutlenku węgla.

Jak zapowiedziano w projekcie "Polityki energetycznej...", analizy możliwości wykorzystania w Polsce nowych technologii produkcji energii elektrycznej, które będą przeprowadzone w 2009 roku, będą brały pod uwagę koszty tych technologii, możliwości ich komercyjnego zastosowania przed rokiem 2030, miejsca przyłączenia do systemu elektroenergetycznego, ewentualne koszty rozbudowy sieci i wpływ na bilans energetyczny.

Chwytaj dwutlenek albo giń

Tyle deklaracje. Praktyka już tak dobrze nie wygląda. Jerzy Buzek, poseł do Parlamentu Europejskiego, stwierdził na jednej z konferencji przygotowanych przez Nowy Przemysł, że jeżeli w Polsce nie powstaną instalacje CCS (od ang. skrótu: wychwytywanie i składowanie CO2), to Polska się skompromituje. Buzek zapewnia, że europejskie firmy i kraje członkowskie wręcz biją się, aby móc zrealizować instalacje CCS. W skali UE ma powstać ok. 10-12 demonstracyjnych instalacji tego typu, które mogą otrzymać wsparcie z funduszy unijnych w kwocie ok. 9 mld euro.

- Polska w tej sprawie zachowuje się bardzo leniwie. To idzie źle - ocenia były premier. Jego zdaniem, budowa instalacji CCS przy wsparciu środkami unijnymi to okazja, która już się nigdy nie powtórzy. Jerzy Buzek rozwiewa przy tym obawy części środowisk naukowych i ekologicznych przekonujących, że podziemne składowanie CO2 to bomba ekologiczna. Jego zdaniem, składowanie CO2 jest bezpieczne, a znacznie większe zagrożenie stanowią np. instalacje gazowe w naszych mieszkaniach.

Nie tylko przez własne zaniechania węgiel może tracić na znaczeniu. Minister Strzelec-Łobodzińska przyznaje, że niektóre rozwiązania proponowane przez Komisję Europejską mają w praktyce na celu odejście od wykorzystania węgla do produkcji energii elektrycznej.

Propozycje Komisji i tak są łagodniejsze dla węgla niż oczekiwania posłów do Parlamentu Europejskiego. 7 października br. na posiedzeniu Komisji Środowiska Parlamentu Europejskiego odbyło się głosowanie w sprawie propozycji dyrektywy CCS. Posłowie uchwalili przyjęcie zapisu wymagającego od wszystkich nowo wybudowanych elektrowni o mocy powyżej 300 MW, począwszy od 2015 roku, ograniczenia emisji dwutlenku węgla do poziomu nieprzekraczającego 500 gramów na kWh w podstawie rocznej.

- W praktyce oznacza to wprowadzenie obowiązkowych instalacji CCS dla wszystkich większych elektrowni wykorzystujących węgiel kamienny i brunatny.

Ponieważ technologia CCS nie jest obecnie komercyjnie dostępna, a ponadto nie ma zlokalizowanych i przygotowanych potencjalnych składowisk CO2 oraz infrastruktury przesyłowej, przyjęty zapis eliminuje stosowanie węgla w budowanych elektrowniach - ocenia Stanisław Tokarski, wiceprezes grupy Tauron Polska Energia.

Prezes Tokarski zwraca uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze zapis dotyczy tylko elektrowni.

- Czyżby zatem dwutlenek węgla emitowany w innych zakładach przemysłowych bądź w transporcie był mniej szkodliwy dla środowiska - zastanawia się Tokarski.

Po drugie ustanowiony próg nie obejmuje gazu, jest to więc zapis uderzający wyłącznie w paliwo węglowe. Według Tokarskiego, skutkiem będzie faktyczne zablokowanie powstawania nowych elektrowni na paliwo węglowe i zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego takich krajów, jak Polska.

Problem CCS dotyczy także już istniejących elektrowni.

- Działające obecnie elektrownie będą musiały spełniać wymóg uzyskiwania nowego pozwolenia na działanie w przypadku dużej modernizacji. Jednocześnie w raporcie Daviesa (zawiera poprawki przyjęte przez eurodeputowanych w październiku - dop. red.) przewiduje się, że do końca roku 2014 Komisja Europejska będzie miała przeprowadzić analizę, czy wymaganie regulujące standard emisyjny powinno być zmienione - mówi Ewa Gąsiorowska, główny specjalista ds. regulacji w Vattenfall Heat Poland.

Jak podkreśla Gąsiorowska, wydaje się, że technologia CCS będzie na tyle rozwinięta, iż będzie miała wymiar komercyjny dopiero po roku 2020 i łatwiej wówczas dostosuje się do niej istniejące zakłady. Jej zdaniem, rok 2015 jest datą zbyt wczesną.

Nie wszyscy energetycy obawiają się jednak wyzwań związanych z instalacjami CCS. Zazwyczaj mówi się o zatłaczaniu wychwyconego CO2 pod ziemię, co rodzi problemy związane z jego transportem z elektrowni do złóż oraz znalezieniem odpowiednich złóż.

- Nauka powinna prowadzić badania nad tym, jak wykorzystać wychwycony CO2, tak jak wcześniej pracowała nad wykorzystaniem siarki. Być może zagospodarowanie CO2 nie będzie takie straszne, jak nam się dzisiaj wydaje - pociesza Jan Kurp, prezes Południowego Koncernu Energetycznego.

W Elektrowni Jaworzno III, wchodzącej w skład PKE, w okresie pierwszych 10 miesięcy br. wyprodukowano 166,4 tys. ton gipsu, którego odbiorcą jest Knauf.

Byle do wiosny?

Głosowanie plenarne nad zapisami dyrektywy CCS w Parlamencie Europejskim planowane jest na grudzień br. Także w grudniu br. zaplanowano kolejne spotkanie Rady Europejskiej, podczas którego omawiany będzie Pakiet klimatycznoenergetyczny. Francja dąży do tego, aby podczas grudniowego szczytu dokument został ostatecznie przyjęty. Takiej opcji nie wykluczał m.in. Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera. Możliwe jest jednak, że Pakiet w grudniu br. nie zostanie przyjęty, ponieważ Polska i inne kraje Unii Europejskiej, w gospodarkach których węgiel odgrywa dużą rolę, nie zgodzą się na jego zapisy. - Czy musimy przyjąć Pakiet klimatyczno- energetyczny do końca roku? W mojej ocenie - nie. Nic się nie stanie, jeśli w tym roku pakiet nie zostanie przyjęty. Nie zostanie przyjęty program, który będzie programem niszczenia polskiej gospodarki. Musi być program uwzględniający nasze realia - podkreśla Bernard Błaszczyk, wiceminister środowiska.

Także Jerzy Buzek, poseł do Parlamentu Europejskiego, nie jest przekonany, że w grudniu muszą zapaść ostateczne decyzje dotyczące Pakietu klimatyczno-energetycznego. - Nie jest wykluczone przesunięcie decyzji w sprawie Pakietu na marzec 2009 r. Przywódcy unijni muszą bowiem brać pod uwagę również niepewną sytuację finansową. Obydwa warianty, pakiet w grudniu lub parę miesięcy później, są prawdopodobne w 50 proc. - ocenia Buzek. Jego zdaniem, jeśli decyzje zapadną już w grudniu br., to nie będą złe dla Polski; będą to rozwiązania, które będziemy mogli zastosować. - Rząd Polski, polscy europarlamentarzyści, przedstawiciele rodzimych firm oraz związki zawodowe wykonały dużą pracę, aby pokazać zagrożenia wynikające z realizacji Pakietu. Polska nie neguje celów Pakietu klimatyczno-energetycznego, w pełni popieramy cel zasadniczy, czyli 20-proc. redukcję gazów cieplarnianych do roku 2020. Chcemy jednak to robić inaczej, niż proponuje Komisja Europejska - stwierdza Buzek.

Pakiet to nie wszystko

Według Stanisława Tokarskiego z Tauronu, Pakiet klimatyczno-energetyczny należy rozpatrywać łącznie ze zgłoszoną nowelą dyrektywy IPPC (w sprawie zintegrowanego zapobiegania i ograniczania zanieczyszczeń). W szczególności dla polskiej energetyki, opartej na węglu, oznacza on między innymi przedwczesne wycofanie kolejnych mocy wytwórczych przed ich technicznym wyeksploatowaniem.

- Dotychczas wymogi dyrektywy LCP wymuszały w naszym kraju trwałe wyłączenie z eksploatacji ok. 12 tys. MW mocy zainstalowanej, czyli ponad 50 proc. mocy polskich elektrowni systemowych, do 2020 roku. Podejmowane w tej chwili inwestycje, w tym w elektrowniach Łagisza i Bełchatów, jak również możliwości importowe Polski nie zapewnią odpowiedniego poziomu mocy dostępnej w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym począwszy od 2015 roku, zwłaszcza w kontekście prognozowanego rozwoju gospodarczego - ocenia prezes Tokarski.

Tokarski przypomina, że według szacunków w Polsce może zabraknąć od 6 tys. MW do około 16 tys. MW mocy w 2020 roku. Polityka środowiskowa Unii Europejskiej zmierzająca m.in. do redukcji emisji CO2 z pewnością dotknie polskie górnictwo. Niektórzy przedstawiciele sektora węglowego zdają sobie z tego sprawę. - Konieczność ograniczenia emisji CO2 to, w krótkiej perspektywie, techniczny problem energetyki. W dłuższej perspektywie to także problem górnictwa węgla, ponieważ może dojść do zmiany paliwa używanego przez energetykę - przyznaje Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Zmiana paliwa jest nieunikniona.

W roku 2020 ok. 15 proc. energii ma być produkowanej w źródłach odnawialnych, z pewnością do tego czasu wrośnie także udział gazu w produkcji energii, wynoszący obecnie ok. 2 proc. W roku 2030 ma pojawić się energetyka jądrowa.

Dariusz Ciepiela

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »