Po wyborach ekonomiści ostrzegają przed obietnicami
Kolejne wybory mogą skłonić polityków do zwiększenia wydatków. Ekonomiści przestrzegają, że chęć sprawienia prezentów elektoratowi może negatywnie odbić się na przyszłorocznym budżecie.
Pokusa dla rządzących jest duża. 30 listopada odbędzie się druga tura wyborów samorządowych. W przyszłym roku Polacy wybiorą prezydenta oraz nowy parlament.
Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, Ryszard Petru uważa, że PO nie powinna składać wyborcom zbyt kosztownych obietnic. Według ekonomisty powinny mieć one pokrycie w dochodach państwa. Rozmówca IAR twierdzi, że bardziej socjalne partie, takie jak SLD czy PiS i tak obiecają więcej niż Platforma Obywatelska, dlatego partia rządząca powinna skupić się na rozsądnych postulatach.
Ekonomista, profesor Witold Orłowski liczy na to, że przedwyborcze obietnice nie będą oznaczać decyzji obciążających budżet. Ekspert w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową przypomina, że posłowie wielokrotnie uchwalali ustawy, które były złe dla budżetu, a które następnie wetował prezydent. Witold Orłowski dodaje, że politycy obiecują wiele, byle tylko pojawić się w mediach.
Jak wynika z badania exit poll przeprowadzonego przez Ipsos, w sejmikach wojewódzkich PiS uzyskało 31,5 procent głosów, PO - 27,3 procent, a PSL może liczyć na 17 procent poparcia.