UE źle przyjęła zapowiedzi premier May

Brytyjski "The Times" odnotował w piątek negatywne reakcje europejskich partnerów na przemówienia premier Theresy May, w którym zapowiedziała zwrot w stronę tzw. twardego Brexitu - bez swobody przepływu osób i z możliwym wyjściem ze wspólnego rynku.

Kanclerz Niemiec Angela "Merkel stanęła na czele ostrego sprzeciwu wobec żądań May dotyczących Brexitu" - wskazał dziennik. "Theresa May była krytykowana w Europie, gdyż jej bezkompromisowa postawa wobec imigracji umocniła opozycję wobec brytyjskich oczekiwań" .

"The Times" zwraca uwagę, że Merkel zdobyła poparcie liderów niemieckiego biznesu, gdy ostrzegła Wielką Brytanię, że kraj ten nie będzie mógł zachować dostępu do wolnego rynku, jeśli nie dopuści do swobody przepływu osób z pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej.

Reklama

Odnotowuje, że krytyczne słowa pod adresem May skierowano także z Paryża, gdzie minister mieszkalnictwa Emmanuelle Cosse określiła plany brytyjskiego rządu jako "katastrofalne", dodając, że proponowane rozwiązania "podnoszą problem wzajemności" w statusie obywateli Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków mieszkających na kontynencie po ewentualnym Brexicie.

"The Times" wskazał również na krytykę ze strony włoskiego wiceministra spraw zagranicznych Mario Giro, który ocenił retorykę brytyjskiego rządu jako "używającą tonów, które widzimy w Europie Wschodniej". - To nie przypomina Wielkiej Brytanii, którą wszyscy znamy - powiedział Giro.

"The Times" napisał też, że ostre zapowiedzi szefowej brytyjskiego rządu spowodowały dalszy spadek kursu funta, którego kurs do dolara spadł do najniższego poziomu od 31 lat.

Na utrzymujący się negatywny trend na rynkach walutowych zareagował brytyjski minister finansów Philip Hammond, który podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych próbował uspokajać, mówiąc, że Wielka Brytania pozostanie otwarta na międzynarodowe transakcje nawet po wyjściu z Unii Europejskiej.

"Decyzja wyborców (w referendum ws. członkostwa w UE) zawierała wyrażoną wprost wolę zakończenia pełnej swobody przepływu osób takiej, jak była zorganizowana dotychczas. To jednak nie jest to samo, co mówienie, że nie pozwolimy nikomu z Unii Europejskiej przyjechać do Wielkiej Brytanii" - tłumaczył w rozmowie z Bloomberg News.

Premier May zapowiedziała w niedzielę, że jej rząd uruchomi procedurę wyjścia kraju z Unii Europejskiej przed końcem marca 2017 r.

...........................

Brytyjski resort spraw zagranicznych zażądał w piątek wykluczenia z prowadzonego na London School of Economics (LSE) programu badawczego dotyczącego Brexitu zagranicznych ekspertów z państw UE - poinformowała w piątek przedstawicielka LSE dr Sara Hagemann.

Informację zamieszczoną na mediach społecznościowych potwierdził rzecznik uczelni. Zasugerował, że resort dyplomacji może obawiać się przecieku tajnych dokumentów dotyczących brytyjskich stanowisk negocjacyjnych. Ich źródłem mogliby być wykładowcy, którzy nie są obywatelami Wielkiej Brytanii.

"Brytyjski rząd regularnie korzysta ze światowej klasy naukowców LSE, aby uzyskać ich radę w szerokim zakresie spraw. (...) Wierzymy, że nasi badacze, także niebędący obywatelami Wielkiej Brytanii, mają ogromnie wartościową wiedzę ekspercką, która będzie kluczowa w okresie niepewności wokół relacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską i resztą świata" - powiedział rzecznik LSE. Zastrzegł jednak, że "wszelkie zmiany dotyczące bezpieczeństwa pozostają w gestii brytyjskiego rządu".

Wśród objętych decyzją władz ekspertów są m.in. obywatele Danii, Niemiec, Włoch i Holandii. Jedna z wykluczonych osób ma podwójne obywatelstwo Wielkiej Brytanii i innego kraju członkowskiego Unii Europejskiej.

Dr Sara Hagemann, która wykłada na LSE od 2008 roku i jest Dunką, napisała na Twitterze, że "brytyjski rząd poszukiwał w przeszłości rady i wkładu merytorycznego od najlepszych ekspertów".

"Właśnie powiedziano mi, że ja i moi współpracownicy już dłużej się nie kwalifikujemy, bo nie jesteśmy obywatelami Wielkiej Brytanii" - podkreśliła na portalu społecznościowym.

Komentując decyzję resortu spraw zagranicznych, profesor prawa europejskiego na Uniwersytecie Sussex Steve Peers dodał, że "nie rozumie argumentu o wrażliwości lub bezpieczeństwie dokumentów". "Jakiekolwiek są powody (tej decyzji), będzie to odebrane jako wrogość i ksenofobia" - napisał.

Eksperci LSE, w szczególności wydziału europejskiego i administracji, przygotowywali dokumenty analityczne także w trakcie brytyjskich negocjacji dotyczących reformy Unii Europejskiej na przełomie 2015 i 2016 roku.

Według nowego projektu mają być także odpowiedzialni za analizę całego procesu rozmów dotyczących opuszczenia Wspólnoty po czerwcowym referendum, w którym Brytyjczycy zagłosowali za Brexitem.

Decyzja brytyjskiej dyplomacji to kolejny sygnał o zmieniającej się retoryce rządu w sprawie migracji po tym, jak kluczowi politycy Partii Konserwatywnej - m.in. premier Theresa May, minister spraw wewnętrznych Amber Rudd i minister ds. handlu międzynarodowego Liam Fox - zapowiedzieli zaostrzenie przepisów imigracyjnych, w tym ograniczenie swobody przepływu osób.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: funt brytyjski | brexit | Wielka Brytania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »