Banki zapłacą miliardy za kryzys

Prezydent USA Barack Obama zaproponował podwyższenie podatków nakładanych na banki. Ma to pomóc budżetowi, który wydał w latach 2008 i 2009 aż 700 mld USD na pomoc m.in. dla... banków (oraz ubezpieczalni AIG i producentów samochodów).

Teraz oblicza się, że z 700 mld USD pożyczonych pieniędzy nie uda się odzyskać na razie ok. 120 mld USD. Nie ma szans na zwrot pożyczek udzielonych AIG i firmom motoryzacyjnym. Prawo nakazuje zakończenie i rozliczenie programu pomocowego TARP w 2013 roku - po pięciu latach od wprowadzenia w życie. Przepisy pozwalają na nowe lub wyższe podatki nakładane po to, by pomoc kiedyś udzielona systemowi finansowemu - w sumie 245 mld USD - nie powiększyła deficytu (teraz 1,4 bln USD). Paradoks polega na tym, że wyższy podatek może dotyczyć np. banku, który dostał kiedyś pomoc państwa, lecz oddał ją w całości i teraz byłby dodatkowo karany... Danina uderzy też w zdrowe banki, które nigdy nie prosiły i żadnej pomocy nie dostały. Takimi problemami zajmie się wkrótce Kongres przy pracach na budżetem na 2011 r.

Reklama

Banki spłaciły już 162 mld USD z 245 mld USD pomocy rządowej. Wiele wskazuje na to, że banki realnie zapłacą za kryzys a ubezpieczalnia AIG oraz wielkie spółki motoryzacyjne zostaną uratowane kosztem banków.

Krzysztof Mrówka

Czytaj również:

12 najgłośniejszych pożegnań prezesów w roku 2009

Pesymistyczne prognozy na nową dekadę

Bernanke wini za kryzys słabą regulację banków

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | kryzys | Barack Obama | USA | miliardy | AIG | bańki | dolar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »